10. Odporność

141 9 0
                                    

Radek wrócił do domu i położył się do łóżka. Nie tak wyobrażał sobie pierwszy dzień ferii.

Przecież mówił, że mam nie przychodzić, powiedział głos w jego głowie. Pewnie gdzieś wyjechał...

Jego samochód stał przed domem, powiedział drugi głos.

No to wyszedł do sklepu albo na spacer...

Ale trochę tam siedziałem i nie wrócił.

Pewnie poszedł na dłuższy spacer.

Albo po prostu nie chce mnie widzieć, zakończył drugi, złośliwy głos. W końcu jestem tam prawie codziennie. Pewnie chce trochę prywatności i spokoju...

Obrócił się na bok i naciągnął kołdrę na głowę.

Może ma mnie dość? Może dlatego nie chciał, żebym przychodził? A może już w ogóle nie będzie chciał, żebym go odwiedzał...?

Czuł się zmęczony, jego ciało wciąż drżało z zimna, które przeniknęło go do szpiku kości. Jego skóra tajała z wierzchu, rozgrzewając się od ciepła otulającego go pod grubą kołdrą, jednak we wnętrzu wciąż czuł to samo, przejmujące zimno...

***

– Radek...

Było ciemno i gorąco, zbyt gorąco...

– Radziu, śpisz? – troskliwy głos mamy dobiegł od drzwi. – Dobrze się czujesz?

– Nie – wyjęczał chłopiec, czując jak jego ciało spływa potem, a głowę przyszywają igły bólu, który rozprzestrzeniał się coraz bardziej, im bardziej odzyskiwał świadomość.

Ciche, miękkie kroki mamy rozległy się jak kojący szelest wiatru wśród pożaru, który wypełniał jego ciało i umysł...

– Jesteś chory? – Cudownie chłodna dłoń dotknęła jego czoła. – Ojojoj. Jesteś. Wychodziłeś gdzieś?

Radek kiwnął głową.

– Pewnie znów się zaziębiłeś – westchnęła mama, zabierając dłoń. – Zawsze się za lekko ubierasz i nigdy nie zauważasz, że marzniesz, dopóki nie zaczniesz pokrywać się skorupką lodu – zażartowała. – No nic. To normalne. Jak tylko zaczyna się wolne, całe napięcie ze szkoły schodzi, organizm postanawia zluzować i zaraz jakieś paskudne wirusy i bakterie robią, co im się podoba. Ale szkoda, że akurat złapało cię na ferie...

– To lepiej niż jakbym miał omijać tydzień szkoły i później w nieskończoność nadrabiać zaległości – zauważył Radek słabo.

Mama spojrzała na niego tak, jakby pytała: „Czyżby?". Ale zamiast tego powiedziała:

– Miejmy nadzieję, że przejdzie ci szybciej niż w tydzień. Odpoczywaj, kochanie. Zrobię ci herbatę imbirową z miodem.

Kiedy tylko mama wyszła z pokoju, oczy chłopca napełniły się łzami – sam nie wiedział, czemu.

***

Trzy dni później Aleks wpatrywał się ponuro w SMS-a, którego przeczytał znacznie więcej razy, niż chciałby to przyznać:

[Jestem chory. Na razie nie będę przychodził, przepraszam.]

Starał się stłumić gorzki zawód, który go wypełnił po przeczytaniu wiadomości. Tak będzie lepiej, wmawiał sobie do znudzenia, lecz nie potrafił siebie do tego przekonać. Dni bez obecności spokojnego, radosnego, ciekawskiego chłopca wydawały mu się teraz nieskończenie nudne i monotonne.

Ponadto za każdym razem gdy przypomniał sobie samotną sylwetkę siedzącą na jego schodach na mrozie, wyzywał się od największych idiotów i obwiniał się o to, że to z jego winy chłopiec musiał teraz spędzać ferie w łóżku.

W końcu nie wytrzymał. Chwycił telefon i napisał:

[Jak zdrówko? Moje książki mówią, że się za Tobą stęskniły.]

Wysłał wiadomość, zanim zdążył się rozmyślić, choć już po chwili zaczął tego żałować.

