Seth osiadł na ziemi. Od godziny krążył po Nieświętej Enklawie, co jakiś czas widział sylwetki na ziemi. Raz dostrzegł wysoką wieżę na horyzoncie, wokół której krążyły potężne skrzydlate istoty wielkości smoków. Chłopak opadł z nieba, bo coś przykuło jego uwagę. W ziemi pod nim błyszczał zielony klejnot. Schylił się nad nim gdy usłyszał gdzieś za nim trzepot skrzydeł. Kryształ znikł, odwrócił się, z mieczem w dłoni i stanął przed tuzinem dużych wróżek. Wyglądały jak te z plagi cienia. Był otoczony. Wśród wróżek wyłoniła się młoda kobieta o szarych włosach, była wysoka i smukła. W dłoni dzierżyła sztylet z zakrzywionym ostrzem.
-- Uzdrawiacz cieni. -- powiedziała ciekawskim głosem. -- Czemuż to ktoś stąpający w cieniu zaczyna nieść światło?
-- Nie chcę wam zrobić krzywdy. -- powiedział Seth.
-- Odłóż broń. -- odezwała się. -- To dziedzina demonów. Tu nie ma nic dla ciebie.
-- Ostrzegam że mój miecz ma imię. -- ostrzegł chłopak unosząc wyżej Vasilisa.
-- Jak chcesz. -- Kobieta westchnęła. -- Wróżki, do ataku!
Istoty rzuciły się na Setha. Zasłonił pierwsze uderzenie mieczem zaskoczony, bo Vasilis mu nie pomagał. Każdą walkę jaką Seth toczył prowadził miecz. Dziś nie dawał żadnego sygnału. Chłopak sparował kolejne uderzenie i wyprowadził zamach. Trafił jedną z wróżek w skrzydło. Nagle przed oczami mu pociemniało. Ktoś wytrącił mu miecz i rzucił go na ziemię.
-- Dość. -- powiedziała kobieta.
-- Tak jest Felono. -- odezwała się jedna z wróżek. Chwyciła Vasilisa gdy wypadł Sethowi z ręki.
-- Koniec zabawy uzdrawiaczu cieni. Resztę swego czasu spędzisz w lochach. To było niemądre przychodzić tutaj.
Nagle Seth usłyszał za sobą ryk. Długi nóż wbił się w pierś wróżki z Vasilisem. Na pole bitwy wpadł potężny mężczyzna. Zamroczonemu Sethowi wydawało się że ma łeb niedźwiedzia. Obcy walczył niczym tygrys. Potężnym cięciem miecza zabił wróżkę, drugą ręką cały czas ciskał noże we wrogów, kolejne wróżki padały martwe. Stanął przed kobietą, a Seth zdumiony zobaczył że nie ma już żadnej wróżki. Wszystkie leżały martwe.
-- Wybrałeś zły dzień. -- warknęła Felona.
-- Odejdź Felono. -- powiedział mężczyzna. -- Twój pan może rządzić w tej krainie, ale wciąż jesteś słabą ludzką istotą.
Kobieta zniknęła w chmurzę pyłu. Seth był już na nogach. Niedźwiedzi łeb zwrócił się w stronę chłopaka.
-- Chodź młody. -- zwrócił się do niego spokojnym głosem. -- To nie miejsce żeby umrzeć.
* * *
Kendra spojrzała na ciemny otwór w wzgórzu.
-- To mają być te jaskinie? -- zapytała z powątpiewaniem. Wejście nie prezentowało się zbyt okazale. Ot dziura w ziemi jakich wiele.
-- Zobaczysz środek to się zdziwisz. -- odparł Ronodin.
-- Co ty tu właściwie robiłeś?
- Szedłem za tropem.
-- I nie wiedziałeś że tu żyją przywoływacze?
-- Nie spotkałem tu nic poza zgrają wielkich węży. -- powiedział. -- Szybko okazało się, że trop był błędny więc się wycofałem.
-- Ty uciekający przed wężami. -- mruknęła Kendra. -- Chciałabym to zobaczyć.
-- Ej. -- Warren pstryknął palcami. -- Skupcie się.
Wędrowiec zbliżył się do wylotu tunelu. Reszta podeszła do niego.
-- Goście. -- odezwał się aksamitny głos. Z tunelu wyłonił się mężczyzna w średnim wieku. Był łysy, miał krótką, szarą kozią bródkę i azjatyckie rysy twarzy. Ubrany był w skórzaną tunikę, a przy pasie przypiętą miał kusze. Warren wycelował w niego własną.
-- Spokojnie. -- Nieznajomy uniósł ręce. -- Ja nie zrobię wam krzywdy.
-- Coś za jeden? -- zapytał Warren.
-- Jestem Elek, reprezentuję wzniosłego Laosa, który to jest reprezentantem Wielkiego Demona. -- powiedział. Kendra spojrzała na przyjaciela. Ten ktoś to ich wróg i na pewno nie miał co do nich dobrych zamiarów.
-- Czego chcesz? -- zadał kolejne pytanie Wędrowiec.
-- Przekonać was. -- odrzekł. -- Walczycie o przegraną sprawę. Wasza walka nie ma sensu. Znamy wasze plany, waszą siłę. Możemy wedrzeć się do Krainy Wróżek. Nie macie szans. Możecie się poddać a Wielki Demon was oszczędzi.
-- Nie poddamy się. -- odpowiedziała Kendra.
-- Na pewno? -- odezwał się Ronodin. -- Może to obgadamy. Nie chcę mi się za bardzo ginąć za waszą sprawę.
-- Na pewno.
-- Trudno. -- Elek wzruszył ramionami. Warren znów wycelował w niego kuszę.
-- Miałeś nie zrobić nam krzywdy. -- powiedział.
-- Oni nie są do tego zobowiązani. -- Z ziemi wyłonił się tuzin wojowników. Byli to przywołani i każdy z nich dzierżył broń. Warren strzelił do przywoływacza, który rozpłynął się w cieniu. Przywołani otoczyli. Mężczyzna przeładował i wystrzelił kolejny pocisk, który trafił jednego w pierś. Przywołani jednak nie krwawią, więc nic mu to nie zrobiło. Nagle pojawił się kolejny zastęp wojowników. Teraz otaczało ich pół setki wrogów. Byli w pułapce.
CZYTASZ
Pogromcy Legend
FanficKendra i Seth po wojnie ze smokami starają się żyć normalnie, lecz złe siły mają w nosie ich plany. Przywoływacze zaczynają nękać Krainę Wróżek. Czy rodzeństwo poradzi sobie z wyzwaniem?