32. Szczerość

133 10 2
                                    

– Nikt nie myśli o mnie w ten sposób – usłyszał w końcu. Spojrzenie było odwrócone, słowa ciche, wychodziły z trudem. – Żaden facet nigdy nie uzna, że jestem atrakcyjny.

– Co? Czemu tak myślisz?

Radek odważył się ponownie skierować na niego wzrok, do spółki dobierając smutny, lekko ironiczny uśmiech.

– Jeszcze pytasz? Spójrz na mnie. – Rozpostarł ręce, jakby chciał zaprezentować światu wszystkie swoje niedoskonałości. – Nie mam żadnych zainteresowań. Nie wiem, co chcę robić w życiu. Nie jestem ani szczególnie mądry, ani utalentowany. Nie mam wielkich ambicji. Ani w ogóle nic do zaoferowania. Nikt z moich znajomych nie miał problemu z tym, aby wyrzucić mnie ze swojego życia. Nikt nigdy nie powiedział mi, że mu się podobam. Nigdy z nikim się nie całowałem. Podobno dorosłość zaczyna się, kiedy jest się już z grubsza ukształtowanym człowiekiem. Ja tak wkraczam w dorosłość. – Otwarte ramiona wyglądały jak rzucane w przestrzeń wyzwanie. – To mój kształt. Jestem zwykły, nielubiany, samotny, niepożądany.

Te słowa wdarły się do umysłu Aleksa ostre jak noże, raniące. Patrzył na chłopca z szokiem. Wiedział, że miał zaniżoną samoocenę, ale to? Nie miał pojęcia, jak mogły narodzić się w nim takie myśli.

– Jak możesz tak mówić? – spytał z przejęciem. – Jesteś jedną z najbardziej niezwykłych osób, jakie znam. W najlepszym tego słowa znaczeniu.

Radek spojrzał na niego z wdzięcznością, ale to nie było radosne uczucie. Patrzył tak, jakby mówił: „Dziękuję, że próbujesz, ale to nic nie da".

– To nieprawda, że nikt nie myśli o tobie w ten sposób – spróbował Aleks znowu, czując, że balansuje niepewnie na granicy tego, co bezpieczne.

– Prawda.

– Nie.

– Tak.

– A właśnie że nie.

– A niby skąd możesz być tego taki pewien?

Aleks sam już nie wiedział, co czuje. Irytację, złość, dogłębne poruszenie i bezdenny smutek. Współczucie, miłość, rozpacz. Desperację.

– Ja uważam, że jesteś atrakcyjny. Podobasz mi się.

Słowa wypłynęły, zanim dostały zielone światło, i zawisły w powietrzu między nimi, nie wiedząc, co dalej ze sobą zrobić. Chłopiec patrzył na niego z powątpiewaniem, jakby nie był pewny, czy to miał być żart, czy chęć pocieszenia. Aleks zmarszczył brwi. To spojrzenie go zabolało.

– Co to za mina? Uważasz, że takie wapniaki jak ja mogą już tylko kochać spokój, wygodny fotel, książki i pomidory w ogródku?

Radek nie odpowiedział. Nie rozumiał. Czekał.

– No to dowiedz się, że mam obsesję na puncie twojej skóry. – Mężczyzna zrobił krok w jego kierunku. Już nad sobą nie panował. – Kiedy pierwszy raz zdjąłeś szalik w moim domu, myślałem, że zemdleję. Masz piękną szyję. Za każdym razem, kiedy na nią patrzę, mam ochotę ją ugryźć i dać ci tyle przyjemności, że będziesz błagał o więcej. – Dwa kolejne kroki. – Kiedy jesteś blisko, czuję twój zapach i chcę sprawić, że cały będę pachniał tobą, a ty mną... – Aleks zatrzymał się pół metra od chłopca, który stał osłupiały, z szeroko otwartymi oczami. – Twoje usta to czysta perfekcja. Od miesięcy marzę o tym, aby ich zasmakować. Mam ochotę wsunąć palce w twoje włosy i przyciągnąć cię blisko, zagarnąć cię dla siebie. A potem... – jego głos drżał, gdy płynęły kolejne słowa – uświadamiam sobie, że gdybym to zrobił, zapewne już nigdy nie przekroczyłbyś progu mojego domu i nie popatrzył mi w oczy.

Przez osiem najdłuższych sekund dialog odbywał się tylko między dwoma parami oczu o barwie stali i letniej zieleni.

– Ale cóż... – powiedział Aleks, odwracając wzrok. – Wiedziałem, że pewnego dnia nie wytrzymam i przehandluję twoją przyjaźń za bezsensowną szczerość.

A potem zrobił coś, co dopiero wprawiło Radka w osłupienie. Schował twarz w dłoni, a jego smutek spłynął po nieogolonych policzkach w postaci łez. Płakał bezgłośnie i bez ruchu, jakby zamienił się w skałę, aby ukryć swój ból.

Ręka chłopca drgnęła, ale zamarła, zanim miała szansę wykonać zdecydowany gest. To samo spotkało stopę, która chciała postąpić naprzód, ale w ostatniej chwili się zawahała.

– Aleks...? – Radek zagadnął cicho.

Mężczyzna pokręcił głową i opadł na ziemię, przytłoczony jakimś niewypowiedzianym brzemieniem. Jego ramiona były skulone, wyglądał, jakby chciał się schować, ale nie miał gdzie. Był niemiłosiernie obnażony, wystawiony na wzrok, w którym rodziło się pełne niedowierzania zrozumienie, i skazany na ocenę tej jednej osoby, na której opinii naprawdę mu zależało.

– Aleks. Słuchaj – powiedział Radek cicho, kucając i kładąc dłoń na ramieniu unoszącym się i opadającym w rytm nieregularnego oddechu. – Zawsze będziesz moim przyjacielem.

Dłoń mężczyzny opadła bezwolnie, odsłaniając zaczerwienione oczy, które z nieśmiałą nadzieją zaczęły szukać w twarzy chłopca potwierdzenia tych słów.

– Czyli ty też jesteś...? – zagadnął Radek.

– Jestem, cholera. – Głos był wilgotny i zachrypnięty. – Jestem. I to żałosnym.

– Nie mów tak. Lubię cię takim, jakim jesteś.

– Bo jeszcze mało o mnie wiesz – mruknął Aleks.

– Coraz więcej. I wcale mnie to nie zniechęca.

Ciepła, drobna dłoń zsunęła się wzdłuż ramienia, wzbudzając w nim drżenie. Palce odnalazły palce i splotły się z nimi w uspokajającym geście.

– Chodź. Wracajmy.

Aleks podniósł się posłusznie i ruszyli w drogę powrotną, choć dobrze wiedzieli, że nie mogą wrócić.


Odprowadzę cię do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz