X. Dwie wieże Saurona

2.5K 84 24
                                    


twitter, tiktok: #valenciawatt

Teraźniejszość

Zaire

      Przysadziste, drewniane drzwi skrzypią cicho, kiedy zdecydowanie chwytam za zardzewiałą, rozklekotaną klamkę. Ku mojemu zdziwieniu nie rozpada się pod wpływem silnego szarpnięcia. Stawiam pewnie krok, później kolejny, a rozbite szkło chrzęści coraz głośniej pod podeszwami ciężkich butów. Rozglądam się bez większego celu, a drewniana podłoga niemal ugina się pod ciężarem mojego ciała. Krzywię się w odpowiedzi na roztaczający się wokół dławiący zapach wilgoci i stęchlizny. Wytężam słuch i zwężam oczy. Każdy odgłos niesie się echem po całym budynku. Choć ta przesiąknięta zapomnieniem rezydencja od dobrych kilkunastu lat popada w ruinę, nadal ma w sobie ducha dawnych czasów.

      Panująca dookoła ciemność miesza się z nieśmiałymi promieniami słonecznymi, które przedzierają się przez stłuczone okna. Na popękanej, a miejscami zupełnie zdewastowanej podłodze tańczą długie smugi światła. Choć rezydencję wielokrotnie splądrowano, a to, co cenniejsze zwyczajnie skradziono, w kącie pomieszczenia, którym kiedyś najprawdopodobniej był salon, wciąż stoi stara sofa, wydająca się pamiętać jeszcze lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku. W akompaniamencie chrzęstu, cichego skrzypienia i dziwnych hałasów przeczesuję parter. Każdy wydawany przez budynek odgłos wydaje się na nowo rozbudzać echo dawnych czasów i w jakiś niewyjaśniony sposób ruszać zastygłymi wskazówkami zegara. Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że wędruję wewnątrz czaszki pełnej wspomnień, a moja obecność wskrzesza ducha tego miejsca.

      Aleksei siedzi na betonowych schodach, a raczej tym, co kiedyś nimi było. Krótkie włosy wydają się krótsze niż kiedy ostatni raz się widzieliśmy, a policzki bardziej zapadnięte. Pali papierosa i nie podnosi wzroku. Dym omiata jego twarz, na której teraz widnieje niedługa szrama ciągnąca się od lewego policzka aż do samego ucha.

      Unoszę brew i krzyżuję ręce na piersi. Nie kłopoczę się nawet o jakiekolwiek przywitanie.

      — Miałeś zdobyć jej adres, a nie wypisywać na ścianach jej domu jakieś gówniarskie teksty — buczę i wkładam dłonie do kieszeni skórzanej kurtki.

      Wielka dziura rośnie w moim brzuchu, kiedy Aleksei uśmiecha się półgębkiem i prostuje nogi. Rzuca niedopałek na ziemię, przydeptuje go ubłoconym glanem, a następnie robi krok w moją stronę.

      — Myślisz, że nie mam co robić tylko zajmować się z jakąś głupią suką? — tytoniowy oddech uderza w moją twarz, a arogancja Alekseiego wówczas wyjątkowo działa mi na nerwy.

      Prycham.

      — Myślę, że trochę wchodzisz mi w paradę — odbijam piłeczkę i zaciskam szczękę. — Powiedziałem już, że to ja się nią zajmę. Jest moja.

     — Posłuchaj mnie uważnie — mówi ze stoickim spokojem. — Niech zazdrość nie sprawi, że stracisz mózg. Nie mam z tym nic wspólnego. Marnujesz tylko mój czas.

NIE jestem zazdrosny. Zwyczajnie wkurwia mnie, kiedy ktoś miesza się w moje plany, myślę i zaciskam pięści.

      — To w takim razie kto to zrobił? — warczę i ze złością kopię w pustą, plastikową butelkę.

      Gniew wtłacza się w moje żyły i przenika do krwiobiegu. W jednej chwili czuję potrzebę uderzenia pięścią w pobliską ścianę. Najprawdopodobniej to ściana bardziej ucierpiałaby w tym starciu.

      — Jak widać panna idealna ma więcej wrogów niż myślałeś — kpi, a ja zaciskam pięści. — Do zobaczenia, Zaire.

      Aleksei klepie mnie po plecach i odchodzi tym swoim charakterystycznym nonszalanckim krokiem. Opieram się o ścianę i wbijam wzrok w podłogę. Do tej pory byłem święcie przekonany, że za tym wszystkim stał właśnie Nikolaev. Pościg? Finalnie pchnął ją prosto w paszczę lwa. Ale co miało na celu obsmarowanie ścian wyzwiskami? Choć widziałem wtedy dzikie przerażenie w oczach Valencii, nie czułem takiej satysfakcji, jak kiedy zakradłem się do jej domu. Nie sądziłem, że będę miał konkurencję, ale dwa rogi na głowie Valencii okazały się dwiema wieżami Saurona. Kto czyhał na jej życie i dlaczego? Choć powinienem podać mu rękę i potrząsnąć ją we wdzięcznym geście, poczułem dziwny, obezwładniający... niepokój.

ValenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz