DYLAN:
- Słuchaj stary, tak być nie może. - Zaczął Nick, kiedy tylko mnie zobaczył.
- Ale co? - Próbowałem udawać ze nie wiem, o co mu chodzi i zamknąłem za sobą drzwi.
- Nie rób z siebie błazna, dobrze wiesz, co mam na myśli. - Skomentował chłopak patrząc mi się prosto w oczy. - To nie jest dobry moment ani miejsce na tą rozmowę, bo ktoś w każdej chwili może tu wejść, ale musisz wiedzieć jedno. - Podszedł bliżej mnie i wskazującym palcem nacisnął na moja klatkę piersiowa.- Może i Luke'owi odpowiada to, że widujesz się z Jessi, ale to nie oznacza tego, że pozwolę na powtórkę z rozrywki, rozumiesz?! - Wycedził przez zęby i złapał mnie za koszulkę.
- Ty nadal nic nie rozumiesz... - Wyrwałem materiał z jego uścisku i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Ja nic nie rozumiem?! Ja?! - Nick podniósł głos i zaczął krążyć wkoło stołu. - To nie ty widziałeś ją przez cały rok w całkowitej rozsypce tylko ja! Dzień w dzień siedziałem i próbowałem wyciągnąć ją z tego gówna! Była na dnie! Nie. Ona pukała w dno od spodu! A kiedy w końcu udało się nam z Lukiem przywrócić ją do życia musiałeś zjawić się ty! Masz dać jej spokój. Słyszysz? Nie zbliżać się do niej! Nie pisać! Nie dzwonić! Zero kontaktu rozumiesz?! Bo ty znowu zwiejesz, a ja i Lukiem będziemy się zamartwiać i ukrywać prawdę przed całym światem, ale przecież to JA nadal nic nie rozumiem!
- Czego nie rozumiesz? - Oboje z Nickiem spojrzeliśmy w stronę, z której padło pytanie.
JESSICA:
- Luke? - Powiedziałam do słuchawki telefonu, który wyrwał mnie z nieplanowanej, ale przyjemnej drzemki. Kto, jak kto, ale mój braciszek ma nieziemskie wyczucie czasu...
- Gdzie jesteś?
- W łóżku cioto. - Powiedziałam na tyle głośno na ile pozwoliło mi moje gardło.
- Nie mów mi, że spałaś w środku dnia. - Zapytał zdegustowanym głosem.
- Luke. Jestem chora. Mam prawo iść spać, kiedy chce. - Powiedziałam podnosząc się na jednym łokciu. - Chcesz czegoś, bo naprawdę nie mam siły żeby z tobą gadać.
- Jedno pytanko, a potem idziesz spać dalej.
- Okay. Dajesz.
- Dylan cię odebrał?
- Tak.
- To dobrze... A Jess! Mama do mnie dzwoniła i powiedziała, że masz umówionego lekarza na 19 tylko musisz zadzwonić i potwierdzić.
- Ale ja już byłam u lekarza...
- Co?
- Byliśmy razem z Dylanem. Dostałam jakiś antybiotyk i inne trucizny.
- Z Dylanem?
- Noo. A tak w ogóle to on gdzieś tu powinien być. - Powiedziałam, kiedy zauważyłam jego telefon leżący na poduszce obok mojej ręki.
- Jak to? Dylan jest u nas w domu?
- Tak. Jakiś problem? - Powiedziałam nie do końca rozumiejąc nagłe zdenerwowanie Luke'a
- Zaraz będę. Nie wiesz czy Nick już jest?
- Nie wiem. Co ja niby wszechwiedząca jestem? Przecież spalam geniuszu! A po co Nick miałby tu w ogóle przyjeżdżać? - Spytałam, bo zaczynałam się w tym wszystkim gubić.
- Nie ważne. Zaraz będę. A ty siedź tam gdzie siedzisz. - Powiedział i zakończył połączenie. Co to do cholery miało znaczyć? Siedziałam przez dobre 15 minut i wpatrywałam się w drzwi, walcząc sama ze sobą. O co chodziło Luke'owi? Mam iść czy nie iść? W końcu to mój dom. Mam prawo wiedzieć, kto w nim przebywa i co robi.