Rozdział 3 - Kolacja w restauracji 💗

944 17 0
                                    

~ Perspektywa Hailie
Następnego dnia rano Will przyszedł do mnie do pokoju i oznajmił że dziś pójdziemy na kolację do restauracji. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty żeby dzisiaj tam iść ale nie narzekałam. Godzinę przed zaczęłam się szykować. Ubrałam się w elegancką biało-czarną sukienkę z długim rękawem i założyłam kolczyki w kształcie serc. Wzięłam jeszcze torebkę do której spakowałam telefon, chusteczki, żyletkę i bandarze. W między czasie zastanawiałam się czy Vince dokończy rozmowę ze mną, ale nie długo miałam się o tym przekonać. Will skomplementował mój wygląd odrazu gdy wyszłam z pokoju i Vince przydzielił miejsca w aucie do odjadu. Mi przytrafiła się jazda z Willem i Vincentem. Szczerze mówiąc cieszyłam się z tego powodu, bo najbardziej lubiłam z rodzeństwa Willa. Gdy dojechaliśmy, weszliśmy do restauracji. Zdziwiło mnie że jest tak droga, ponieważ gdy moja mama żyła rzadko kiedy jadłyśmy w restauracji, a jak już to w najtańszej restauracji w mieście, ale najwidoczniej nie doceniałam majątku moich braci. Gdy podszedł kelner zamówiłam spaghetti, a do picia wodę. W czasie oczekiwania na jedzenie wyszłam do toalety, ale nie spodziewałam się jednego, a mianowicie odzewu Vinc'a :
- Jeśli idziesz do toalety to idź bez torebki. (Vince)
- Ale czemu (Hailie)
- Sama zgadnij (Vince)
Nie poszłam. Ale przypomniało mi się że mam długi rękaw więc szybko schowałam żyletkę i kawałek bandarzu i udało mi się, wyszłam z tym. Vince spoglądał na mnie podejrzliwie ale nie kazał się zatrzymać. Nie miałam na ręku bandarzu który miałam w bibliotece, ale i tak to zrobiłam. Zrobiłam pięć nie przerwanych kresek które sięgały od nadgarstka do połowy ręki (części wewnętrznej). Wystarczyło mi bandarza, cieszyłam się z tego jak dziecko z ulubionej zabawki. Gdy wróciłam kelner właśnie przynosić jedzenie. Gdy dostałam swoją porcję, bracia już zajadali się swoją. Dylan zmierzył mnie wzrokiem, i zapytał :
- Czemu nie jesz?
Odpowiedziałam
- Jem
- Jakoś nie widać żeby ubyło Ci jedzenia z talerza, jedynie było bardziej rozgrzebane i wymieszane (Dylan)
- Nie jem, bo nie mam ochoty (Hailie)
- Proszę cię abyś dokończyła swoją porcję (Vince)
Gdy ja zastanawiałam się co dalej zrobić z jedzeniem, chłopcy luźno rozmawiali. Co jakiś czas każdy spoglądał na mój talerz, z którego od tej wymiany zdań prawie nic nie ubyło. Gdy chłopcy skończyli jeść zaczęli mówić o powrocie do domu jednak nagle wszyscy zaczęli się wpatrywać w jeden punkt, a mianowicie mój talerz... .
- W takim razie Hailie, skoro nie zjadłaś wcześniej to zjedz teraz, ale ze wzrokiem braci (Vince)
- Nie jestem głodna (Hailie)
- Czy ktoś widział w rezydencji jak Hailie dziś je?
- Nie (wszyscy bracia)
- Sama widzisz, masz to zjeść. Wezmę ci to na wynos. (Vince)
- Ok, dziękuje (Hailie)
- Za co dziękujesz?(Vince)
- Za to że nie muszę tego teraz jeść. (Hailie). Wróciliśmy do domu, Vince do mnie mówi
- Masz to zjeść w pokoju, żadnych ale. Hailie, jutro o 14 do biblioteki
- Ok
Dostałam swój restauracyjny posiłek ale miałam swój plan. Chciałam go nazbierać w buzi i wypluć do toalety. Poszłam tak 3 razy ale poczułam że było warto, bo Will mnie pochwalił że bardzo ładnie zjadłam ale przeinterpretowałam to na bardzo ładnie się pozbyłaś tego jedzenia.

[Przed poprawą 491 słów]
512 słów

Rodzina Monet - moja wersjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz