Oczami Lizavietty (Avy)
-Harry dziecko nie rozmawia się o takich rzeczach przy jedzeniu. Wiesz o tym- upomniała chłopca gosposia Cornisów. Tłumiąc śmiech usiadłam przy stole na którym po chwili Meliss postawiła talerz pełen pachnącego bekonu i jajek wywołując moje zdziwienie
-Dziękuje Meliss -podziękowałam kobiecie następnie zwracając się do chłopca- eee.. Harry co tu się dzieje w sobotę?
-Wszystko co tylko chcemy! Łyżwy gry video sanki...- wymieniał podekscytowany. W tym czasie do stołu podszedł duży pies- To mój pies Bob
Pies na wzmiankę o nim zaszczekał a Harry podał mu trochę bekonu. Zadowolony psiak wyglądem przypominający owczarka przyjął przysmak radośnie mlaskając
-Ava chcesz może iść pobawić się ze mną na dworze?- spytał chłopiec z nadzieją w oczach
-Eee...czy to jest dozwolone?- po moim pytaniu Harry zerknął niecierpliwie na gosposię
- Możemy iść Meliss? Możemy?-prosił Harry z błagalnym spojrzeniem
-Na zewnątrz jest strasznie zimno. Nie chce żebyś szedł bez opieki kogoś dorosłego. Możesz poczekać na wujka?- odpowiedziała gosposia
-Ava może ze mną iść dopóki nie pojawi się tatko- odparł chłopiec dodając- Prawda Ava? Pobawisz się ze mną i tatkiem prawda?
Chłopiec wpatrywał się we mnie swoimi dużymi proszącymi oczami aż poczułam jak coś chwyta mnie za serce. I co teraz? Wiedziałam że nie powinnam. W ogóle nie powinno mnie tu być a tym bardziej nie powinnam nawiązywać z kimkolwiek relacji. Wpatrywałam się w chłopca myśląc co zrobić. Walić to
-Z przyjemnością - odparłam
CZYTASZ
Snow Angel
Acción18 letnia Lizavietta po ucieczce z piekła zwanego domem ukrywa się zamieszkując ulice Nowego Jorku. Jednak po czterech latach pewnego zimowego wieczora uratowanie małego chłopca z rąk swoich dręczycieli pociągnie za sobą ciąg nieoczekiwanych zdarzeń...