*3*

32 2 0
                                    

Nienawidzę poniedziałków, i to w cale nie dlatego, że dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej szkole. Nienawidzę ich, bo tak mam w zwyczaju, gorsze od nich są już tylko środy i niedzielę.

Szłam do szkoły, w której swoją edukację miała zacząć już trzy lata temu. Miałam jechać wraz z Leo, lecz na moje nie szczęście chłopak na pierwszej lekcji miał sprawdzian z fizyki, na który postanowił nie przyjść. Mojej mamy już nie było, gdy wstałam, zostawiła tylko po sobie karteczkę na lodówce z treścią: "Wrócę wcześniej. Nie wpadnij w żadne kłopoty ani nie na rób sobie wrogów w szkole. Miłego dnia! Mama." Także została mi droga pieszo lub też przełożyć swój pierwszy dzień w nowej szkole na jutro. Gdyby nie fakt, iż Evelyn kończy dziś pracę wcześniej i byłaby zła, bardzo zła, gdyby dowiedziała się, że zrobiłam sobie wolne. Więc ubrana w mundurek dziękowałam sobie, że postanowiłam jednak ubrać loafersy, a nie buty na obcasie, tak jak planowałam to wcześniej.

Odpisywałam na wiadomość od taty, kiedy to w coś uderzyła. Kończę z tym od teraz albo będę się zatrzymywać albo dzwonić. Nie pisać wiadomość i iść.

- Prze... - podniosłam głowę w górę, aby zobaczyć w co uderzyłam a raczej kogo. Był to ten sam chłopak, z którym znalazłam wczoraj Aperola, tan sam, z którym byłam na punkcie widokowym. Dziś nie był ubrany w bluzę i zwykłe jeans, co prawda był ubrany cały na czarno, ale miał na sobie mundurek mojej szkoły. Czyli chodziliśmy do tej samej szkoły, była to jedyna rzecz, jaką o nim wiedziałam, bo kiedy ostatni raz się z nim widziałam, cóż winę mogę zrzucić tylko na swoją głupotę, nie zapytałam go nawet o imię, oboje się sobie nie przedstawiliśmy. Cóż jedni z nieznajomym spędzają jedną noc w łóżku, ja oglądając gwiazdy. Sądziłam, że już go więcej nie spotkam, co za tym idzie mój wybryk, miał być jednorazowy, ja miałam zapomnieć o brunecie. Najwidoczniej życie pisze swój własny scenariusz dla mojej osoby.

Wtedy w weekend rozmawialiśmy całkiem sporo. Wypalając przy tym całą paczkę papierosów. Nie pale nałogowo raczej od okazji, ale wtedy kiedy poczęstował mnie jednym z nich, rozmowa zaczęłam nam się coraz bardziej kleić. Oboje paliliśmy, papierosa za papierosem, aż w końcu paczka stała się pusta. Tamtego wieczoru śmiałam się tak często i czułam się tak beztrosko, jak za nim stąd wyjechałam, czułam się jak w domu jak w Malibu które znałam i kochałam. Bo to właśnie te wszystkie szaleńcze noce z przyjaciółmi były moimi najcenniejszymi wspomnieniami z tego miejsca, i to właśnie ten chłopak stojący przede mną dał mi ich namiastkę. Straciłam przez to rachubę czasu i za nim się obejrzałam słońce, zaczynało wschodzić. Ale nie żałowałam żadnej chwili, było to miłą odskocznią od wszystkich moich obecnych spraw związanych z przeprowadzką.

- To nie była propozycja, poza tym zostało jakieś 5 minut do dzwonka, spóźnisz się na pieszo. – spojrzałam na zegarek w telefonie, miał rację, spóźnię się, ale to właśnie taki był mój plan, który właśnie poszedł się jebać, bo otworzył drzwi swojego samochodu od strony pasażera, tym samym dając znak, że to on podjął decyzję.

Tak o to znowu znalazłam się w czarnym chevrolecie chłopak. Który w zeszły piątek mógł mnie wywieźć, gdzie chciała, a potem zrobić co by tylko przyszło mu do głowy. A miała być to znajomość tylko na jedną noc.

W końcu naszła mnie myśl, która wydawała się bardzo sensowna na ten moment. Ewentualnie chłopak naprawdę jest seryjnym mordercą i po prostu nie ma nowych zleceń, więc chce się pobawić swoją nową ofiarą.

- Z każdą dziewczyna tak robisz? Najpierw pokazujesz ładne widoczki, później oferujesz, że ją zawieziesz do szkoły? - zadałam mu pytania.

- Robię tak tylko z dziewczynami, które mi się podobają. Także jeżeli chcesz mogę zmienić punkt docelowy - pościł mi oczko. Ja tylko przewróciła na to oczami.

The cheap cigarettesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz