VI. O szatańska córko złudzeń!

2.7K 88 45
                                    

twitter, tiktok: #valenciawatt

Teraźniejszość

Zaire

      — Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłam — niby sarka, ale w jej głosie wyczuwam nutę zdenerwowania.

      Uśmiecham się półgębkiem i koncentruję spojrzenie na jej twarzy.

      Zaraz to i ja zgrzeszę, myślę i przygryzam wnętrze policzka.

      Wyobrażam sobie moje ręce zaciskające się na szyi Valencii i zduszony, gardłowy krzyk wydobywający się z jej gardła. Prośby o litość, dzikie spojrzenie i walka o każdy oddech. Och, jakże żałosne byłoby jej położenie... Jak drobna zwierzyna w sidłach drapieżcy. Odchylam nieco głowę. Valencia przygląda mi się z zaciekawieniem, a ja nie spuszczam z niej wzroku. Stawiam powolne kroki w jej stronę.

      — W takim razie chyba muszę wyznaczyć ci odpowiednią pokutę — mówię z zupełną powagą.

      Krzyżuję ręce na piersi i opieram się tyłkiem o balustradę za mną.

      — Dlaczego nie śpisz? — ignoruje moje słowa i pyta, a ja dopiero wtedy ledwie dostrzegam jej przezroczystą cerę, na której odznaczają się wory pod oczami.

      Przez chwilę milczę i wykorzystuję okazję, by bezwstydnie prześledzić wzrokiem całe jej ciało.

      Nie mogłem zaprzeczyć temu, że Valencia była kobietą o niezwykłej urodzie. Wybranka bogów? Ulubienica Afrodyty? Tak czy inaczej, robiła wrażenie i nie chodziło tu już nawet o wygląd. Miała w sobie to coś, co potrafiło powalić na kolana. Mieszanina bystrej inteligencji i szatańskiej pewności siebie z niezwykle diabelską ikrą. Ach, tak. Gdybym nie wiedział o jej drugiej twarzy, być może sam nabrałbym się na tę piękną buźkę i szaleńczy temperament. Och, jak łatwo można było ulec sztuczkom Valencii Vasquéz... Manipulowała naiwnymi męskimi sercami z taką łatwością, jakby przez lata szkolono ją do tej roli.

      Mimo palącej nienawiści nie mogłem pozostać zupełnie obojętnym. W końcu stała przede mną ulubienica Afrodyty, na dodatek okryta tylko skąpym ręcznikiem. Nawet oznaki zmęczenia nie ujmowały urody Valencii. Wciąż hipnotyzowała tym głębokim spojrzeniem ciemnych oczu i kusiła lekko uchylonymi, różowymi wargami. Wilgotne, hebanowe włosy opadały kaskadami na jej wąskie ramiona i odkryty dekolt. 

      Uśmiecha się zwycięsko, kiedy łapie mnie na tym, że się gapię. Spojrzeniem rzuca mi nieme wyzwanie. Wygląda na zadowoloną, ale i nieco zdenerwowaną. Widzę jak szybko unosi się i opada jej klatka piersiowa. Kurczowo zaciska palce na materiale ręcznika, zupełnie jakby próbowała za nim zniknąć.

      — Ćwiczyłem — rzucam i przeczesuję dłonią włosy.

      — W środku nocy? — dopytuje.

      Marszczę brwi. Staram się sprowokować ją do jakiegoś kroku, ale ona wydaje się tego nie zauważać. Albo doskonale mnie zbywa. Zaciskam szczękę.

      — Kiedy nie mogę spać lubię ćwiczyć — tłumaczę powoli i zatrzymuję wzrok na jej ustach.

      Valencia śmieje się cicho i unosi brew.

      — Ach, rozumiem — sarka. — Szybkie, niezobowiązujące cardio z Astrid?

      W odpowiedzi uśmiecham się i robię krok w stronę Valencii. Pachnie męskim żelem pod prysznic i unosi hardo głowę, a w jej zwężonych oczach migoczą diabelskie iskierki. Przez chwilę toczymy walkę na spojrzenia. Głębia zielonkawych tęczówek sztyletuje mnie na wskroś, wpija się we mnie i wręcz wysysa krew. Przełykam ślinę. Nienawiść miesza się z rosnącym pożądaniem i tworzy ekstremalnie niebezpieczną mieszankę. Nie mogę wyrzucić z głowy wizji jej, nagiej, klęczącej przede mną z rozchylonymi ustami. Upokorzonej i błagającej o litość. Co się ze mną dzieje? Kurwa, pora się opamiętać. Staram się zagłuszyć te myśli i stłumić rozdzierającą mnie od środka złość, a także coś... co sprawia, że krew buzuje w moich żyłach.

ValenciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz