Rozdział Ósmy

18 2 0
                                    

-- Kim ty właściwie jesteś? -- zapytał Seth. Szedł potulnie za wielkim mężczyzną, widział jego szybkość w walce. Nawet gdyby chciał nie uciekłby mu.

-- Mam długie i skomplikowane imię w języku demonów. -- odparł. -- W twoim języku możesz określać mnie Myśliwym.

-- Dokąd idziemy? -- kolejne pytanie wyszło z ust chłopaka.

-- Chcę ci pokazać jeden z korzeni teraźniejszych problemów. -- odpowiedział.

Żwir pod ich nogami chrzęścił gdy wspinali się po wzgórzu.

-- Bądź nieco ciszej. -- ostrzegł go Myśliwy. -- Nie chcesz żeby cię zauważyli.

Seth dopiero teraz zauważył że dobiegają go głosy zza wzgórza. Mężczyzna dał znak, aby chłopak kucnął i wyjrzeli zza osłony. Pod nimi płonęło wielkie ognisko wielkości samochodu. Dolinę wypełniały dziesiątki białych namiotów i mniejszych ognisk. Setki najróżniejszych istot krążyły między namiotami. Były tam gobliny, minotaury, harpie i ogry. Chłopak dostrzegł nawet rdzawego smoka wielkości domu.

-- Co to jest? -- zapytał ściszonym głosem.

-- Jeden z obozów bractwa zwanego Spaczonym Legionem. Podstawa problemów, jakie były, jakie są i jakie będą. -- Odpowiedział Myśliwy. -- Wylęgarnia zła.

Seth z lękiem patrzył na hordy wrogów.

-- Czy Wielki Demon do nich należy?

-- Jest ich królem. Rządzi tą domeną.

-- Czy nie rządzi także tobą?

-- Mieszka tutaj kilka istot nie wtrącających się w problemy tego świata. -- wyjaśnił. -- Zachowują neutralność.

Coś przykuło uwagę Setha. Z bogatego namiotu wyłonił się starszy mężczyzna przybrany w bogate szaty. Miał równo przystrzyżone siwe włosy i niewielki zarost. Wdał się w rozmowę z potężnym olbrzymem pokrytym tatuażami.

-- Słusznie patrzysz. -- powiedział Myśliwy. Jego niedźwiedzi łeb także obserwował tą rozmowę. -- To dowódcy tego obozu.

-- Po co mnie tu przyprowadziłeś? -- zapytał Seth. -- Tylko żeby mi to pokazać?

-- Przysługi to najcenniejsza waluta w magicznym świecie. -- odpowiedział.

-- Ktoś już mi to mówił. -- Sethowi przypomniał się Ronodin.

-- Dobrze, że to rozumiesz młody, bo czas żebyś mi się odwdzięczył za uratowanie życia. -- powiedział Myśliwy. -- Potrzebuje coś z tego obozu i ty mi to załatwisz.

Seth z lękiem spojrzał na obóz.

* * *

Kendra wyjęła róg Paprota. Pozostali także chwycili za broń.

-- Jak już mam umrzeć. -- powiedział Ronodin. -- Mogę dostać jakąś broń?

Warren podał mu długi nóż, jednorożec podziękował mu. Przywołani rzucili się na nich. Towarzysze stłoczyli się wokół siebie, tak aby każdy miał za plecami przyjaciela. Wędrowiec odrąbał jednemu przeciwnikowi głowę, Warren walczył z dwoma jednocześnie. Kendra stawiła czoła wysokiemu wojownikowi w lekkiej zbroi, dzierżył on dwie szable. Przeciwnicy byli szybsi od tych, którzy najechali Krainę Wróżek. Głównym ich problemem był Ronodin. Jednorożec pomimo kiepskiej broni z łatwością rozwalał wrogów na kawałki. Kendra po raz pierwszy cieszyła się z jego towarzystwa. Nagle rozległ się szum wiatru. Coś rzuciło nimi o ścianę niszcząc wszystkich przywołanych. W wejściu stał młody mężczyzna o przyjaznej twarzy. Miał brudne i znoszone ubranie, wydawał się młody jednak w magicznym świecie wygląd mógł mylić.

-- Podejrzewam, że nie jesteście sługami Wielkiego Demona. -- powiedział. Jego głos był spokojny.

-- Kim jesteś? -- zapytała Kendra.

-- Nazywam się Felix. Bezgraniczne Jaskinie to mój dom.

-- Jesteś przywoływaczem?

-- Zgadza się. -- odpowiedział zbliżając się do nich.

-- Przepraszam za uderzenie. Tylko to zaklęcie przyszło mi do głowy. -- Pomógł wstać Warrenowi.

-- I podziałało. -- rzekł mężczyzna.

-- Coś ważnego musiało was tu sprowadzić. -- zauważył Felix.

-- Szukamy przywoływaczy. -- odpowiedziała Kendra.

-- Stąd pochodzimy. -- powiedział. -- Lecz przez lata jaskinie opustoszały, nie zostało nas tu wielu. Większość się wyniosła.

-- Skoro nas znalazłeś mógłbyś nam pomóc. -- rzekła dziewczyna. -- Szukamy informacji.

-- Co chcecie wiedzieć?

-- Jak najwięcej. -- odparła. -- Wiemy że przywoływacze pracują dla Wielkiego Demona, wiemy że chce nas zniszczyć. Wiemy że kiedyś istniało stowarzyszenie, które stawiało mu opór.

-- To jest dłuższa historia. -- zaczął Felix. -- Wielki Demon, Największe Zło, my nazywamy go Aespeth, Zły Doradca. To przedwieczna istota. Bractwo o którym mówicie założono dawno temu, miało bronić przed złem, przed istotami zagrażającymi innym. Miało unieszkodliwiać tak zwane Legendy. I wraz z ich profesją nazwano ich Pogromcami Legend. Przewodził im największy czarodziej jaki kiedykolwiek stąpał po ziemi. Archadius, zwany wcześniej Archanonem.

-- Należałeś do nich? -- zapytał Warren.

-- To stare dzieje, nawet dla mnie. -- odparł.

-- Opowiedz nam o Wysłannikach Zagłady. -- poprosiła Kendra.

-- Zwano ich też Zwiastunami Śmierci. --- powiedział Felix. -- To zwierzyna, której nigdy nie złapano. Cierpiennik, Amaruk, Felona, Mefera, Burdin, Archaos, Huan i Laos. Największy pośród przywoływaczy. Zboczył na złą stronę i zawładnęła nim ciemność. Przez wieki przeciągnął też innych.

-- Podobno było ich dziewięcioro. -- Zanim się tu wybrali Merek wspomniał Kendrze o dziewięciu istotach. -- Wymieniłeś tylko osiem.

-- Dziewiąty był Wielki Demon. -- wyjaśnił przywoływacz. -- Zostawiłem go na koniec. Był najgorszy z nich wszystkich. Na resztę zastawiano pułapki i zasadzki, z których się wymykali. Jego nawet nigdy nie pochwycono. Każdą zasadzkę ominął. Nie wpadł w żadną z pułapek. Był prawdziwie nieuchwytny. W opowieściach, które słyszałem nikt nigdy nie wspomina jego imienia. Wciąż owiany jest tajemnicą pod nazwą Wielkiego Demona.

-- A co z przywoływaczami? -- wtrącił się Warren. -- Macie jakieś słabe punkty?

-- Naszym jedynym naturalnym wrogiem byli Adenowie. Gardzą pozornym życiem jakie potrafimy kreować.

-- Gdzie możemy ich znaleźć? -- zapytała Kendra.

-- Nie mam pojęcia. -- odparł Felix. -- Nigdy ich nie spotkałem. Jesteśmy jak wspomniałem naturalnymi wrogami.

-- Co dalej? -- spytał Warren Kendrę. Ta zwróciła się do przywoływacza.

-- Co nam doradzisz?

-- Tu nic nie znajdziecie. -- powiedział. -- Wracajcie do siebie i powodzenia.

Pogromcy LegendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz