*11*

7 2 0
                                    

Ubrana w czarne koronkowe body, szeroki skórzane spodnie i czerwone conversy za kostkę czekałam na podjeździe na Leonarda. Dziś była impreza no i jakieś wyścigi, chociaż odnosiłam wrażenie tego, że moi znajomi bardziej czekają na same wyścigi niż na całą imprezę, jaka temu towarzyszyła, była tylko dodatkiem do głównego wydarzenia. Mnie same wyścigi nie za bardzo interesowały nie znałam żadnego zawodnika. Bardziej ciekawiła mnie historia samych wyścigów, kiedy stąd wyjeżdżałam nikt nic o nich nie mówił lub bo po prostu to my byliśmy na nie za młodzi i informacje o nich do nas nie dobiegały.

Okazał się jedna, że były one już wcześniej w Malibu po prostu żaden z zawodników nie przyciągał wystarczające liczy zainteresowanych. Zmieniło się to kiedy wyleciałam do Włoch pojawili się nowi młodsi zawodnicy, zaczęli wygrywać tym sprowadzając tutaj innych fanów motoryzacji z innych stanów również. Ogólnie rzecz biorąc to właśnie, kiedy mnie tutaj nie było wyścigi zaczęły stawać się coraz to popularniejsze.

- Wow laska! – wykrzyczał mój przyjaciel odsuwając szybę swojego samochodu na co ja się uśmiechnęłam i podziękowałam za komplement. On również wyglądał dobrze, mimo że przemawiał przez niego minimalizmy to hebanowa koszula z rozpiętymi trzema guzikami u góry i białe jeansy prezentowały się cholernie gorąco na blondynie. – uważaj, bo Cameron naprawdę wcieli się w role ojca – zaśmiał się nawiązując do naszej rozmowy na stołówce.

- Serio sądzisz, że by to zrobił – wiedziałam, że kiedyś powstrzymał Alexa od pobicia chłopaka, z którym kręciłam i dał mu solidne ojcowskie ostrzeżenie przed tym co mu się stanie jak mnie zrani, ale nie byłam pewna czy teraz sobie żartuje czy mówi na poważnie.

- Oczywiście Cam daje ostrzeżenie a potem Alexander spuszcza typowi wpierdol, i doskonale wiesz, że tak by było – ci dwaj skoczyli by w ogień za sobą, byli dla siebie jak bracia. Jeżeli jeden potrzebował pomocy to ten drugi leciał jak na złamanie karku z pomocą do tego pierwszego. Razem pakowali się w kłopoty i razem z nich wychodzili. Przysięgam, że nigdy nie widziałam takiej więzi między chłopakami jaką oni mieli między sobą i trwała ona wciąż, co było pięknie, ponieważ Alexander miał ciężki charakter i trudno było z nim wytrzymać, nie wszystkich też do siebie dopuszczał.

Choć nie chciałam tego przed sobą przyznać a co dopiero mówić o tym na głos, miał rację, nie miałam wątpliwości co do tego, że Cameron stanąłby po mojej stronie, co za tym idzie, Alex też by musiał, tak dla zasady, bo jego przyjaciel wybrał moją stronę. Nie kontynuowaliśmy tej rozmowy, zamiast tego włączyłam jedną z piosenek ABBA-y, co zapoczątkowało cały Sund trick do filmu „Mama Mia" ulubionego filmu Leonarda. Przez całą drogę na plaże śpiewaliśmy razem piosenki lecące z głośników auta.

Wyścigi były organizowane na plaży, ponieważ organizatorzy po ostatniej wizycie policji zostali zmuszeni do wybrania czegoś dalej od miasta, tak przynajmniej wytłumaczył mi Leo. Zaparkowaliśmy przy lekkim wzniesieniu przed plaża trochę dalej od głównego wejścia, ponieważ tam odbywały się starty, niedaleko niego stały dwie furgonetki, z których leciała muzyka i którymi przywieźli alkohol, to właśnie tam obecnie zbierało się najwięcej ludzi. My poszliśmy w stronę ogniska, gdzie byli nasi znajomi. Holly machała nam, od kiedy weszliśmy na piasek, czyli dokładnie od momentu, kiedy jej napisałam, że już jesteśmy. Przywitaliśmy się ze wszystkimi no prawie, nigdzie nie widziałam Alexandra i tak szybko, jak zwróciłam na ten fakt, zapomniałam o nim, ponieważ Riva złapała mnie za rękę, ciągnąc w stronę alkoholu i krzycząc, aby Peterson puścił Rose, którą obejmował i żeby dziewczyna poszła z nami.  

Czas do pierwszych startów spędziłam miło, pijąc piwo i tańcząc z dziewczynami, dopóki nie przyszedł do nas Felix, mówiąc, że zaraz się zacznie, domyśliłam się, że chodzi o wyścigi, poszłyśmy za nim na start, gdzie czekali na nas już Leo, Cameron i Marcus, staliśmy najbliżej startu, jak tylko mogliśmy i kiedy ja zaczęłam się rozglądać za tym cholernym brunetem, bo w końcu sam chciał, abym tu dzisiaj była a go samego nie było, najmłodszy z nas krzyknął, że zawodnik właśnie nadjeżdża, spojrzałam w tamtą stronę i zamarłam, bo właśnie na start nadjeżdżał czarny chevrolet dokładnie taki sam, jaki ma Alexander.

The cheap cigarettesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz