Rozdział Czwarty

39 2 0
                                    

Seth schował skrzydła wchodząc do pałacu. W środku czekał na niego Paprot.

-- Szybki jesteś. -- zauważył.

-- Odkąd zanurzyłem się w Źródle skrzydła działają lepiej. Odkryłem że jestem w stanie latać szybciej od dźwięku. -- powiedział chłopak. -- Przydaje się w długich podróżach.

-- Dostałeś wiadomość?

-- Twój ojciec streścił mi sytuację. Za jego radą wysłałem widmo z Krasnowidu aby dowiedzieć się co z Pustką.

-- Rozsądne posunięcie -- pochwalił go Paprot.

-- Gdzie Kendra?

-- Nie wiesz? -- zdziwił się były jednorożec.

-- Król Wróżek powiedział tylko że mogą się przydać i razem z Merekiem się teleportowali.

-- Weszli do Zzyzxu.

-- Co!? -- wykrzyknął chłopak.

-- Szukają Ronodina, może nam pomóc z problemami. -- powiedział Paprot.

* * *

Przed Kendrą znajdowała się wielka czarna kotara przysłaniająca widok. Wędrowiec zaczął coś szeptać w nieznanym jej języku. Wokół nich pojawiła się świetlista aura.

-- Kendro. -- odezwał się. -- Jeśli możesz świeć tak aby nas nie oślepiło, wiele tutejszych istot nie znosi światła.

Daleko od nich słychać było wrzaski, jęki i śpiewy.

-- Gotowa na spotkanie? -- spytał jednorożec. Dziewczyna odchyliła kotarę i cała trójka weszła do pięknego ogrodu. Podleciały do nich trzy małe wróżki. Zignorowali je patrząc na środek polany. Olbrzymi demon z porożem łosia wstał i czekał na nich. Orogoro wyglądał tak jak go zapamiętała Kendra, z tym wyjątkiem że teraz zamiast nogi miał protezę. Demon podpierał się toporem jak laską, zbliżyli się do niego.

-- Znów się widzimy. -- powiedział dudniącym głosem. Demon cuchnął niczym zagroda dla zwierząt. -- Znów jesteście w pilnej potrzebie. Co tym razem? Chcecie mój topór?

-- Przyszliśmy po Ronodina. -- powiedział Wędrowiec.

-- To dość cenna prośba. -- zauważył Orogoro. -- Co dostanę w zamian od byłego monarchy, nieumierającego i dziewczyny?

-- Zwrócimy ci go, jednak jest nam chwilowo potrzebny.

-- Jaką będę miał gwarancję?

-- Dostaniesz w zamian. -- zaczął Wędrowiec, ale demon pokazał znak aby był cicho.

-- Chcę posłuchać dziewczyny. -- Orogoro spojrzał na Kendrę. -- Co mi powie zabójczyni mego ojca?

-- Zwrócimy ci go. -- powiedziała. -- Daj nam sześć miesięcy a dostaniesz go z powrotem. Przysięgam ci to.

-- Na co przysięgasz?

-- Na moją moc.

-- Interesujące. -- zamyślił się Orogoro. -- Jednorożec wybrał dobry moment. Byłem już bardzo blisko na jego tropie, ale zgoda. Pod jednym warunkiem.

-- Jakim? -- zapytał Wędrowiec.

-- Powiedzcie na co wam Ronodin.

-- Być może zna odpowiedź dlaczego Źródło wysycha oraz może pomóc przeciwko przywoływaczom. -- wyznał jednorożec. Orogoro spojrzał na nich łaskawiej.

-- Jeśli o to chodzi to zaiste potrzebujecie pomocy, jednak nie ma takiej osoby, która by wam pomogła w takiej sytuacji.

-- To co z naszą umową?

-- Żaden z moich poddanych nie zrobi wam krzywdy, a gdyby spróbował my mu nie pomożemy. Ronodina znajdziecie w jaskini. Wyjdzie tędy. -- wskazał lewą stronę kotary. -- I idźcie prosto. To będzie pierwsza jaskinia.

-- Dziękujemy. -- powiedział Wędrowiec i wycofali się za kotarę


* * *

Wędrówka nie była zbyt trudna. Szło się dość szybko, bo teren był dosyć płaski. Jednak mimo to wciąż nie napotkali jaskini o której mówił Orogoro. Dotarli do pierwszej przeszkody na swojej drodze. Ogromne jezioro było długie, ale nie zbyt szerokie. Można by je nawet nazwać rzeką. Dwa brzegi łączył kamienny most. Zatrzymali się.

-- Wchodzimy? -- zapytała Kendra.

-- Mógłbym nas przenieść na drugą stronę. -- zaproponował Merek.

-- Pomimo obietnicy Orogora nad nami przelatywały istoty wielkości smoków. -- Wędrowiec pokręcił głową. -- W powietrzu groziłoby nam większe niebezpieczeństwo niż tutaj. Ja pójdę pierwszy, a ty Mereku na końcu. Gdyby coś się stało łap Kendrę i uciekaj. Wkroczyli na most i zaczęli iść gęsiego. Kendra wpatrywała się w wodę. Była czarna i gęsta niczym smoła. Przywoływała w niej niemiłe uczucia. Nagle kamienie mostu przed nimi zebrały się i utworzyły postać krasnala. Posąg zmienił się w Humbugla. Merek wyjął miecz, a Kendra róg Paprota.

-- Nie szukamy zwady. -- powiedział Wędrowiec. -- Odejdź, a nic ci nie zrobimy.

-- To on pomógł mnie złapać. -- Humbugiel wskazał Mereka. -- To przez was tu tkwię.

-- Jeśli się zbliżysz chętnie cię uwolnię. -- powiedział zabójca smoków sięgając po kołek wampira. Humbugiel uśmiechnął się i zagwizdał, po czym znikł. Woda wzburzyła się, a z niej uniósł się gigantyczny odwłok. Pająk wielkości słonia zastąpił im drogę. Jego odnóża znajdowały się w wodzie, za nimi wyłonił się jego towarzysz, większy do pierwszego.

-- Arachnophanty. -- wyszeptał Wędrowiec. -- Najskuteczniej jest odcinać odnóża, jedno po drugim.

Po jego słowach rozległ się ryk głośniejszy od smoczego. Z prawej strony wyłonił się monstrualny Arachnophant. Był dużo wyższy od Orogora, a jego odwłok był wielkości dużego tira.

-- Kendro. -- powiedział Wędrowiec. -- Świeć.

Dziewczyna zamknęła oczy i odszukała światło w sobie. Pomimo zamkniętych oczu, poczuła blask. Usłyszała także wrzask przeciwników. Gdy znów spojrzała małe pająki miały wszystkie oczy mlecznobiałe. Merek szybkimi ruchami poodcinał im odnóża. Największy zaczął człapać ku nim.

-- Biegiem. -- krzyknął Wędrowiec i wszyscy pobiegli. Podczas biegu Kendra widziała dziesiątki kolejnych pająków wyłaniających się z wody. Merek zaczął frunąć nisko nad ziemią, dzięki temu znalazł się dużo przed nimi. Do końca mostu zostało im niewiele, lecz stał tam kolejny pająk średniej wielkości. Kendra nie zastanawiała się długo. Cisnęła rogiem i w locie kazała mu zmienić się w miecz. Ostrze ze świstem wbiło się tuż nad oczami stwora. Zaczął piszczeć i cofać się do wody, aż znikł. Dziewczyna nie zatrzymała się na końcu mostu, biegła dalej a z nią Wędrowiec. Pająki zostały daleko w tyle. Wrócił do nich Merek.

-- Jaskinia jest niedaleko. -- poinformował.

* * *

Wylot jaskini zaczynał się tuż obok mostu. Weszli we trójkę. Wędrowiec umieścił kulę światła przed nimi. Tunel doprowadził ich do jaskini w której paliło się ognisko. Stał tu kamienny stolik wraz z krzesłem przy ścianie. Nad ogniskiem piekło się coś w rodzaju szczura wielkości psa. Część ścian pokrywały brązowe i szare skóry. Na podłożu przy ognisku siedział po turecku Ronodin. Wstał gdy ich zobaczył.-- To sztuczka Orogora czy rzeczywiście ryzykowaliście dla mnie życie? -- Jednorożec uśmiechnął się szyderczo. -- Obstawiałbym tą pierwszą opcję.-- Skoro Orogoro cię szuka dlaczego nie uciekłeś dalej? -- zapytała Kendra.-- Pająki. -- odparł Ronodin. -- Nawet demony ich nie lubią. Widziałem już nawet jak jeden wyskoczył z wody i złapał demona wielkości Celebranta. Był naprawdę potężny.-- Jak ci tu tak dobrze to zostań. -- powiedziała dziewczyna. Ronodin pokręcił głową i podszedł do nich. Kendra wyciągnęła Translocator. Cała czwórka chwyciła się artefaktu. Dziewczyna teleportowała ich stamtąd.

Pogromcy LegendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz