39. Powrót

167 9 2
                                    

Powrót był jednocześnie najłatwiejszą i najtrudniejszą rzeczą na świecie.

Najłatwiejszą – bo wszystko w nim rwało się do tych ścian, gdzie zaznał tyle szczęścia. Bo wabiła go nadzieja, że może to odzyskać. Bo jego miejsce było tutaj, co do czego stracił wszelką wątpliwość, gdy zagłębił się w znajomym, choć mocno zakurzonym fotelu, a z jego oczu popłynęły łzy. Jego serce się nie myliło.

Najtrudniejszą – bo razem z tym przekonaniem przyszedł strach. Wiedział, czego chce. Nie wiedział, czy odważy się po to sięgnąć. Nie wiedział, czy powinien. Nie wiedział, czy ma do tego jakiekolwiek prawo. Bał się, że znów wszystko zepsuje.

Kiedy przejeżdżał koło jego domu, całą siłą woli musiał skupić się na drodze, zamiast z nadzieją patrzeć w okna. Na tym zadupiu było cholernie ślisko. To był jakiś cud, że udało mu się dojechać w jednym kawałku, z myślami dryfującymi tak jak jego samochód na lodowej tafli jezdni.

Z westchnieniem zdjął buty, wkopując je pod stół, kurtkę przerzucił przez oparcie kanapy, szalik położył na stole. Schował twarz w dłoniach. Jaki powinien być jego następny krok? Był przerażony.

Nie minęło pięć minut od kiedy przekroczył próg domu, gdy rozległ się dzwonek u drzwi.

– Ktoś widać bardzo się za mną stęsknił... – mruknął Aleks i poszedł otworzyć, wymijając walizki porzucone w przedsionku.

W półmroku zimowego wieczoru, ubrany tylko w bluzę i niedbale zawinięty szalik, stał Radek. Aleks zamarł z dłonią wciąż na klamce.

– Hej – powiedział Radek.

– Hej – powiedział Aleks.

– Mogę wejść?

– No jasne – Aleks zreflektował się i przepuścił gościa w drzwiach. – Masz niezłe wyczucie. Dopiero co przyjechałem.

– To nie wyczucie. Widziałem twoje auto przez okno.

Chłopiec zdjął buty, drżąc z zimna.

– Czemu nie ubrałeś kurtki? – zrugał go Aleks, ale nie wypadł przekonująco. W jego głosie pobrzmiewała troska i jakaś łagodność, może wręcz czułość. – Właśnie poodkręcałem kaloryfery, ale trochę zajmie, zanim...

– Nie potrzebuję kaloryfera – przerwał mu Radek, podchodząc do niego. Wyciągnął czerwone od zimna dłonie i splótł je za plecami mężczyzny, przytulając go mocno. Aleks, zaskoczony, dopiero po chwili ostrożnie odwzajemnił uścisk. Trwali tak przez chwilę, a potem jak gdyby nigdy nic Radek odsunął się i wszedł do salonu, gdzie zapadł się w swoim ulubionym fotelu – tym samym, z którego dopiero co podniósł się gospodarz. Aleks nie widział jego twarzy.

– Zrobię gorącej herbaty – zaproponował i zniknął w kuchni.

Jego ręce drżały, gdy nalewał wody, wyciągał kubki, wygrzebywał herbatę. Serce dudniło. Przez rozgorączkowane myśli przebiegały setki scenariuszy. Nie wrócił do pokoju, póki nie usłyszał pstryknięcia czajnika, które zabrzmiało jak wyrok. Zalał torebki w dwóch kubkach i ruszył w stronę nieuniknionej konfrontacji.

Radek siedział w tej samej pozie, bez ruchu. Patrzył w zimny, ciemny kominek, w którym kupka popiołu i plamy sadzy były jedynym śladem po tym, że kiedykolwiek biło od niego ciepło. W jego oczach było coś, co kazało Aleksowi ściszyć głos, kiedy oznajmił:

– Herbatka gotowa.

Postawił kubki na stoliku, jednak nie mógł zdobyć się na to, aby usiąść. Stanął pod ścianą. Tu było bezpieczniej.

Odprowadzę cię do domuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz