twitter, tiktok: #valenciawatt
🔞
Teraźniejszość
Valencia
Ile gniewu potrzeba by zabić? Ostatnio coraz częściej zastanawiałam się nad tym, gdzie znajdowała się granica. Nie miałam wątpliwości, że była cienka. Przekonywałam się o tym tak często, ale mimo to najbardziej pamiętałam ten pierwszy raz. Moment, w którym czyste zło wtłoczyło się bezprecedensowo w moje żyły, dotarło do serca i przemieniło je w bezużyteczny kamień. Moment, w którym znienawidziłam ojca rzucił ziarnko gniewu, które każdego dnia kiełkowało w moim wnętrzu. Z czasem stało się dzikim ogniem, który spopielał wszystko dookoła, pozostawiając po sobie jedynie spustoszenie. Czy mogłam temu zapobiec? Czy mogłam odwrócić jego skutki? Wtedy kontrola nad sobą była jak mgliste wspomnienie, zbyt oddalone, by je móc je pochwycić.
Nieśmiałe promienie słoneczne skąpały sypialnię w złotej poświacie. Długie rzęsy Eliasa rzucały cień na jego zaróżowione policzki, kiedy usta pozostawały półprzymknięte. Nie mogłam oderwać wzroku od jego dziecięco spokojnej, rozluźnionej twarzy. Roztrzepane, płowe włosy przysłaniały wysokie czoło, a przyozdobiona czarnymi zawijasami klatka piersiowa unosiła się i opadała w miarowym tempie. W tym stanie wyglądał jak mały chłopiec, a nie rosły mężczyzna.
Zrzucam z nagiego ciała ciepłą kołdrę i wyciągam dłoń w kierunku jedwabnego szlafroka. Zerkam przez ramię na pochrapującego Eliasa i pozwalam sobie na powściągliwy uśmiech. Wiążę ciasno pasek wokół talii i przeczesuję palcami skołtunione kosmyki. Ziewam przeciągle, kiedy po pomieszczeniu niesie się odgłos przychodzącej wiadomości.
Zaire: Czas się skończył.
Ściskam telefon w dłoni i przewracam oczami. Przygryzam wargę, a odpowiedź wystukuję dopiero po kilku minutach.
Ja: Jesteś nadgorliwy.
Na mojej twarzy wykwita uśmiech zwycięzcy. Choć Zaire naiwnie myśli, że grzecznie przygotowuję raporty dotyczące każdej minuty życia mojego ojca, nie mogę sobie odmówić przyjemności zagrania mu na nosie.
Odrzucam włosy na plecy i odnajduję kolejno czarną bieliznę, długą sukienkę i szpilki. Zerkam przelotnie w lustro, ścieram spod oczu rozmazany tusz i... wychodzę.
Odgłos dzwoniącego telefonu sprawia, że wzdrygam się na moment. Wygrzebuję to grające ustrojstwo z odmętów mojej kopertówki i przewracam oczami.
— Jakieś kolejne, specjalne życzenie? — sarkam i wciskam brodę w drapiący materiał szala.
— Podaj adres — mówi twardo. — Natychmiast.
Przewracam oczami choć Zaire nie może tego zobaczyć, ale podaję mu odpowiednie dane.
— Jeśli to adres jakiejś agencji towarzyskiej, to gorzko tego pożałujesz — grozi, a ja cmokam.
— Jestem pewna, że takie adresy znasz już na pamięć.
Rozłączam się zanim Zaire zdążyłby cokolwiek powiedzieć i chichoczę zadowolona niczym nastolatka po utarciu nosa szkolnemu chuliganowi. Słodkie uczucie triumfu wykrzywia moje usta w szerokim uśmiechu. Przestępuję z nogi na nogę, by choć trochę ulżyć sobie w bólu stóp. Mija kwadrans. Dochodzi jedenasta, a mimo to okolica pozostaje dziwnie spokojna. Żadnych przejeżdżających samochodów, ludzi wychodzących z psami czy dzieci bawiących się w ogrodzie. Otacza mnie cisza, tak głęboka, że niemal słyszę bicie własnego serca i szumiącą w uszach krew. Czy to powinno wzbudzać we mnie niepokój? Może tak, może i nie, ale nie mogę nic poradzić na nieprzyjemne ciarki wędrujące wzdłuż mojego kręgosłupa. Gdyby nie stosunkowo wczesna pora, pomyślałabym, że gram w jakimś kiepskim horrorze i zza krzaka dopadnie mnie zaraz jakiś szaleniec z tasakiem w ręku. Przełykam ślinę, zwilżając wyschnięte na wiór gardło. Gdzie jest Zaire?
CZYTASZ
Valencia
RomantikValencia Vasquéz nigdy nie sądziła, że od czasu tragicznej śmierci narzeczonego znajdzie się ktoś, kto zdoła rozbudzić w jej sercu dawno zapomniane uczucia. W końcu hedonistyczne życie, które kręciło się wokół pieniędzy, seksu i bogatych facetów dos...