16

81 5 0
                                    

Otworzyłem ociężałe powieki, następnie zamrugałem kilka razy, żeby przyzwyczaić się do światła. Poleżałem tak chwilę, a później wydostałem się jak najostrożniej z uścisków partnera. Spał sobie spokojnie na kanapie brudnej od naszych zabaw. Zapiekły mnie policzki gdy ponownie sobie odtworzyłem sceny z wczorajszej nocy. Po paru sekundach postanowiłem go zanieść do naszej sypialni. Dlatego właśnie wziąłem George'a na pannę młodą i zaniosłem go do pokoju. Tam usadowiłem go na łóżko przykrywając szczelnie kołdrą. Popatrzyłem jeszcze na jego spokojną twarz, po czym poszedłem posprzątać ten bałagan w salonie. Kiedy wszystko było ogarnięte pochłonęły mnie melancholijne myśli. Zaczęło się od jednej niewinnej, a skończyło się na wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach z mojego życia. Zacząłem panikować, że wszystko się popsuję. Miałem wrażenie jakby to co się teraz dzieje nie było prawdziwe. Jakbym żył w jakieś iluzji. Zacząłem nerwowo chodzić w kółko czując potrzebę zażycia prochów. Nie powiem, że wcześniej po wyjściu z ośrodka tak nie miałem. Bo miałem, ale nie aż tak. To było silne. Silniejsze niż ja. Chciałem już zadzwonić do dilera, ale w samą porę zszedł mój skarb.  

-Clay?- ziewnął.-Co się dzieje?- podszedł i schował mnie w swoich objęciach.
-Spokojnie, jestem tu.- powiedział i zaczął uspakajająco masować mi plecy.

-Ja chciałem.- George się odsunął. 

-Znowu?- Zmarszczył brwi.
-Kurwa, Clay.- złapał się za głowę.
-albo zapiszesz się do psychologa, albo z nami koniec.- Wytrzeszczyłem oczy. Czas jakby się zatrzymał, a ja patrzałem na niego z zaszklonymi oczami.

-Przecież byłem! I chuja mi pomógł.- George westchnął.

-To dla twojego dobra.- stwierdził.

-Chuj mnie moje dobro. Obchodzisz mnie tylko ty!

-To pójdź na terapię dla mnie. Nie mogę patrzeć jak cierpisz. Mówisz, że jesteś szczęśliwy, a potem chociaż raz na tydzień widzę jak chcesz wrócić do ćpania.

-Niszczę cię tym, prawda? Lepiej by było gdybym znikł, co nie?

-Nie kurwa. Lepiej by było jakbyś się wyleczył, żeby być szczęśliwym.- Głos mu się łamał.

-przepraszam, ale mnie się już nie da naprawić. Jestem zniszczony i nic tego nie zmieni.

-Nie, ty nie chcesz tego zmienić. Wysłuchaj mnie chociaż raz i zapisz się na tą cholerną terapię!- Westchnąłem.

-Dobrze.- George uśmiechnął się, łzy kapały jedna za drugą.

-Na prawdę?

-skoro ma cię to uszczęśliwić to tak. Zrobię to dla ciebie.- Niski brunet o czekoladowych oczach wtulił się we mnie szlochając cicho. Schowałem go w swoich ramionach dając wypuścić każdą emocję, która w nim siedziała.
-Ale na prawdę pójdziesz?

-mhm.- wymruczałem chowając głowę w jego włosach.

-Kocham cię Clay!- ścisnął materiał mojej bluzy tuląc się do mnie. Po godzinnym przytulaniu postanowiliśmy zrobić śniadanie. Padło na bekon z omletem. Tak więc brunet przygotowywał śniadanie, a ja poszedłem do sklepu po sok. Kiedy byłem już w budynku rozglądałem się nie mogąc zdecydować się na jeden karton słodkiego napoju. Minęło kilka minut, ale postanowiłem, że wezmę trzy smaki. Spakowałem do koszyka więc jabłkowy, pomarańczowy i wiśniowy. Przechodząc przez kolejne alejki zauważyłem jakby znajomą twarz. Brązowe oczy, czarne włosy, czapka na głowie. Jedyna rzecz, która mi nie pasowała do opisu Quackity'ego to właśnie zarost. Postanowiłem śledzić tego mężczyznę, więc zacząłem za nim podążać. Kryłem się w różnych alejkach próbując nie zwrócić na siebie uwagi. Serce mi stanęło w gardle gdy podszedł do mnie.

I'll try change myself just for you||Dreamnotfound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz