Rozdział Szósty

20 2 3
                                    

Kendra przetarła oczy ze zmęczeniem wpatrując się w tańczące jej przed oczami słowa. Nie ważne jak bardzo próbowała, nie była się już w stanie skupić nad tym co czytała. Oczy opadały jej ze zmęczenia, a ona sama nie znalazła żadnej przydatnej informacji. Co więcej nie wiedziała nawet czego dokładnie szukać i czego się po tym spodziewać.

Biblioteka wróżek była ogromna, a nawet to słowo nie potrafiło w pełni oddać jej wielkości. Regały ciągnęły się w nieskończoność tworząc skomplikowany labirynt posiadający wiedzę większą, niż ktokolwiek na świecie. Jedynym problemem było właśnie to, że była taka wielka i jeśli szukałeś jednej informacji, prawdopodobnie musiałeś przekopać całą blibliotekę, albo przynajmniej jej cześć. Na szczęście Wędrowiec świetnie się po niej poruszał i potrafił doprowadzić całą grupkę poszukiwawczą do wybranego miejsca bez problemu. Również bez zawahania potrafił wskazać książki, w których na pewno nie było nic o Przywoływaczach.

A mimo to nadal tutaj siedzieli i nie potrafili znaleźć nic na ich temat. A każda kolejna minuta z przyjemności czytania i pochłaniania informacji stawała się katorgą poprzez niezrozumiałe słowa i zatarte literki.

Kendra starała się znów skupić na treści i zaczęła się z oporem wczytywać w wersy, jednak już po chwili rozkojarzyło ją kolejne, niemal setne tego dnia umęczone westchnięcie.

-- Możesz łaskawie przestać? -- zapytała i spojrzała na Ronodina ze złością. Mroczny jednorożec, mimo że nic nie robił wydawał się najbardziej zmęczony ich pracą. Rozciągnął się na książkach nie patrząc na ich treść, ani to jakimi są zabytkami po czym wbił swoje spojrzenie w dwójkę towarzyszy i czekał, aż coś znajdą.

-- Przecież nic nie robię -- zaprotestował z złośliwym uśmiechem ciemnowłosy. Po chwili jednak gdy znów spróbowała się skupić usłyszała poirytowane westchnięcie jednorożca. Dziewczyna wzniosła oczy do nieba i zatrzasnęła z hukiem książkę, którą czytała. Wędrowiec, który zatopił się w jakiejś księdze, aż podskoczył na ten dźwięk zaskoczony.

-- Mam ciebie dość! Dobrze wiesz co mnie denerwuje, a i tak to robisz! W ogóle nam nie pomagasz, starasz się bardziej o to byśmy znowu cię wcisnęli do jakiegoś więzienia! -- Powiedziała na jednym oddechu dziewczyna i widząc uśmieszek satysfakcji, który wymalował się na twarzy jednorożca wstała z książka w ręku i chęcią mordu w oczach i zaczęła iść w jego stronę. Ciemnowłosy zerknął na nią z wyraźnym zadowoleniem i leniwie sturlał się z książek na których leżał, przypadkiem otwierając parę z nich. Wstał i otrzepał swoje ubrania, jakby nadal miał jakieś krzty godności, a Kendra zacisnęła wargi ze złością. Wędrowiec wstał od razu starając się powstrzymać dziewczynę przed atakiem na mrocznego jednorożca, lecz wtedy coś innego przyciągnęło jego uwagę. A wszystko inne stało się bardzo szybko. Wędrowiec schylił się po jedną z książek, Kendra potknęła się o jego rękę, a Ronodin nie spodziewający się takiego obrotu spraw, nie zdążył chwycić upadającej wróżkokrewnej i wywrócił się razem z nią na ziemię. Wędrowiec szybko wyprostował się i uśmiechnął z satysfakcją.

-- Mam to! -- Natychmiast pokazał książkę Kendrze, która od razu po uświadomieniu sobie co się stało poderwała się na nogi. Ronodin jeszcze przez chwilę leżał na ziemi analizując cała sytuacje, co zajęło mu troszkę więcej czasu niż Kendrze, przewrócił oczami i wstał z wyraźnym poirytowaniem patrząc na Wędrowca. Strona, którą wskazywał była zapisana drobnym pismem, a wróżkokrewna wytrzeszczyła oczy na zapisane drobnym maczkiem kaligraficzne zawijasy. Niby były czytelne ale tak na prawdę, nie mogła odczytać ani słowa co może było to winą zmęczenia, a może czegoś innego.

-- Eh a wy znowu swoje. -- westchnął Ronodin zawiedziony. -- A już robiło się ciekawie...

Kendra sprzedała mu kuksańca.

-- Chciałbyś. -- powiedziała chcąc brzmieć groźnie ale ze względu na to, że wcale nie była na niego zła przez znalezisko w ogóle jej to nie wyszło. Po chwili posłała mu pełen radości i ekscytacji uśmiech, przez co znowu była bardziej podobna do dziewczyn w swoim wieku. Tylko, że one z takimi emocjami opisują zazwyczaj koleżance chłopaka, który wpadł im w oko, a Kendra właśnie chciała wysłuchiwać o jakiejś istocie mroku terroryzującej jej znajomych i ją. -- Czytaj na głos, a nie.

-- Przywoływacze mają swoją ojczyznę w Bezgranicznych Jaskiniach -- Przeczytał na głos, a Kendra nie pozwoliła mu kontynuować.

-- Wiesz gdzie to jest? -- zapytała go.

-- Nie mam pojęcia. -- odrzekł Wędrowiec. Ronodin chrząknął.

-- Gdybyście byli na tyle mili żeby zapytać mnie -- Kendra spojrzała na niego. -- Byłem tam kiedyś w okolicy.

Dziewczyna westchnęła. Niezbyt miała ochotę na kolejną wyprawę z udziałem Ronodina.

~~~

Niebo było podobne do tego jakie Seth widział w dawnej Krainie Wróżek. Nie dało się określić pory dnia, nie było widać ani skrawka słońca. Chłopak wzbił się w powietrze i rozejrzał się. Jak okiem sięgnąć widać było tylko puste pola. W przeciwieństwie do nowej Nieświętej Enklawy tutaj panowała upiorna cisza. Seth zaczął czuć jak coś ciągnie go w lewą stronę, jakby magiczne pulsowanie. Ruszył w tamtym kierunku. Od czasu do czasu musiał zmieniać kierunek lotu, gdyż przyciąganie momentami słabło, czasami zanikało, jednak ciągnęło go w określony punkt. Na horyzoncie pojawił ujrzał potężny obelisk z czarnego kamienia. Opadł przy nim, bo pulsowanie się skończyło. To monument tak go przyciągał. Przy podstawie stały trzy miski, w których palił się zielony ogień. Chłopak przykucnął by przyjrzeć się napisom przy podstawie. Większość była niezrozumiała, jednak znalazł inskrypcję po angielsku.

-- Ołtarz ku czci Pustki, życiodajnej siły mroku. -- Odczytał.

-- Cóż to sprowadza uzdrawiacza cieni do upadłej krainy? -- Seth podskoczył słysząc głos i wyjął Vasilisa. Zza posągu wyszła chuda kobieta o ostrych rysach. Jej twarz wyglądała na starą i zmęczoną. Jej ciało pokrywały smolisto czarne pióra, a złożone z tyłu skrzydła okrywały plecy niczym szal. Przystanęła kilka kroków od Setha.

-- Kim jesteś? -- zapytał niepewny.

-- Jestem reliktem dawnej epoki. Nazywam się Igis, lecz w podaniach i legendach zwą mnie Najstarszą Harpią. -- odparła. -- Nie zrobię ci krzywdy.

-- Co tu robisz?

-- Jestem strażniczką ołtarza, swoistą kapłanką Pustki. -- wyrzekła harpia. Jej głos stawał się coraz łagodniejszy.

-- Szukam Orcrixa.

-- Czyżbyś chciał zostać królem ciemności? -- Harpia wyszczerzyła kły w uśmiechu. -- Korony już tu nie ma. Zabrano ją.

-- Kto ją zabrał? -- zapytał Seth.

-- Największe Zło, Pan ciemności, Wielki Demon. -- wyszeptała kobieta. -- On tutaj rządzi, do niego wszystko należy. Jest panem Nieświętej Enklawy. To zło w najczystszej postaci.

Seth spojrzał na harpię.

-- Lepiej już idź uzdrawiaczu cieni. -- powiedziała. -- To nie jest dobry czas. Te ziemię toczy choroba.

-- Jaka? -- zapytał.

-- Wielki Demon.

Pogromcy LegendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz