twitter, tiktok: #valenciawatt
Teraźniejszość
Valencia
Chłodny wiatr smaga po moich odkrytych ramionach, pozostawiając na ciele gęsią skórkę. Hałas panikujących ludzi, który dobiega z wnętrza budynku wydaje się ledwie nic nieznaczącym tłem, a czas jakby staje w miejscu. Na nieskalanym niebie gwiazdy migoczą niczym najprawdziwsze diamenty. W jednym momencie wokół rozpościera się absolutna cisza, jedynie delikatny szept wiatru przemyka między zamkowymi murami.
Zaciskam dłonie w pieści i zwężam oczy. Złość kotłuje się we mnie niebezpiecznie i rozpaczliwie usiłuje znaleźć ujście. Może ten bezprecedensowy wybryk Eliasa rozjuszył mnie do granic możliwości, a bezczelny uśmieszek Zaire tylko dolał oliwy do ognia?
Zaire wpatruje się we mnie z nieskrywanym rozbawieniem, a wiszący nad naszymi głowami księżyc rzuca światło na krzywiznę jego twarzy. Przez moment mam wrażenie, że patrzę na jakąś mityczną, doskonałą kreaturę pozbawioną wszelkich znamion przyziemności: wysoki wzrost, doskonałe proporcje, hipnotyzujące spojrzenie....
— Doprawdy? — buczę i krzyżuję ręce pod biustem. — Czekaj... Nie lubisz banalnych rozwiązań? Tak to szło?
Ociekający sarkazmem głos jest ostry jak brzytwa, ale nie szczędzę sobie uszczypliwości.
— Och, ale po co ta złośliwość? — cmoka teatralnie i zmniejsza dzielący nas dystans niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę. — Wydaje mi się, że to wszystko jednak jest ci na rękę.
Zadziera brodę i uśmiecha się do mnie zwycięsko. Nawet mimo moich wysokich obcasów góruje nade mną wzrostem. Mam ochotę uderzyć go w twarz. Ten głupawy uśmieszek działa mi na nerwy. Podmuch wiatru wprawia moje włosy w ruch, a pojedyncze kosmyki wplątują się w kosztowne kamienie, którymi ozdobiona jest korona.
— Może tak, może nie — cedzę każde słowo — a może to nie twoja sprawa.
Zagryzam zęby. Doskonale wiedział, że nienawidziłam być księżniczką, którą trzeba ratować z opresji. Podstępny...
Wbijam paznokieć w jego tors, by zmusić go tym do zrobienia kroku w tył. Postawna sylwetka Zaire wciąż tkwi w miejscu. Cichy chichot mąci ciszę między nami, a ja w przypływie złości unoszę dłoń z zamiarem wymierzenia mu policzka.
— Zły ruch, Vasquéz — ostrzega i unieruchamia rękę, zanim w ogóle zdołałam porządnie się zamachnąć.
Zaciska na niej palce tak mocno, że cichy syk wydostaje się spomiędzy moich ust. Obserwuję zwężające się oczy i ściągające w szaleńczym wyrazie brwi. Mimika twarzy Zaire zmienia się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki: nonszalancja, rozbawienie ustępują złości i czemuś na kształt szczypty czystego szaleństwa.
Pozwalam mu gromić się gniewnym wzrokiem bez słowa protestu. Żadnych kąśliwości, żadnych złośliwości... Spojrzenie Zaire jest intensywne i niepokojące, ale nie odwracam wzroku. Mija kilka sekund, minut, a może cała wieczność. Zwilżam wyschnięte gardło. Zaire po chwili odzyskuje rezon, a w jego puste spojrzenie wlewa się na powrót ten charakterystyczny blask. Ten odruch... Otwieram usta.
— Valencia? Valencia! Na Boga, gdzie ty się podziewasz?! — krzyk Eliasa sprawia, że serce podchodzi mi do gardła, a puls przyspiesza.
Przełykam ślinę i w zupełnej dezorientacji zerkam w stronę ciężkich, przeszklonych drzwi prowadzących na dziedziniec. Dlaczego nie mogę po prostu rozpłynąć się w powietrzu? Elias nie może mnie tu znaleźć. Przenoszę błagalne spojrzenie na twarz Zaire, który wydaje się równie zdziwiony co ja. Natychmiastowo pojmuje moją niemą prośbę.
CZYTASZ
Valencia
RomanceValencia Vasquéz nigdy nie sądziła, że od czasu tragicznej śmierci narzeczonego znajdzie się ktoś, kto zdoła rozbudzić w jej sercu dawno zapomniane uczucia. W końcu hedonistyczne życie, które kręciło się wokół pieniędzy, seksu i bogatych facetów dos...