33. Harry

65 5 0
                                    

- Więc co teraz planujesz? - zaczął mój brat, kładąc na stół przygotowany przez niego posiłek.

- Co masz na myśli? - złapałem za widelec i zacząłem nabierać pierwszą porcję makaronu.

- Dobrze wiesz, co mam na myśli, Harry.

Odetchnąłem, mając już dosyć tematu Blanci Rogers.

- Nic nie zamierzam. Wszystko skończone. - Joe zaśmiał się pod nosem.

- Jasne, a ja jestem hetero. - Uniosłem wzrok znad talerza i spojrzałem na mężczyznę. Wiedziałem, że nie odpuści, dlatego przełknąłem jedzenie i odłożyłem sztuciec. Głośno odetchnąłem, po czym wbiłem wzrok w brata.

- Joe, możemy już o tym nie rozmawiać? Mam dosyć słuchania o tej dziewczynie. Powiedziałem ci już, że wszystko skończone, więc przestań już o to pytać.

- Podobno Xavier zaprosił ją na bal.

- A ty skąd o tym wiesz?! - Zareagowałem gwałtowniej, niż powinienem. Brat spojrzał na mnie z satysfakcją za wywołaną u mnie reakcję, za co zganiłem się w duchu.

- Tak się składa, Harry, że mamy sporo wspólnych znajomych - wstał od stołu z pustym talerzem. - Elen mi powiedziała.

- Nie ważne. Nie obchodzi mnie to. - Wgapiałem się w mężczyznę z rosnącą złością, jednak prędko się opanowałem. - Może umawiać się z kim chce i kiedy chce. Nie siedzi to już w moim interesie.

- Tak się składa, Harry, że w życiu Blanci Rogers jest tylko jedna taka osoba. - Uśmiechnął się i oparł ręce o krzesło, przy którym przed chwilą siedział. - I dobrze wiesz, kim ona jest.

- Wisi mi to. - Wciąż udawałem, że mnie to nie obchodzi. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zachowuję się jak dziecko, ale co innego mogłem zrobić. Nie było już sensu tego wszystkiego dalej ciągnąć, bo dziewczyna wyjeżdżała na studia i to na drugą stronę oceanu.

- Darlin, ale ona cię kocha. - Choć w pewien sposób byłem tego świadomy, słyszenie tego na głos, równało się z całkowicie innymi emocjami. - I choć ciężko ci to teraz przyznać, ty też ją kochasz. Idź z nią na ten popieprzony bal i nie marnuj więcej czasu, bo za kilka tygodni Blanca wyjedzie, a ty już nigdy więcej jej nie zobaczysz!

Nie patrząc na brata, wyczyściłem talerz i niemal z agresją wstałem od stołu. Wrzuciłem naczynie do zlewu i ruszyłem w stronę wyjścia. Nie oglądając się za siebie, otworzyłem drzwi i wybiegłem w stronę swojego przeznaczenia.

Na Dnie Oceanu (Pierwszy Draft - Skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz