8. Preferencje

150 9 2
                                    

Przedostatni tydzień szkoły przed feriami właśnie dobiegał końca. Radek nie mógł się skupić na żadnej z lekcji. Na matmie nie rozwiązał ani jednego zadania, tylko przepisywał wyniki z tablicy, na historii zamalował całą stronę w zeszycie w czarno-białą kratkę, angielski spędził, dorysowując wąsy każdej postaci w repetytorium, a na wuefie oberwał w policzek piłką do siatki i teraz miał połowę twarzy białą, a połowę czerwoną. Kacper tłumił śmiech za każdym razem, gdy na niego spojrzał. Radek miał ochotę założyć kaptur i zaciągnąć ściągacz tak mocno, jak się da, ale był świadomy, że wtedy dopiero zwracałby na siebie uwagę.

Odetchnął z ulgą, gdy zabrzmiał dzwonek wzywający na ich ostatnią lekcję. Nie był jedynym, który z utęsknieniem wyczekiwał końca szkolnego dnia.

– Uh, w końcu. – Kacper zarzucił plecak na jedno ramię. – Tylko godzina tych nudów, a potem się zmywamy. Do cygana po alko i weekend można zacząć. Mam nadzieję, że dzisiaj weźmiesz nie tylko soczki?

– Dzisiaj?

– Nie słyszałeś? Po lekcjach wbijamy do Patryka, jego rodzice wyjechali na weekend.

Radek pokręcił głową i sięgnął po własny plecak, widząc ich nauczycielkę wspinającą się po schodach z lekką zadyszką.

– Sorry, nie mogę. Idę do pracy.

– Stary, nie świruj. Codziennie tam łazisz. Wycziluj trochę.

– Powiedziałem Aleksowi, że przyjdę zaraz po lekcjach. Może następnym razem.

Kacper spojrzał na niego jakoś dziwnie.

– Wydawało mi się, czy to ty ostatnio narzekałeś, że nie masz się z kim bawić? A właśnie teraz masz okazję zabawić się z kumplami.

Radek wzruszył ramionami, odwracając wzrok.

– Okradanie barku cudzych rodziców i oglądanie pornosów to dla mnie średnia zabawa.

W tym momencie nauczycielka otworzyła drzwi klasy, więc rozmowa się urwała; jednak Radek czuł zawód i przyganę w każdym niewypowiedzianym słowie, ruchu i spojrzeniu przyjaciela.

***

Do Aleksa dotarł już po trzeciej, po tym jak podskoczył do domu zostawić plecak i wsunąć szybki obiad. Mężczyzna otworzył drzwi, wpatrzony w plik kartek w dłoni, i dopiero po dłuższej chwili podniósł wzrok na gościa.

– Ojej. Co ci się stało?

– Patrzyłem na plecy kolegi zamiast na piłkę podczas meczu siatki – wyjaśnił Radek.

– Oj. Współczuję. Przykładałeś sobie lód?

Radek pokręcił głową, zdejmując szalik i rozpinając kurtkę.

– Nasz wuefista nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Jak ostatnio kumpel sobie wybił palec, to nawrzeszczał na niego, że schrzanił odbiór, bo ma gównianą technikę. Mi się dziś upiekło, bo typ akurat podrywał wuefistkę dziewczyn, zamiast patrzeć na mecz.

– Kretyn – mruknął Aleks. – No nic, do wesela się zagoi.

Radek zerknął na zadrukowane kartki trzymane przez mężczyznę.

– Nowe dzieło?

– Czy zasługuje na miano dzieła, to się okaże w praniu. – Aleks machnął ręką. – Ale coś to jest. Właśnie skończyłem.

– Gratuluję.

– Dzięki. Przynajmniej będę miał czym ci zapłacić. – Na jego twarzy pojawił się dyskretny uśmiech. – Jesteś głodny?

– Zjadłem w domu.

– To może herbatkę na rozgrzanie? Sam też bym się napił.

– Chętnie.

– Mam imbirową. Zrobię z miodem fasolowym, jestem od niego uzależniony.

Wkrótce ostry, orzeźwiający i pobudzający aromat wypełnił kuchnię. Herbata miała piękny, złoty kolor, który przywodził na myśl słońce i lato. Zanim jeszcze Radek wysiorbał łyk, zrobiło mu się cieplej. O ile bardziej wolał siedzieć w przytulnej kuchni z Aleksem i popijać gorącą herbatkę, niż sączyć zimne piwo lub wódkę, gniotąc się w mieszkaniu z bandą rówieśników o niewyszukanym słowniku...

Ta myśl przyszła znikąd i zaskoczyła go samego. Podniósł wzrok na mężczyznę siedzącego naprzeciw niego i zaczytanego w scenariusz swojego autorstwa. Skupienie zarysowało widoczne zmarszczki biegnące od brwi pionowo w górę zgrabnego czoła. Policzek oparty na dłoni pokryty był dwudniowym zarostem, koszula była rozchełstana i wygnieciona. Radek nie mógł nie zastanawiać się nad tym, co sprawiało, że ktoś tak kompletnie niedbający o wygląd prezentował się znacznie lepiej od tych jego kumpli, którzy nosili tylko markowe ciuchy i nakładali jakieś żele, pasty i woski gdzie się tylko dało.

I czy to możliwe, że naprawdę wolał towarzystwo dopiero co spotkanego mężczyzny, którego w gruncie rzeczy prawie nie znał, od towarzystwa chłopaków, których znał od lat z podwórka, z boiska, ze szkoły, z klasy...?

– Co? – spytał Aleks, przyłapując chłopca na przyglądaniu mu się z zamyślonym wyrazem twarzy.

– Jak się bawiłeś, kiedy miałeś osiemnaście lat?

Mężczyzna uniósł brwi i dłonią, na której uprzednio się opierał, potarł bok szyi.

– Osiemnaście? Bo ja wiem... Zaczynało się chodzić po klubach, koncertach. Spotykałem się ze znajomymi, gadaliśmy nad kielichem o życiu i o tym, jak nas wszystko wkurwia. Odwiedzaliśmy się nawzajem z przyjaciółmi. Nie pamiętam za dobrze. To było dawno temu. A czemu pytasz?

– Czasem mam wrażenie, że coś jest ze mną nie tak... – wypalił Radek, nie mając pojęcia, czemu zwierza się mężczyźnie, który jest dwa razy starszy, jest jego pracodawcą i do tej pory ani razu nie wypytywał o jego życie.

– Naprawdę? No cóż, chyba każdy czasem tak ma. Ale pomyśl, nie porównujesz się z realnymi osobami, tylko z ich odbiciem w twoich oczach. A oni robią wszystko, żeby cię zmylić co do tego, kim są i jacy są w istocie. Tak samo jak ty im mydlisz oczy. Może stąd to się bierze. – Aleks powiedział to takim tonem, jakby rozmawiali o jutrzejszej pogodzie.

W oczach chłopca odmalowało się zaskoczenie. Przypomniał sobie o stygnącej herbacie i pociągnął łyk – a chociaż nie była już tak ciepła jak na początku, przestał odczuwać dotkliwy chłód, który nie opuszczał go od chwili, gdy parę godzin wcześniej jego przyjaciel przeszył go spojrzeniem zimnym jak lód.


Odprowadzę cię do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz