Rozdział 6

70 5 0
                                    

Oczami Lizavietty (Avy)

-Spokojnie dziecko. Ava to wszystko zobaczy jednak teraz jestem pewny że jest zmęczona- wyjaśnił chłopcu na co ten poleciał do drzwi wejściowych rezydencji po chwili za nimi znikając. Poszliśmy jego śladem również udając się do środka. Po wejściu do wnętrza domu byłam w ogromnym szoku. Ten dom był niesamowity z zewnątrz był przepiękny ale wewnątrz nie miał sobie równych. Z moich rozmyślań wyrwała mnie starsza kobieta zmierzająca do wejścia.Na widok chłopca zalewa się łzami a następnie bierze go w ramiona


-Dzięki Bogu mój kochany chłopcze. Wróciłeś do nas- powiedziała przytulając chłopca

-Nie uduś go Meliss -odparł rozbawiony Louis. Po chwili zwrócił się do mnie a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech

-Meliss jest naszą kucharką i gosposią. Pracuje dla naszej rodziny od kiedy byłem w wieku Harrego-wytłumaczył przedstawiając kobiete

-Aha-tylko to zdołałam wydusić. Miałam mętlik w głowie

-Coś nie tak?-spytał chyba zauważając moje zmieszanie

-Nie tylko.. kiedy wyobrażałam sobie mafie nie do końca to miałam w głowie-na moje słowa ten prychnął i machnął ręką

-Ludzie którzy dla mnie pracują są raczej jak rodzina a nie podwładni-odparł poważnie. Byłam zaskoczona jego słowami

-Powinnam zadzwonić do doktora Henrego żeby sprawdził czy z Harrym wszystko w porządku. Nie wiemy co się z nim działo-zdenerwowana kobieta spojrzała na mnie oskarżycielsko z dezaprobatą

-Co? Nic mu nie jest nawet go nie dotknęłam- byłam zszokowana


-A kim ty jesteś właściwie? Jakąś panienką z ulicy! I ja mam ci wierzyć?- miała rację ale nie powiem zabolało. Nie powinnam tu być

-Wystarczy Meliss. Ava jest naszym gościem. Gdyby nie ona..- nie dane mu było dokończyć bo nagle ku zdziwieniu wszystkich chłopiec zaczął płakać

-Przysięgam tato. Nic mi nie zrobiła. Uratowała mnie. Dzięki niej udało mi się uciec. Nikt mnie nie skrzywdził-Harry patrzył na Louisa zapłakanymi oczami


-Dobrze dziecko. Już dobrze. Meliss zabierz go do łóżka. Przyjde do niego później- poinstruował mężczyzna. Kobieta wzięła chłopca za rękę prowadząc schodami na górę


-Prosze mnie posłuchać panie Cornis-nie dokończyłam ponieważ mężczyzna mi przerwał

-Louis


-W porządku. Louis nie musisz pozwalać mi tu zostać.-dokończyłam przerwaną mi wypowiedź


-Dlaczego miałbym nie chcieć tego robić?-spytał zdziwiony


-Przetrwałam już na ulicy dostatecznie długo. Nie zginę. Nic mi tam nie grozi dam sobie radę - przekonywałam ale jak grochem o ścianę. Mężczyzna uniósł ze zdziwieniem brwi po czym odwrócił się do swoich ludzi jakby nie usłyszał żadnego mojego słowa


-Dave? Ty Ethan i Patrick zabezpieczcie teren-następnie zwrócił się do mnie a jego niski głos był hipnotyzujący z domieszką rozkazu


-A ty zostajesz tutaj. Uratowałaś mojego siostrzeńca i zostaniesz tutaj dopóki nie zrozumiem co się stało-powiedział twardo


-Twojego siostrzeńca?-zapytałam zdziwiona. Mężczyzna wskazał na duży obraz na ścianie. Przedstawiał on piękną ciemnowłosą kobietę o spojrzeniu podobnym bardzo do Harrego


-Harry jest synem mojej siostry która zmarła na raka jak był jeszcze malutki. Ja go wychowuje. Ten dzieciak znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny. Uratowałaś go więc muszę wiedzieć..-przerwał by wziąć głębszy oddech-co się tam stało? Harry powiedział że masz kłopoty z ludźmi którzy go zaatakowali

Oddałam siebie za ratunek dla Harrego. To się stało pomyślałam. Gdy sobie to uświadomiłam momentalnie zbladłam . Dopiero teraz do mnie dotarło na co się zgodziłam. Wzięłam długi oddech czując że ciężar sytuacji mnie przytłacza. Nie wiedziałam co zrobić nie chciałam mówić prawdy ale z drugiej strony przysiągł że mnie nie skrzywdzi za to każda informacja może być także istotna dla bezpieczeństwa Harrego. Po chwili namysłu postanowiłam nie mówić nic na ten temat ja sobie jakoś poradze a nie chce narażać chłopca jeszcze bardziej


-To nikt ważny naprawdę. Ja umiem sobie poradzić a Harry jest bezpieczny -odparłam opierając się o ścianę i zamykając na chwilę oczy by zebrać myśli


-Jak sie nazywa? Bezpieczeństwo mojego siostrzeńca jest dla mnie bardzo ważne-powaga w jego głosie wywoływała dreszcze na moich plecach


-Nie pamiętam- odpowiedziałam myśląc że to kupi niestety z marnym skutkiem


-Myśle że pamiętasz doskonale-odparł wiercąc wzrokiem we mnie dziurę

-Zadbałam o bezpieczeństwo Harrego nic mu nie grozi a mną się nie musisz przejmować poradzę sobie- pewna swego odepchnęłam się od ściany o którą byłam oparta i stanęłam prosto lecz po chwili pożałowałam tego kiedy przed moimi oczami zaczęły tańczyć mroczki. Odruchowo złapałam się ściany starając utrzymać stojącą pozycję by Louis tego nie zauważył lecz moje nadzieje okazały się płonne

-Ava? Ava słyszysz mnie?

Snow Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz