6

85 11 32
                                    

-Wstawaj Clay! Dzisiaj Alex ci nie odpuści.- Otworzyłem swoje zaspane oczy i ujrzałem nad sobą George'a.    

-Co?- zapytałem jeszcze nie kontaktując.

-Gówno, wstawaj chłopie bo do pracy dzisiaj.

-Która godzina?- zapytałem przecierając twarz rękoma.

-Weź ty wstawaj bo nie wytrzymam.- Usiadłem na łóżku rozciągając się, a po chwili dostałem ciuchami w twarz.
-Ubieraj się.

-Czekaj, jak ty tu wszedłeś?- Ten spojrzał się na mnie.

-Karl mnie wpuścił. Co ci się stało w rękę?- zapytał pokazując na dłoń.

-Nic takiego. Idę się ubrać.- powiedziałem od razu kierując się do toalety. Tam wykonałem poranną rutynę, po czym się ubrałem i wyszedłem.

-No w końcu ile można na księciunia czekać.- Blondyn wywrócił oczami.

-okresu dostałeś?- Ten westchnął, chwycił moją dłoń i zaczął ciągnąć na dół. Gdy wyszliśmy przed dom stał tam czarny wóz.

-Właź do auta.- powiedział sam siadając za kierownicą.

-Co ci kurwa jest?- zapytałem zamykając drzwi od auta.

-nic.- powiedział odpalając auto, a ja szybko zapiąłem pasy. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy. Nie wiem co się stało, ale zamierzam się tego dowiedzieć.

Kiedy dotarliśmy na miejsce opuściliśmy pojazd, po czym weszliśmy w jakiś zakamarek.

-Siema, macie towar?

-Mamy. Daj pieniądze.- wystawił rękę, a chłopak dał mu zapłatę. Chwilę później George przekazał klientowi biały proszek. Tak po udanej transakcji wróciliśmy do auta.

-Nie było tak źle, prawda?- skinąłem głową, a ten westchnął.

-Coś się stało?- zapytałem.

-Teraz będzie trochę problematyczny typol. Ostatnio mi groził nożem bo nie miał hajsu. No, ale taka praca.- przestraszyłem się trochę.
-Ale nie martw się. Ja wezmę pistolet, a ty mu będziesz sprzedawać towar. Tylko pamiętaj, najpierw ma dać pieniądze, a ty później mu dajesz towar.- skinąłem głową na słowa chłopaka, po czym zacząłem wyglądać przez okno.

-Tak w ogóle jak się dzisiaj czujesz?- Zaczął temat, a ja się na niego spojrzałem.

-Dobrze.- Gówno prawda, ale jakbym powiedział źle zaczęły by się pytania "czemu?", "Co się stało?" "Co ci leży na sercu?" i tak dalej, a ja wiem tyle że czuje się źle. Nie wiem czemu. Po prostu czuję się źle. Czy musi być jakiś powód?

-Jesteś pewien?- dopytał.

-Tak.- podniosłem ton głosu. Miałem ochotę się teraz naćpać.

-Ale czemu jesteś taki nerwowy?

-Możesz przestać pytać!?- wywrzeszczałem, a ten przestał się odzywać. Wtedy wiedziałem, że zjebałem. Jestem takim durniem. W tym momencie miałem ochotę się popłakać, ale nie mogę. Nie umiem płakać przy innych. Czasem się zdarza, ale aktualnie przez poczucie, że ktoś siedzi przy mnie te łzy nie chcą wylecieć.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu wziąłem towar, a brunet wziął broń. Szedłem za George'em i kiedy byliśmy na miejscu nikogo tam nie było. Niedługo później przyszedł jakiś chłopak. Miał nóż w ręce.

-Odłóż to bo strzelę.- powiedział brunet odbezpieczając broń, a następnie wycelował ją w tego człowieka.

-Nie masz psychy.- powiedział podchodząc do mnie i przyłożył mi nóż do gardła. Przeraziłem się. Syknąłem gdy poczułem jak ten przejechał delikatnie nożem po mojej skórze. Nagle usłyszałem strzał, a typ upadł na ziemię. Dobrze, że byliśmy w jakimś zakamarku.

-Nic ci nie zrobił?- dotknął rany.
-Na szczęście lekkie nacięcie.- wtulił się we mnie. Chwilę później odsunął się, złapał mnie za rękę i tak zaczęliśmy biec w stronę samochodu.

Kiedy wsiedliśmy do auta George jak najprędzej odjechał stamtąd, a ja siedziałem w szoku. Nie wiedziałem co się właśnie stało. Prawie straciłem życie. Nagle zacząłem się śmiać, a brunet się na mnie spojrzał.

-Co cię tak bawi?- powiedział wracając wzrokiem na ulicę.

-Nic.- Brunet nic nie powiedział tylko włączył muzykę. Sam do końca nie wiedziałem co mnie śmieszyło. To, że mogłem tam zginąć? A może to, że udało mi się przeżyć. Tak właściwie to po co żyjemy? Niektórzy żyją dla osoby, inni dla pieniędzy, a jeszcze inni dla zwierząt. Jest wiele powodów, ale czy jest w tym jakiś sens. W końcu i tak kiedyś umrzemy, więc czy to robi jakąś różnicę?

-O czym tak myślisz?- przerwał ciszę ciemnooki.

-Po co jest wszystko?- zapytałem, a George patrząc dalej na drogę uniósł jedną brew do góry.

-Co masz na myśli?- zapytał, a ja spuściłem głowę w dół.

-Nie ważne.- Nagle się zatrzymaliśmy.

-Wysiadaj bo mamy kolejne zlecenie. I jak wrócimy do auta masz mi powiedzieć o co ci chodziło.- pogroził mi palcem. Westchnąłem wychodząc z samochodu, a następnie poszliśmy w ciemną uliczkę.
-Masz worek. Pamiętaj, najpierw ma dać kasę.- skinąłem głową idąc za szatynem.
Kiedy zobaczyłem, że George podchodzi do jakiegoś mężczyzny również tam podszedłem.

-Kasa.- powiedziałem, a on pokazał mi kilka banknotów. Chciałem już je wziąć, ale zabrał mi je z przed nosa.

-pokaż towar.- wyjąłem torebeczkę tak, żeby mężczyzna nie mógł jej zabrać.
-mhm. Ciekawe.

-Pieniądze najpierw.- powiedziałem. Zirytowany mężczyzna dał mi je. Sprawdziłem jeszcze czy są prawdziwe, po czym dałem mu narkotyk.

Kiedy wykonaliśmy wszystkie zlecenia pojechaliśmy do mojego domu. Tam od razu rzuciłem się na kanapę, a George się mi przyglądał.
-Co?- zapytałem, a on usiadł obok mnie.
-No co?- spytałem się ponownie, ale dalej zero odpowiedzi.
-No weź coś powiedz.- powiedziałem trochę przerażony jego zachowaniem.

-Ja nie zapomniałem Clay. O co ci wtedy chodziło?- Przez chwilę nie rozumiałem o czym on mówi, ale chwilę później wiedziałem co ma na myśli.

-Nie ważne.- powiedziałem patrząc się na sufit.

-Co miałeś na myśli mówiąc "po co jest wszystko"? Powiedz mi.- pokręciłem głową, a następnie wstałem i poszedłem się naćpać. Zamknąłem się w swoim pokoju od razu wysypując biały proszek na biurko, żeby chwilę później uformować to w dwie białe kreski. Wziąłem głęboki oddech, a następnie wciągnąłem to. Pociągnąłem nosem otrzepując go trochę, po czym opuściłem pokój.    

-Clay, co się dzieje?- zapytał George, który stał przed moim pokojem.

-Czuję się zajebiście. Nie wiem o co ci chodzi.- Zacząłem się śmiać.

-Brałeś.- pokręciłem głową, a następnie przypiliłem go do ściany. On głośno przełknął ślinę patrząc na moje oczy. Zbliżałem się do jego twarzy powoli, żeby po chwili połączyć nasze usta w pocałunku.

Co mnie zdziwiło George oddał pocałunek. Poruszaliśmy swoimi wargami, aż nie poczułem odepchnięcia, przez co nasze usta się rozłączyły. Spojrzałem się na bruneta, który miał zaszklone oczy. Stał bez ruchu i wpatrywał się we mnie.

-Zrobiłem coś źle?- zapytałem.

-Tak. Jesteś naćpany.- powiedział, a po polikach zaczęły mu spływać łzy.

-To jakiś problem?- zapytałem.

-To, że pocałowałeś mnie, ale czy to coś znaczyło? Z resztą teraz się nie dowiem. Idę do domu.- opuścił mój dom. Zostałem sam z moimi myślami. Bez George'a. Bez mojej jedynej różyczki. Co mnie obchodzą inne jak nie ma mojej? Karl i Nick też pojechali. Zostałem sam jak palec.

I'll try change myself just for you||Dreamnotfound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz