V. Pierwszy krąg piekła

2.6K 83 9
                                    

twitter, tiktok: #valenciawatt

Teraźniejszość

Valencia

— Zaire! — krzyczę. — Poczekaj!

Z Linus wybiegam jak poparzona. Sączący się z chmur deszcz chłodzi moje rozgrzane ze złości policzki. Mężczyzna nie zwraca uwagi na żadne krzyki i zmierza pewnie w stronę parkingu. Klnę pod nosem, ale w końcu po kilku chwilach udaje mi się go dogonić.

Nie sądziłam, że tak dobrze biegam w szpilkach.

Kiedy łapię za rąbek jego czarnej marynarki, Zaire spogląda na mnie z kamienną twarzą. Blokuje wyświetlacz telefonu i chowa go do kieszeni spodni. Później unosi pytająco ciemną brew i krzyżuje ze mną spojrzenie. Przełykam ślinę i przez chwilę milczę, obserwując uważnie jego ostry nos, spiczastą brodę i gęste brwi. Szybkim ruchem dłoni odgarnia mokre, czarne włosy, które teraz przyklejają mu się do czoła. Stoimy pośrodku przybierającej w siłę ulewy i nie potrafimy oderwać od siebie wzroku.

W końcu chrząkam nieznacznie, a Zaire odwraca głowę. Znów sięga po telefon i usiłuje odnaleźć właściwy numer gdzieś pośród kontaktów.

— Nie będzie takiej potrzeby — mówię zachrypłym głosem i łapię za jego dłoń. — Zostanę w hotelu.

Znów obrzuca mnie intensywnym spojrzeniem, a mój żołądek zawiązuje się w supeł. Próbuję wykrzesać z siebie resztki godności i odwrócić wzrok, ale jego ciemne oczy z każdą sekundą hipnotyzują coraz bardziej.

— To życzenie twojego przyjaciela. Jestem mu winny przysługę, więc nie mogę odmówić — przerywa ciszę.

— Jasne, rozumiem — sarkam, nie kryjąc wzburzenia. — Jesteś honorowy i słowny. Odwdzięczaj mu się jak chcesz, ale beze mnie.

Przewraca oczami i patrzy na mnie z litością.

— Schowaj dumę do kieszeni i przestań być taka uparta, na miłość boską. Nikt nie będzie błagać cię na kolanach.

Kręcę głową, ale nie odpowiadam na jego słowa. Zaciskam szczękę i ruszam w stronę swojego samochodu. Mam ochotę udusić Diego, ale wiem, że zrobił to, żeby mnie chronić.

— Valencia! — słyszę krzyk, a kiedy unoszę wzrok, napotykam zbliżającą się w moją stronę sylwetkę Diego.

— Czego chcesz, Diego? — pytam zrezygnowana.

Może nie powinnam aż tak się na niego złościć, ale nie znoszę, kiedy ktoś decyduje za mnie.

— Ufam Zaire. Może i jest dupkiem, ale zawsze dotrzymuje słowa. Nigdy się na nim nie zawiodłem — tłumaczy, łapiąc za moją dłoń. — Proszę. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało.

Przełykam ślinę. Smutne oczy Diego sztyletują mnie na wskroś, a w mojej głowie pojawia się mętlik. Biję się z myślami. Powrót do domu nie wchodzi w grę, ale nie chcę litości. Mogłabym nawet nocować w aucie.

— Nie potrzebuję niańki — mówię twardo i wyszarpuję dłoń z uścisku.

Mokre kosmyki nieprzyjemnie przyklejają się do mojego czoła. Deszcz przybiera na sile, ale nie zwracam na to najmniejszej uwagi. Złość przyćmiewa mój zdrowy rozsądek, przez co na moment zapominam o całym tym pościgu i niebezpieczeństwie, któremu jakimś cudem się wymknęłam. Przełykam ślinę i usiłuję wyminąć przyjaciela, ale ten łapie mnie za nadgarstek i obrzuca surowym spojrzeniem.

ValenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz