3. To znaczy, że Ministerstwo miesza się w sprawy Hogwartu

44 4 0
                                    

Zanim Harry mógł się obejrzeć wszedł do pociągu Hogwart Express i szukał razem  z Ginny i Nevillem pustego przedziału. Ron i Hermiona udali się na zebranie prefektów, gdzie mają omawiać kwestie związane z nowym rokiem szkolnym oraz ich nowe obowiązki.

- O patrzcie, może tu? - powiedziała Ginny, zatrzymując się przed przedziałem, gdzie siedziała już jedna, dziewczyna.

- A możemy pójść dalej? Nie chce nikomu przeszkadzać... - wyjąkał Neville.

- Daj spokój, nigdzie nie znajdziemy innego mniej pełnego przedziału, a po drugie Luna jest w porządku. 

Otworzyła drzwi i wciągnęła swój kufer do środka. Harry i Neville ruszyli za nią.

- Cześć Luna - zaczęła Ginny - nie masz nic przeciwko jak tu usiądziemy? 

Dziewczyna siedząca przy oknie spojrzała na nich oceniająco. Miała poczochrane, blond włosy. Różdżka była wetknięta za lewe ucho. Na piersi spoczywał naszyjnik z kapsli. W ręce ściskała jakieś czasopismo.

Harry w tym momencie zrozumiał dlaczego Neville  był tak sceptycznie nastawiony do wejścia do przedziału. Dziewczyna wyglądała jakby miała co najmniej lekkiego bzika. 

Kiedy wzrok Luny spotkał się z Ginny ta lekko się uśmiechnęła i skinęła głową. Ponownie otworzyła czasopismo, które teraz zakrywało jej całą twarz i wróciła do czytania.

- Dzięki - powiedziała uprzejmie Ginny nie wyglądając na zaskoczoną zachowaniem koleżanki. 

Grupa gryfonów przez chwilę siłowała się z zmieszczeniem swoich kufrów na półce. Zaraz później wszyscy usiedli na swoich miejscach, a z ich ust wydobyło się sapnięcie. 

- Więc... jak wakacje Luna? - zapytała niezręcznie Ginny. 

- Nieźle - powiedziała nieobecnym głosem - Tak, było całkiem nieźle. Ty jesteś Harry Potter?- zapytała niespodziewanie.

- Ta - mruknął gryfon.

Neville zaczął cicho kaszleć próbując ukryć śmiech.

- Ale nie wiem kim ty jesteś - powiedziała zwracając swój wzrok na ostatniego gryfona.

- Nikim - bruknął.

- Och nie opowiadaj głupstw! - żachnęła Ginny - Neville Longbottom... Luna Lovegood. Luna jest na tym samym roku co ja, ale w Ravenclawie.

Dziewczyna nie odsłoniła swojej twarzy, jednak Harry mógłby przysiąc, że jej jasne oczy obserwują gryfona zza magazynu.

- Zgadnijcie, co dostałem na urodziny - zagadnął Neville próbując rozluźnić atmosfere po kilku minutach ciszy.

- Jeszcze jedną przypominajkę? - zapytał Harry sarkastycznie.

- Nie... Chociaż by się przydała, tamtą już dawno zgubiłem...

Neville pogrzebał ręką, w której nie trzymał Teodory, w torbie. Po chwili  wyciągnął coś co przypominało Harry'emu mały, szary kaktus w doniczce, tyle że zamiast kolców był on  pokryty bąblami.

- Mimbulus mimbletonia - oznajmił z dumą - jest bardzo rzadka, nie jestem pewien czy nawet mają ją w Hogwarcie. Nie mogę się doczekać, aż pokażę ją profesor Sprout... 

- Czy to coś robi?

- Mnóstwo rzeczy! Ma zdumiewający mechanizm obronny. Potrzymaj Teodore - powiedział podając Harry'emu ropuchę. 

Luna z zaciekawieniem odsłoniła swoją twarz zza magazynu. Neville wyjął swoje pióro, uniósł roślinę na wysokość oczu i dźgnął ją nim.

Z każdego bąbla trysnęła klejąca, gęsta ciecz. Ciemnozielone kropelki obryzgały sufit, okno i magazyn Luny. Niestety Harry nie miał dużo więcej szczęścia ponieważ jego ręce nadal były zajęte utrzymaniem wiercącej się Teodory. Dostał tym czymś prosto w twarz. Neville natomiast oberwał najgorzej ze wszystkich, ponieważ sam był najbliżej wybuchającej rośliny.

Profesor JacksonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz