1

302 15 64
                                    

Siedziałem sobie na dachu patrząc się w jeden punkt. Wiatr rozwiewał me włosy. Byłem tu tylko ja i moje myśli. Nic po za tym. Westchnąłem, po czym podniosłem się i zszedłem na dół.

Pierwsze co to rozejrzałem się po okolicy, a następnie wszedłem do sklepu w którym pracował mój kumpel.
-Siema, znowu byłeś na dachu?- skinąłem głową, a następnie wziąłem sobie puszkę piwa i położyłem ją na kasę.
-Ty tak nie możesz. Niedługo podpadniesz w alkoholizm.
-Daj spokój, mam te jebane 21 lat więc mogę.
-Ty się niszczysz stary.- powiedział skanując produkt.
-Nie obchodzi mnie to. Jeszcze dołóż Marlboro.
-Clay możesz mi powiedzieć co ci się takiego przydarzyło, że się tak zachowujesz!?
-To wszystko, dziękuję.- przyłożyłem kartę do terminala i wyszedłem ze sklepu.

Jestem po prostu pewny, że go to nie obchodzi, ale chcę sprawić pozory. Jak każdy. Niby ci pomogą, niby zawsze będą, ale jak jest w końcu ta chwila na wsparcie to ich nie ma. Usiadłem sobie na ławce i otworzyłem sobie puszkę piwa. Zacząłem coś nucić pod nosem, aż nagle dosiadł się do mniej jakiś chłopak.
-Hej, widzę że potrzebujesz się odprężyć. Mam coś lepszego niż to.- wskazał na puszkę piwa.
-Huh, czyli co?
-Heroina.- wyjął strzykawkę z kieszeni i podał mi ją.
-Wiesz, pierwszy towar zawsze sprzedajemy za darmo na wypróbowanie. Jak coś tu jest mój numer.- Dał mi karteczkę z numerem telefonu, a ja uśmiechnięty schowałem ją do kieszeni. W następnej kolejności wziąłem strzykawkę i podałem sobie narkotyk. Od razu poczułem się rozluźniony i minimalnie rozbawiony wszystkim. Wszystko stało się jakby lżejsze. Schowałem strzykawkę do kieszeni, a następnie wyluzowany siedziałem sobie na ławce.
-CLAY!- Wstałem, a Nick przytulił mnie. Był zdyszany bo jak można się spodziewać biegł tu.
-Chcesz u mnie nocować? Do ciebie jest trochę daleko.
-Pewnie, ale co ze sklepem?
-Karl mnie zastępuje. Zadzwoniłem do niego i nawet mi nie mów, że nie było trzeba. Będę z tobą przez cały dzień bo coś musiało się stać.
-Wszy-
-Nie mów mi, że wszystko w porządku bo ja znam już prawdę. Jakby było wszystko okej nie upijał byś się, nie paliłbyś tyle i chuj wie co jeszcze. Chodź.- Westchnąłem, żeby chwilę później iść za brodatym przyjacielem. Szliśmy w ciszy, a w tle można było usłyszeć już świerszcze. Cóż, w końcu jest nawet późno. Miałem poczucia winy, że Karl przeze mnie będzie siedział w sklepie do północy. Psuje ludziom życie swoimi humorkami. W sumie już wiem czemu ludzie innych mają gdzieś. Mają swoje życie i kogo obchodzi, że akurat ty się czujesz źle. Jednak Nick taki nie jest. Co prawda jak bywało gorzej nikt nie zauważył, ale po tym jak siedziałem w łazience i już miałem się zabić szatyn mnie ocalił, przez co teraz zawsze zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły.
-Clay!
-Co tam?
-Jesteśmy już przy samochodzie. Wsiadaj.- Podrapałem się po głowie przez tą niezręczną sytuację. Zaśmiałem się nieśmiale, po czym wsiadłem. 

Gdy byliśmy pod domem Nicholasa obydwoje otworzyliśmy drzwi samochodu i wyszliśmy na zewnątrz.
-Poproszę Karla, żeby gdzieś indziej przenocował jak będziesz chciał.
-Nie! Przez ze mnie i tak musiał za ciebie wziąć drugą zmianę.
-To nie problem Clay.
-Niech wróci normalnie.
-Skoro tak uważasz.- wzruszył ramionami, a następnie poszliśmy w stronę domu Karla i Nicka. Weszliśmy do środka i usiedliśmy od razu na kanapę.
-Chcesz coś?- poczułem jak nagle Przeszły mnie dreszcze, a moje ciało się poci.
-Można otworzyć okna? Gorąco tu macie.
-W sensie jest 16°C w domu. Wiesz, Karl lubi jak jest zimniej. Mogę jeszcze bardziej zmniejszyć temperaturę jeśli chcesz.
-poprosiłbym.- Szatyn ze skrzywionym uśmiechem podszedł do urządzenia odpowiedzialnego za temperaturę i zmniejszył liczbę z 16°C do 14°C.
-Lepiej?
-O wiele lepiej.- W głowie miałem myśli czy nie kupić więcej Heroiny od tego typa.
-idę do łazienki.- chłopak skinął głową. Tak chwilę później stałem w łazience z karteczką z numerem. Ten gość miał ksywę Quackity. Wpisałem numer zapisany na karteczce, a on od razu odebrał.
-Dzień dobry, chciałbym się zapytać czy macie jeszcze heroinę?
-naturalnie. Jak dużo pan by chciał?
-em z 20g
-To będzie 750$.
-dobrze.
-Dzisiaj o 2⁰⁰ spotkamy się tam gdzie ostatnio.
-jasne.- rozłączyłem się, a następnie się załatwiłem. Gdy myłem ręce spojrzałem się w lustro. Zobaczyłem tam swoje odbicie. Marnego i brzydkiego blondyna. Jestem pewien, że nikt mnie nigdy nie zechce. W moich oczach zebrały się łzy którym dałem spokojnie spłynąć po policzkach.
-Clay długo jeszcze!? Siedzisz tam sporo czasu i zaczynam się martwić.- Wziąłem głęboki wdech, starłem swoje łzy i dla lepszego efektu się uśmiechnąłem. Z maską na twarzy wyszedłem z łazienki, po czym usiadłem na kanapę.
-Oglądamy coś?- zapytałem, a szatyn skinął głową i włączył od razu jakiś serial na Netflix.

Gdy była 1⁰⁰ ubrałem buty i wyszedłem z domu. Wszystko zrobię, żeby poczuć to szczęście jeszcze raz. Aktualnie stałem przed domem przyjaciela i zastanawiałem się czy to ma jakiś sens. Po co ja to robię? Żeby poczuć szczęście, a to może mi dać Heroina. Dokładnie o 2⁰⁰ znajdowałem się w umówionym miejscu gdzie zauważyłem tego samego człowieka co wtedy. Podszedłem do niego bliżej.
-Dobry wieczór.
-Witaj Clay! Masz pieniądze?- skinąłem głową, a następnie dałem mu je, a on w zamian dał mi woreczek pełny tego cuda. Uśmiechnąłem się na ten widok, a następnie zacząłem wracać. Ukryłem to w torbie i tak szedłem sobie ulicą. Kocham ten vibe. Lampy, spacer i własne myśli. Czy jest coś cudowniejszego? Według mnie nie. Kiedy tak szedłem to zobaczyłem chłopaka na ławce. Płakał słuchając piosenek. Podszedłem do niego, po czym szturchnąłem jego ramię. Podskoczył wystraszony, a następnie zdjął słuchawki.
-Kim jesteś i co chcesz?- zapytał ocierając swoje łzy.
-Chcesz się przytulić?
-Nie! Nie znam cię typie.- wywrócił oczami.
-To możemy się poznać. Jestem Clay.- Wystawiłem dłoń.
-George.- również podał swą delikatną i malutką rękę, przez co bluza mu się osunęła dzięki czemu mogłem zobaczyć jej wielkość.
-Fajny tatuaż. Czemu 69?- zapytałem patrząc na nadgarstek.
-Byłem głupi i młody, zamknij się.- zaśmiał się, a ja chwilę później do niego dołączyłem.
-Dasz mi swój numer?- zapytałem, a on skinął głową. Kiedy mi go pokazał jak najszybciej przepisałem go sobie na swój telefon i zapisałem go jako Georgie.
-To ja już będę zmykał. Do zobaczenia!
-Do zobaczenia Clay!- Jak wypowiedział moje imię poczułem, że robi mi się ciepło w brzuchu roi się tam od motyli.

Kiedy wróciłem do domu zobaczyłem w salonie Karla i Nicka tulących się do siebie.
-No kto to wrócił?- zapytał Karl, który właśnie wstał z kanapy.
-Gdzie byłeś Clay?- Było widać to zmartwienie w jego wyrazie twarzy.
-Zachowujecie się jak moi rodzice. Chcę was uświadomić tylko, że nie jestem dzieckiem, a wy nie jesteście moimi rodzicami.
-Niech ci będzie. Idź się położyć.- powiedział zrezygnowany Nicholas. Tak właśnie wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Kiedy usłyszałem, że chłopaki weszli do swojego pokoju to wziąłem woreczek i poszedłem z tym do łazienki. Tak uśmiechnięty rozsypałem trochę proszku na umywalkę i wciągnąłem to nosem, a po chwili mogłem poczuć tę poprawę humoru. Tak zadowolony położyłem się spać co szło mi dość pokornie. Przewracałem się z boku na bok, ale nic to nie dało. Co ze mną jest nie tak? Jakoś nad ranem dopiero zasnąłem.

I'll try change myself just for you||Dreamnotfound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz