Nadszedł dzień wyczekiwanych zawodów. Podniosłam się z ławki w szatni, aby rozchodzić stres, który z każdą minutą, gromadził się we mnie coraz bardziej. Byłam podekscytowana, ale też przy tym równie zestresowana. Od tych wyników, w dużej mierze zależała moja przyszłość, a ja nie mogłam sobie odpuścić mojego wymarzonego życia Paryżanki. Za bardzo się to dla mnie liczyło.
Od zajścia w stołówce minął tydzień, a ja wciąż słyszałam wokół siebie niemiłe komentarze. Zazwyczaj należały one do dziewczyn przepełnionych zawiścią i zazdrością. Przerażał mnie fakt, że były one tak młode i mogły wykorzystywać swoje życie we wspaniały sposób, a jedyne, co ich interesowało to to, jak potoczy się moje życie. A raczej konkretnie mój związek, który był głównym tematem rozmów. Było już o nim tak głośno, że dziwiłam się, że dyrektor jeszcze z tym faktem nic nie zrobił. Nie żebym na to czekała, bo nie chciałam tego. Nie chciałam, aby Harry stracił przeze mnie pracę, ale prawda była taka, że nawet jeżeli teraz byśmy to zakończyli i tak byłoby już za późno. Za wiele się wydarzyło i zbyt wiele już wypłynęło.
Słysząc kolejne wyzwisko mojej osoby, przewróciłam oczami i podeszłam do drzwi, aby zobaczyć, co dzieje się na stadionie.
Moim oczom ukazały się pełniejsze, niż dotąd trybuny. Dostrzegłam plakaty z nazwiskami uczestników, trzymane przez rodziny i przyjaciół, wspierających moich rówieśników. Na myśl przyszedł mi mój ojciec, który zapewne zajmował jedno z tych miejsc, będąc zagubiony, bo jeszcze nigdy nie widział czegoś takiego na żywo. Poczułam rozpierającą go na odległość dumę i szczęście, że może być w takim miejscu i wspierać jego córkę. Byłam szczęśliwa, że w końcu wszystko zaczynało się układać.
Usłyszałam gwizdek sygnalizujący zaproszenie na boisko przedostatnich zawodników. Chłopcy mieli przed sobą nie lada wyzwanie. Na próbach widziałam, że rywalizacja pomiędzy nimi była zacięta i niemal za każdym razem, kończyli w podobnych odstępach czasu.
Moje serce biło coraz mocniej, a nogi zaczynały mi się robić jak z waty. Ponownie postanowiłam to rozchodzić, aby nie doprowadzić siebie do upadku podczas biegu. Wzięłam kilka głębokich wdechów, wciąż ignorując negatywne komentarze na swój temat i czułam, że nareszcie nad sobą panuję.
Chłopcy kończyli swoje ostatnie okrążenie, a nas, nasz trener przywołał do przygotowań. Zwołał nas wszystkie w jedno miejsce i wygłosił przemowę, na którą czekał zapewne, od kiedy tylko zaczął nas trenować.
- Chciałbym wam powiedzieć, dziewczyny, że jestem z was ogromnie dumny - oparł ręce na dwóch zawodniczkach, znajdujących się najbliżej niego. - Dotarcie tutaj kosztowało każdą z was wiele wysiłku i czuję się zaszczycony, że to ja miałem okazję, widzieć was w każdym z tych negatywnych i pozytywnych momentów - uśmiechnęłam się do trenera, znajdującego się naprzeciwko. - Wierzę, że każda z was zrobi teraz na tym stadionie to, co do niej należy i bez względu na wynik, będziecie z siebie dumne tak, ja jestem ja - zatrzymywał wzrok na każdej z nas. - Cieszcie się i czerpcie z tego, co robicie jak najwięcej, bo ten czas nie wróci. Powodzenia - zatrzymał wzrok na mnie i ze szczerego serca się uśmiechnął. Ten widok dodał mi otuchy i pozwolił mi wejść na ten stadion z jeszcze większą, niż dotąd pewnością. Byłam wdzięczna temu człowiekowi.
Gdy zabrzmiał sygnał, wbiegłyśmy na stadion, machając dłońmi do zgromadzonej publiczności. Krzyki i wiwaty były tak głośne, że każda normalna osoba przy takim hałasie, już dawno by ogłuchła, jednak emocje, które gromadziły się we mnie przez cały ten czas, zdecydowanie nad tym przeważały.
Podbiegłam do linii startu i spojrzałam w stronę, w której zazwyczaj znajdowali swoje miejsce Elen i Xavier. Byłam pewna, że miejsce Xaviera zostanie zastąpione przez Harrego, jednak ku moim oczom, nie ukazał się żaden z nich. Miejsce obok Elen było zajęte przez nieznanego mi człowieka, a parę miejsc dalej znajdował się mój tata. Z uśmiechem na twarzy pomachałam do ojca, po czym wróciłam wzrokiem do mojej przyjaciółki. Ruchem ust, zadałam dziewczynie pytanie o Harrego. Uniosła ręce i z rezygnacją pokiwała głową. Byłam zdziwiona tym stanem rzeczy, bo jeszcze niedawno obiecał mi, że jego obecność na moich ostatnich zawodach jest gwarantowana, a śladu po nim nie było. Rozejrzałam się ponownie po najbliższych siedziskach, jednak nadal nie dostrzegałam osoby, która dodawała mi otuchy.
Od poszukiwań oderwał mnie głos prowadzącego, zapraszającego nas do zajęcia miejsc startowych. Przykucnęłam i odchyliłam nogę, wykonując zadane mi polecenie.
- Teraz albo nigdy - pomyślałam, słysząc charakterystyczny sygnał, zapraszający zawodniczki do biegu.

CZYTASZ
Na Dnie Oceanu (Pierwszy Draft - Skończone)
RomanceBlanca Rogers zaczyna swój ostatni rok w amerykańskiej szkole w Charleston. Uparcie dąży do tego, aby dostać się na wymarzone studia w Paryżu i opuścić miejsce, w którym kocha tylko jedno - ocean. Kiedy do jej szkoły dołącza nowy nauczyciel - Harry...