Dziś znów tu jestem, zaszyta w bibliotece szkolnej pisząca na szybko pracę domową, której zapomniałam odrobić, siedząca sama przy stoliku a w wolnych chwilach dająca powody do plotek lub na scenariusz rodem z Netflixa lub jakiejś hiszpańskiej telenoweli. Ja chyba nie potrafiłam nie zrobić czegoś, aby później cała szkoła nie żyła tym przez kolejne dwa tygodnie. Wszyscy ze środowej imprezy wiedzieli, że później miałam na sobie czarną koszulę. Koszulę nie byle kogo, bo przecież samego Alexandra Andersona. Plotki szybko się rozeszły i było ich wiele. Dopóki ludzie, którzy nie chodzili z nami do podstawówki nie zabrali głosu. Odebrali mi możliwość wytłumaczenia się, nie żebym planowała się komuś tłumaczyć ze swoich czynów, ale również nie chciałam, żeby streszczali tutaj moją biografię. Na drugi dzień, jeżeli stalkowanie mnie nie zaczęło się jeszcze podczas imprezy jak tylko wyszłam z dolnego pokładu, cała szkoła wiedziała kim jestem. Wszyscy mnie tutaj znali. Moja osoba interesowała każdego, a to wszystko przez niego. Za dzieciaka każdy wiedział z kim się trzymałam i co ich czeka, jeśli stanie mi się jakakolwiek krzywda, nawet ta najmniejsza. Później każdego interesowało to co takiego się stało, że słynne papużki nierozłączki toczą wojnę. Ta wojna nie była cicha. Dogryzaliśmy sobie i rzucaliśmy kłody pod nogi, kiedy tylko nadarzyła się okazja, a jeśli zbyt długo takiej nie było sami ją sobie stwarzaliśmy. Nic nie zapowiadało na zakopanie toporu wojennego, każde z nas zbyt bardzo chciało wygrać. Aż wyjechałam myśląc, że kończę tę potyczkę raz na zawsze, ale w jak wielkim błędzie wtedy żyłam, ona tylko została wstrzymana na trzy lata.
- Mogę się dosiąść? - podniosłam głowę znad zeszytu na cichy głosik i zobaczyłam tą samą dziewczynę, która stała za Madison wtedy przy szafkach.
- Jasne, siadaj. - wskazałam miejsce przed sobą.
- Więc to ty – zmarszczyłam brwi - ta słynna Juliette Leone - uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
- Tak, a ty? Jak się nazywasz, bo Madison już znam.
- Rose White - podała mi rękę.
- Juliette Leone - uścisnęłam jej rękę. - Więc jesteś przyjaciółką Madison? – gryzło mi się to ze sobą przyjaciółka Fane a siedzi w bibliotece ze mną.
- Trzymamy się razem, ale tylko w szkole - ułożyła swoje usta w grymas, który chyba miał być uśmiechem - Mad stwierdziła, że dobrze to będzie wyglądało. Wiesz ona dziewczyna Alexandra i ja dziewczyna Camerona. – no tak mogłam się domyśleć wszystko aby tylko pokazać swoją pozycję ale to ostatnie trzy słowa blondynki wywarły na mnie największe wrażenie i wprawiły w nie małe zdziwienie.
- Czekaj co? Ty i Cameron jesteście razem? W sensie nie zrozum mnie źle, ale Cam zawsze otaczał się strasznie głośnymi dziewczynami a ty wydajesz się cicha i spokojna. – uśmiechnęła się nieśmiało - A jak chodzi o Madison to typowe dla niej zachowanie, ale to już wiesz - przytaknęła mi - od niej lepiej trzymać się z daleka.
- Masz rację. – nie pozwoliłam na ciszę po jej słowach musiałam zadać jej pytanie które mnie nurtowało od kąt tu przyszła.
- Wybacz, ale muszę zapytać. Po co przyszłaś? - wiedziałam, że nie przyszła tak po prostu. Każdy w tej szkole poza moimi starymi znajomymi przychodził po coś. Jedni dlatego, że jestem córką zastępcy burmistrza, przecież przyjaciółką z takim rodzicem można się pochwalić, bo przecież mogę więcej. Aczkolwiek zdecydowana większość chciała dostać się przez ze mnie do Andersona i jego paczki. Nawet się nie kryli ze swoimi intencjami od razu z marszu schodzili na temat bruneta.
- Chciałam się przekonać na własnej skórze, jaka jest ta słynna dziewczyna, o której słyszę od kąt jestem z Camem. Wspominali cię dość często, więc byłam ciekawa kim i jaka jesteś. No i Cam... - w tym momencie widać było, że nie wiedziała, jak zacząć ze mną ten temat, ale nie przerywała jej, czekałam cierpliwie. Jak będzie chciał to powie. - stwierdził, że dogadałybyśmy się. On doskonale wie, że mam mało znajomych no i... - cały czasu uciekała wzrokiem od mojego spojrzenia. Zaczynało robić mi się szkoda tej dziewczyna. Wydaje się naprawdę sympatyczna i miła, a trafiła na Madison więc pewnie jej krąg znajomych przez tą księżniczkę został zawężony do minimum. I nikt nie dawał jej szansy, by się zaprezentować. Niestety taki jest nasz świat reputacja i ludzie, z którymi się trzymamy wyprzedzają nas nie dając nam szansy by się pokazać od innej strony.
CZYTASZ
The cheap cigarettes
Short StoryBo niektóre obietnice są jak dym papierosowy... Ulotne i krótko trwałe.