Rozdział 7

285 12 11
                                    

Tw: cięcie się, próba samobójcza

Cole Pov:

Dzisiaj Obudziłem się sam.

Sam.

Nie było przy mnie Kai'a no ale ważne, że dobrze się bawił i zajebiscie spędził czas.

Kai pisał poprawę więc sam musiałem iść do szkoły.

Szybko otwarłem szafę wybrałem jakąś podkoszulkę zwykła biała na to zwykła czarna bluzę i czarny dres. Oczywiście moje ulubione vansy do tego.

Byłem juz gotowy o 7.45 ale było za wcześnie więc chwilę przeglądałem social media.

Gdy u znałem, że już mogę wyjść wyszedłem. Oczywiście słuchałem muzyki.

Znowu ten budynek.

Oczywiście pominąłem szatnie jak zawsze i poprstu skierowałem się w stronę mojej sali. Moi przyjaciele już tam byli. Rozmawiali śmiali się ale mi nie było do śmichu.

Moje serce pękło na tysiąc kawałków.

Kai mnie zdradzał na moich oczach.

Całował Skylor. Nie wiedząc co robić rzuciłem się w stronę łazienki żeby odsapnąć. Słone łzy napływały mi do oczu.

Zamknąłem się w jednej kabinie i zacząłem przeszukiwać plecak w poszukiwaniu jednej rzeczy żyletki.

W końcu ją znalazłem. Bardzo dawno tego nie robiłem. Bałem się, że będzie boleć ale należało mi się za taką naiwność.

Naprawdę myślałem, że Kai mnie kocha mówiłem mu te ciężkie słowa. Tak trudno mi było je powiedzieć ale jemu je mówiłem.

Tylko jemu.

A on mnie zdradzil.

Chciałem zniknąć.

Umrzeć.

W końcu wziąłem do ręki zyletke i zaciąłem się ciąć po nadgarstkach. Krew lała się dosyć mocno ale ja się cieszyłem z tego powodu.

Szukałem w plecaku tableteke. Chciałem się zabić. Tak bardzo tego pragnąłem.

Odnalazłem tabletki i bez zastanowienia polknalem kilka.

Później żeby nie czekać aż tabletki zadziałają podciąłem sobie żyły.

Zemdlałem i nic więcej nie pamiętam

***

Kai Pov:

Kiedy zobaczyłem Cole'a wbiegającego do łazienki od razu odepchnąłem do siebie Skylor która się na mnie rzuciła i pobiegłem za nim.

Mógł to widzieć więc obwinialem siebie za wszytko i brałem na siebie wzytkie konsekwencje.

Wszytkie kabiny oprócz jednej były otwarte. Cole się nie odzywał pewnie się obraził czy coś. Przejdzie mu.

Ten nie odzywał się ani słówkiem. Zmartwiłem się i zadałem w drzwi kopa które od razu się rozjebały.

Wtedy zobaczyłem jego.

Leżał na podłodze z zakrwawionymi nadgarstkami.

Chciał się zabić.

Przeze mnie.

To moja wina.

Łzy szybko zalały moje oczy a ja zacząłem wołać o pomoc bardzo zachrypniętym głosem.

Friends to lovers/ lavashippingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz