8 lat wcześniej
- Policz w myślach do pięciu, ale przechyl się do przodu jeszcze za nim skończysz liczyć. Wiesz gdy poczujesz impuls idź za nim – wyjaśnił mi Alexander.
Wpadliśmy na genialny pomysł wraz z moim przyjacielem, a przynajmniej tak nam się wydawało. Nowe miejsce zabawy dla dzieciaków miało zostać otwarte za dokładny tydzień, ale siedem dni czekania to długo zwłaszcza dla dziecka. Dlatego postanowiliśmy zakraść się tam w nocy. Wszystko szło nam zgodnie z naszym planem, o umówionej godzinie już byliśmy przed wejściem do budynku. Chłopak otworzył drzwi i pierwsze co zrobiliśmy, to wyłączenie systemu alarmowego. Cały plan obmyślaliśmy dwa dni tak, aby nic ani nikt nie był w stanie nam przeszkodzić. Teraz obydwoje staliśmy na matach, ponieważ odkąd chłopak dowiedział się o tym, że nie potrafię zrobić fikołka, wziął sobie za cel nauczenia mnie. Nie mogłam przechylić się do przodu, czułam zbyt wielką blokadę i to był mój największy problem.
- Dasz radę. Nic ci się nie stanie obiecuję. Jestem cały czas obok – powtarzał to w kółko na przemian z tym jak najlepiej się wybić z rąk by polecieć prosto i stanąć na nogach.
Byłam mu cholernie wdzięczna za sam fakt, że był, nie naśmiewał się ze mnie ani nie zlał mnie. Mój problem, choć wydawał się abstrakcyjny, z biegiem lat stracił miano problemu, Alex potraktował go bardzo poważnie, mogłam stwierdzić, że nawet za poważnie, ale było to swego rodzaju bardzo urocze zachowanie, oczywiście nie powiedziała mu o tym, bo by się napuszył i powiedział, że nie jest uroczy i nic co robi, nie jest urocze, ten babski epitet powinnam zostawić dla kogoś innego, a nie dla niego.
Idąc za jego radami i kilkoma głębokimi oddechami, udało mi się. Może nie było to najzgrabniejsze, ale najgorsze już miałam za sobą. Odwróciłam się ze szczerym uśmiechem do bruneta, który już wyciągał ręce do uścisku. Pobiegłam do niego, wpadając w jego ramiona.
- Mówiłem, że ci się uda – miałam wrażenie, że on nigdy we mnie nie wątpi, był jak ten fan numer jeden. Zawsze pocieszał i motywował, zachęcał do dalszych prób w jego słowniku nie było czegoś takiego jak poddanie się.
Cieszyłam się, że mam kogoś takiego w swoim życiu jak tego niesfornego chłopaka z milionem gwiazd w oczach. Z czasem jednak zaczęłam żałować, żałować, że nasza historia potoczyła się inaczej, niż wszyscy nam wróżyli.
Rano obudziła nas dwójka policjantów, mówiąc, że nasi rodzice zgłosili nasze zaginięcie i zabierają nas na komisariat. Pierwszy raz jechałam w radiowozie w wieku dziesięciu lat, trzymając się za ręce z moim najlepszym przyjacielem Alexandrem Andersonem, ponieważ nasi rodzice nie mogli nas znaleźć rano w naszych domach, bo my wymknęliśmy się do nowego parku ninja.
- Aż strach pomyśleć co z nich wyrośnie – powiedział policjant do swojego kolegi siedzącego obok, my z Alexem siedzieliśmy z tyłu na tylnych kanapach.
- Bonnie i Clayde naszych czasów – nie byłam pewna czy kierowca pyta czy twierdzi.
- Już nigdy więcej się nigdzie z tobą nie wymknę ani nie włamię – oświadczyłam chłopakowi całkowicie poważnie on jednak nie wziął moich słów na poważnie.
- Nigdy nie mów nigdy – odpowiedział jak zwykle pewny siebie.
Nasz mała eskapada nie skończył się najlepiej. Już na komisariacie dostaliśmy jeden wielki opierdol od rodziców, oni nie uważali naszego pomysłu za genialny, nazwali go głupim i nieodpowiedzialnym może i był tak dla nich, ale nie dla dziesięcioletnich dzieciaków. Później już tylko dwa tygodnie szlabanu na wszystko, taka była moja kara, do dziś nie wiem jaką karę dostał Alexander, ale znając jego ojca, musiała być długa i ciężka, w końcu jego syn wykazał się niesubordynacją a na to wielki i szanowany pan Anderson nie mógł sobie pozwolić.
CZYTASZ
The cheap cigarettes
Short StoryBo niektóre obietnice są jak dym papierosowy... Ulotne i krótko trwałe.