***

Następny dzień przyniósł kilka stopni ocieplenia i Aleks postanowił wyjść na spacer w ramach kuracji antydepresyjnej, która, jak czuł, była mu bardzo potrzebna. Woda szumiała w rzece, jednak brzegi były wciąż skute lodem, gdzieniegdzie białym, w innych zaś miejscach przejrzystym i połyskliwym jak szkło. Barwne kaczki o przemokniętych piórkach taplały się beztrosko w lodowatej wodzie; kiedy jedna z nich zanurkowała, Aleks aż się wzdrygnął. Zaczął się zastanawiać, jak to jest być kaczką.

Właśnie wtedy na skraju pola widzenia pojawiła się smukła postać, wlokąca się przez opustoszałą uliczkę w stronę mostu przerzuconego nad rzeczką. Przez chwilę myślał, że umysł płata mu figle, ale nie – z niczym nie pomyliłby tej sylwetki i płynnych, instynktownych ruchów.

– Hej! – krzyknął. – Radek!

Chłopiec obrócił się, zaskoczony. Aleks podbiegł do znieruchomiałej sylwetki i gdy się zatrzymał, nie był pewny, dlaczego jego serce bije tak szybko.

– Co tu robisz? Nie leżysz w łóżku?

– Nie mogłem wytrzymać – mruknął Radek. – Tylko nie mów mojej mamie.

Jego głos był niski i zachrypnięty. Nos miał czerwony, powieki podpuchnięte, oczy załzawione. Włosy w nieładzie. A mimo to Aleks jeszcze nigdy nie patrzył na niego z taką radością.

– Dobrze cię widzieć – powiedział ciepło, a ich oczy spotkały się na dłuższą chwilę. Jednak Radek wyglądał na tak zaskoczonego, że mężczyzna szybko się zmieszał. Przeniósł wzrok na małego ptaszka ćwierkającego w koronie pobliskiego drzewa. – Dostałeś moją wiadomość?

– Nie – odpowiedział chłopiec. W jego głosie brzmiało dziwne napięcie. – Mama zabrała mi telefon. Powiedziała, że nie wyzdrowieję, jak będę ciągle wlepiać oczy w ekran. Twierdzi, że muszę dać umysłowi odpocząć. Myślałem, że zwariuję.

– Aha...

– A co napisałeś? – spytał Radek po chwili.

– Em... Byłem ciekaw, jak się miewasz, i czy są jakieś perspektywy, że wrócisz do moich książek przed końcem tygodnia.

– O – powiedział Radek. Pociągnął nosem. – Mam nadzieję. Głowa już mnie nie boli i ogólnie czuję się całkiem w porządku. Dam ci znać, jak mama uzna, że już mogę przyjść.

Aleks nie mógł się nie uśmiechnąć.

– Fajnie.

Był prawie pewien, że na twarzy chłopca też pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Na ten widok w jego klatce piersiowej coś drgnęło; chwilę później z jego ust wyleciały słowa, zanim zdążył choć trochę je przemyśleć.

– W sumie mamy niedaleko... Chciałbyś wpaść na herbatę? – spytał, wskazując kciukiem za plecy.

Teraz już nie mógł mieć wątpliwości. Kąciki ust chłopca uniosły się w górę, a jego twarz przyozdobił uroczy, nieśmiały uśmiech.

– Tak... ale lepiej nie. Nie chcę cię zarazić.

Do Aleksa ta odpowiedź ledwo dotarła. Zagubił się w zieleni oczu, które zerknęły na niego niepewnie... i z nadzieją? Nie, pewnie mu się wydawało. Nie mógł ufać samemu sobie w ocenie tych rzeczy.

– Ach. No tak. No to... do zobaczenia. Wpadnij, kiedy tylko będziesz mógł. Jak już będziesz się czuł na siłach. I jak będziesz chciał.

Zawrócił w stronę domu. Kiedy obejrzał się za siebie, zobaczył, że chłopiec odprowadza go wzrokiem. Chyba nadal się uśmiechał.


Odprowadzę cię do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz