*12*

7 2 0
                                    

3 lata temu

Kiedy pożar rozprzestrzenia, się zbyt szybko a jego płomienie są ogromne i ludzie nie są w stanie sobie z nim poradzić za pomocą wody, postanawiają rozpalić własny ogień. Ogień zwalczają ogniem. I o ile jest to skuteczne w naturze, tak nie między dwojgiem ludzi.

Zwłaszcza kiedy to dwójka byłych przyjaciół, gówniarzy którzy myślą, że znają życie a dają się tak łatwo ponieść złości, żalowi i rozpaczy.

Przeżywanie własnych emocji jest dobre, ale nie tak jak zrobiliśmy to my. Rozpalając dwa wielki pożary wokół siebie, już od dawna nie byliśmy w stanie ich kontrolować, mimo to nie przeszkadzało nam to w dolewaniu oliwy do ognia.

-Mógłbyś się w końcu odpierdolić ode mnie! – popchnęłam go, na co zrobił krok w tył, chłopak nie spodziewał się takiego gestu z mojej strony. - Nie miałeś do tego prawa, aby go pobić. Kurwa nie miałeś prawa kazać mu ze mną zerwać! – kontynuowałam swój wywód.

- Czemu ty zawsze musisz myśleć tylko o sobie Chryste jaką ty potrafisz być egoistką! – wywrócił oczami - Nie dostał wpierdolu z twojego powodu... - przerwałam mu.

- To niby z jakiego? Nigdy nie zwracałeś na niego szczególnej uwagi do póki nie zaczął ze mną chodzić. – wtrąciłam.

- Powinnaś mi podziękować dzięki mnie nie zeszmaciłaś się z nim jak nic niewarta suka! – z ostatnim jego słowem twarz Alexandra odwróciła się w lewą stronę.

Jego policzek był zaczerwieniony, ja za to czułam mrowienie na prawej dłoni.

- Tak bardzo cię nienawidzę – wysyczałam w jego stronę kiedy przekręcił głowę i znów spojrzał mi w oczy.

Jego brązowe tęczówki płonęły wściekłością, ogniem niosącym ze sobą śmierć ja za to czułam łzy napływające do oczu i ze wszystkich swoich sił starałam się ich nie uwolnić.

Nie kiedy on był obok mnie.

Rano każde z nas dostało wiadomość od Holly, kazała nam się wszystkim zebrać, bez wyjątku, na stołówce w przerwie obiadowej. Więc teraz wszyscy siedzieliśmy przy jednym ze stolików na stołówce podczas przerwy obiadowej, czekając na brunetkę.

Organizatorka naszego spontanicznego zebrania wpadła jak burza na stołówkę, zbierając tym uwagę niektórych uczniów, szybko wypatrzyła nas wzrokiem i ruszyła w naszym kierunku, a kiedy dotarła do naszego stolika, uderzając katalogiem grubości książki telefonicznej o stół.

- Cieszę się, że wszyscy jesteście – powiedziała to takim tonem, jakbyśmy byli na spotkaniu zarządu, a nie na szkolnej stołówce – Jak wiecie lub też nie organizuję nasz bal maturalny, więc mi w tym pomożecie. – jej ton nie uznawał odmowy. - Ta impreza musi być ikoniczna jak met gala z dwa tysiące osiemnastego.

- Ale jej motywem przewodnim była religia – wtrąciłam, była to moja ulubiona gala – Nie przejdzie to tutaj. – widziałam, jak imprezują dzieciaki z naszej szkoły i cokolwiek związanego z religią było ostatnią rzeczą na tutejszych imprezach.

- Po za tym musisz też pamiętać o stypendystach – dzieciaki, które miały mniej majętnych rodziców a miały najwyższe wyniki w nauce podczas szkoły podstawowej dostały stypendium pozwalające uczyć się w szkole dla snobów – Oni nie odzwierciedlą stroju Rihanny czy Lively – zauważył Leo.

- Podcinacie mi skrzydła – usiadła obok mnie opierając głowę o ręce.

- Ktoś musi mikrusie – Cameron uwielbiał naśmiewać się ze wzrostu Holly. – jeszcze byś od nas odleciała.

The cheap cigarettesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz