Rozdział Dziewiąty

27 2 0
                                    

Paprot westchnął.

-- Czyli musimy znaleźć teraz kolejną magiczną rasę i nie mamy pojęcia gdzie zacząć szukać.

-- Coś w tym stylu. -- odparła Kendra.

-- Co o tym myślisz? -- Paprot zwrócił się do ojca.

-- Nigdy nie słyszałem o Adenach. -- powiedział Wędrowiec. -- Myślę że warto by zasięgnąć rady u innych zanim zaczniecie szukać.

-- Gdybyście chociaż raz zapytali mnie o zdanie. -- burknął Ronodin przysłuchujący się rozmowie. Kendra przewróciła oczami.

-- I ty niby wiesz gdzie ich znajdziemy. -- prychnęła dziewczyna.

-- Nie, nie mam pojęcia gdzie ich znaleźć. -- zgodził się mroczny jednorożec. -- Znam jednak kogoś kto wie.

-- Kto coś o nich wie?

-- A magiczne słowo? -- zapytał Ronodin. Kendra prychnęła ponownie.

-- Powiesz nam o tym kimś, proszę? -- Na ustach jednorożca pojawił się uśmiech.

-- Wystarczy grzecznie poprosić. -- odrzekł. -- W stosunkach z demonami nazwę Adenowie słyszałem od Talizara. Jeśli dobrze się orientuje dalej siedzi w Gadziej Opoce.

-- Następny przystanek Księżycowa Wieża. -- podsumował Paprot.

-- Nie tak szybko. -- wtrącił Wędrowiec. -- Nie należy wchodzić bez zaproszenia na teren demonów, a poza tym musicie zaczekać aż księżyc będzie na niebie. Translocator wam wszystkiego nie załatwi.

-- Co więc proponujesz? -- zapytała Kendra?

-- Teleportujcie się do Twierdzy Czarnodół i weźcie skrzydlate wierzchowce. -- zaproponował. -- Gloria i Szlachcic znów mogą was tam zaprowadzić.

-- To dobry pomysł. -- pochwalił Paprot

-- Przydałby się wam jeszcze ktoś kto umie się dogadać z demonami. -- zauważył Ronodin.

-- Nigdzie nie idziesz. -- zaprotestowała Kendra. -- Ciesz się, że czasu tutaj nie spędzasz w lochu.

-- No to pożegnajcie się z moją pomocą. -- warknął Ronodin. -- Nigdzie byście nie lecieli gdyby nie ja.

Wędrowiec nachylił się do Kendry.

-- Weź go. -- powiedział. -- Rzeczywiście może pomóc w rozmowie.

-- Mamy tylko dwa wierzchowce. -- odpowiedziała dziewczyna.

-- Znajdę jakiegoś astrydę, który go poniesie.

-- Zgoda.

-- Bierzemy cię. -- zwróciła się Kendra do mrocznego jednorożca.

-- No i super. -- odparł.

-- Zmierzch będzie dopiero za trzy godziny. -- powiedział Wędrowiec. -- Ja w tym czasie znajdę ochotnika, a wy odpocznijcie.

* * *

Kendra rozkoszowała się świeżym powietrzem i chłodnym wiatrem owiewającym jej twarz na grzbiecie Glorii. Po jej prawej stronie leciał Paprot dosiadając Szlachcica. Po drugiej stronie Ronodin dyndał w powietrzu trzymając się kostek astrydy, jakby ten był lotnią. W ten sam sposób leciał kiedyś Paprot na spotkanie z Jubayą a Kendrze wydawało się jakby od tamtego momentu minęło mnóstwo czasu. W końcu ujrzała Księżycową Wieżę. Wyglądała tak jak ją zapamiętała. Wystawała na wysokość czterech lub pięciu pięter nad czubki drzew, a całą jej powierzchnię pokrywały twarze i sylwetki. Barwa budowli miała w sobie coś takiego, co zdawało się naśladować bladą biel księżyca, a im bliżej się znajdowali tym wyraźniej było widać, że wieża jest częściowo przezroczysta. Oba wierzchowce wylądowały na płaskim dachu. Ich kopyta zadudniły po kamieniu. Ronodin puścił się astrydy, który stanął przy koniach. Kendra i Paprot zeskoczyli z wierzchowców. Drzwi po wyższej stronie wieży otworzyły się. Wyłonił się z nich wilkolud w czarnej szacie, futro miał ciemne i tłuste, a w jego oczach tliła się czerwień. Dłonie i stopy były bardziej jak u szczura niż jak u wilka, ze straszliwymi czarnymi szponami.

-- Kendra Sorenson. -- odezwał się odsłaniając przy tym szereg niepokojąco ostrych, zakrzywionych zębów. -- Znów się spotykamy

-- Się masz, Talizar. -- powitał go Ronodin wyskrobując błoto z buta. Wilkolud spojrzał na niego.

-- Mroczny jednorożec. -- wyszczerzył kły w czymś podobnym do uśmiechu. -- Cóż to znów sprowadza cię do mnie?

-- Interesy. -- odpowiedział Ronodin. -- Tych dwoje chce coś wiedzieć.

Wilkolud zwrócił się do Paprota i Kendry.

-- Pomoc zwykle kosztuje. -- powiedział. -- Ze względu jednak na starego przyjaciela i szacunek do ciebie Kendro za wywiązanie się z umowy mogę wam pomóc za darmo.

-- Szukamy Adenów. -- rzekł Paprot.

-- To dość proste. -- odparł demon. -- Wiem gdzie możecie ich znaleźć. Jednak chciałbym wiedzieć na co wam oni.

-- Potrzebujemy wsparcia w walce z przywoływaczami. -- wyjaśniła Kendra.

-- Mroczny jednorożec też z nimi walczy? -- zapytał Talizar.

-- Jestem tak jakby w niewoli. -- odpowiedział mu Ronodin. Demon się uśmiechnął.

-- To wiele wyjaśnia. -- odparł. -- Adenów znajdziecie w smoczym rezerwacie Isla Del Dragón. Żyją tam w niewielkiej społeczności w północnej części rezerwatu. Gdy już do nich dotrzecie pytajcie o Irwina. Powiedzcie mu, że ja was przysłałem.

-- Dziękuje. -- powiedziała Kendra. Wraz z Paprotem wsiedli na konie i odlecieli. Astryda z Ronodinem pofrunęli za nimi.

-- Gdyby tylko wiedzieli co ich czeka na końcu. -- Talizar wybuchnął śmiechem i wszedł do wieży.

Pogromcy LegendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz