Rozdział 16

11.5K 505 7
                                    

Ava

Po przyjemnym weekendzie nastał niestety poniedziałek i powrót do pracy. Wczoraj pod wieczór do Braysona zadzownił Matt z przeprosinami, że nie da rady wpaść. Wypadło mu coś bardzo ważnego i w dodatku mieli spotkać się dzisiaj w przerwie na lunch. Po pracy miałam jechać do swojego mieszkania, aby pozabierać najważniejsze rzeczy. On razem z naszym synem przeciwko mnie. Nie miałam dużych szans. Rano razem zwieźliśmy Liama do przedszkola, a z powrotem miał odebrać go Brayson i jechać prosto do mieszkania. W przerwie na lunch oczywiście do mojego biura zawitała przyjaciółka z dwoma pudełkami domowego obiadu. Byłam jej ogromnie wdzięczna.

- I jak tam weekendzik z panem Blackiem? – spytała patrząc na mnie spod głuch rzęs.

- Liam go pokochał...

- Kochana to wie każdy. Od czterech lat jesteś dla Liama. Należy ci się coś dla samej siebie. I dobrze wiesz co miałam na myśli – zaśmiała się, ale miała rację. Zawsze na pierwszym miejscu był syn. Nie mając wsparcia mężczyzny, z którym mogłabym dzielić rodzinne obowiązki nie myślałam w ogóle, aby zrobić coś dla siebie. W ten weekend odpoczęłam jak nigdy. Wczoraj praktycznie całe popłudnie Brayson zajmował się Liamem, a ja w tym czasie wzięłam ponad pół godzinną kapiel, która zrelekasowała moje ciała za wszystkie czasy. I musiałam przyznać, że mężczyzna miał wspaniałą wannę z hydromasażem. Patrząc teraz na to mieszkanie z nim przyniesie wiele korzyści.

- Było wspaniale. W końcu poczułam się jak w domu i wiedziałam, że nie muszę się martwić o Liama, bo jest w dobrych rękach. Mogłam odpocząć psychicznie od natłoku myśli. Zwyczajnie się zamknąć w tej złotej klatce bez nikogo nieproszonego. I ta noc...

- Ooo, noc? Wiedziałam! – pokręciłam głową śmiejąc się z jej reakcji. Nie zdążyłam nic odpowiedź, kiedy drzwi do gabinetu omal nie zostały wyrwane z zawiasamy, a do środka wparował wściekły Brayson, a za nim Matthew. Zdziwiona ich wparowanie uniosłem brew czekając na wytłumaczenia.

- Bray...

- Później ci wytłumaczę. Pakuj się i jedziemy do domu. Nie ma czasu. Matt niech wszyscy pracownicy wyjdą z budynku. Gdzie jest McCall? – co? – Ava, gdzie jest McCall?

- Nie ma go dzisiaj – odpowiedziałam. Nagle w całym budynku zawył alarm. Pracownicy zaczęli zbierać się przed budynkiem. Matt wyprowadził Caroline, a mnie Brayson. Będąc przed budynkiem firmy wszyscy dostali wytyczne od Braysona, aby wrócić do domu ciągle gdzieś dzwoniąc.

- Skurwiel! – wrzasnął odwracając się na pięcie.

- Brayson uspokój się. – Podszedł do nas jego przyjaciel z Carl u boku.

- Kurwa mać. – Nie wiedziałam co się dzieję, ale na pewno nic dobrego. – Matt znajdź mi go kurwa na już. – Zwrócił się do przyjaciela, a mnie złapał za łokieć i poprowadził do auta. Spojrzałam tylko zdezorienotwana na Carle i Matta.

- Powiesz mi co się dzieje? – zapytałam spokojnie.

- Jesteś w niebezpieczeństwie – uderzył pięściąw kierownicę.

- Co? O czym ty do cholery mówisz?

- Dostałem wiadomość taką samą, jak cztery lata temu tylko w formie smsa. Nie pójdziesz ani jutro ani w najbliższym czasie do pracy.

- Czemu?

- Bo chcieli wysadzić twój pierdolony budynek. Kurwa mać!

- Ale...

Nigdy cię nie opuściłem - ZOSTANIE WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz