Jessica:
-To, co dzisiaj pijemy? - Ana zarzuciła rękę na moje ramię, kiedy tylko opuściłyśmy budynek zwany szkołą. - No weź Jess... Jedno małe piwko ci nie zaszkodzi. - Kontynuowała, kiedy zobaczyła moją skwaszoną minę. Jak co roku, po zakończeniu roku szkolnego, ktoś organizuje imprezę... Jak nie domówka, to ognisko, jak nie ognisko to skoki do jeziora, albo inne brednie. Co tu się dziwić... Taka już jest tradycja, tylko, że ja nigdy nie obchodziłam takich "świąt" jak koniec roku szkolnego. Więc i tym razem sobie odpuszczę.
- Chyba jednak zostanę w domu. - Powiedziałam siadając na ławce.
-Proszę cię Jessi, choć raz daj się namówić...
- Wiesz, że nie lubię tego typu rzeczy. - Ściągnęłam gumkę z ręki i związałam nią włosy, które swoją drogą były układane przez moja "kochaną" mamusie przez dobre pół godziny. Muszę przyznać, że moja rodzicielka jest jakimś wirtuozem, jeśli chodzi o czesanie i układanie tego, co mam na głowie.
- Poza tym w ogóle nie mam ochoty na to, żeby się opić, a potem mieć kaca.
- Po pierwsze Jessico. - Ana włączyła swój tryb "No Co Ty Nie Powiesz?!" - Nie lubisz tego typu rzeczy, ponieważ tak naprawdę nigdy na takich rzeczach nie bywasz. A po drugie skąd możesz wiedzieć jak to jest mieć kaca skoro z tego, co wiem jeszcze się nie opiłaś, a już na pewno nie do tego stopnia, żeby mieć kaca. - Już chciałam zaprzeczyć i rzucić moim jedynym argumentem, kiedy Ana powiedziała: - Nie moja droga. Szampan się nie liczy. - Dlaczego ona musi mnie, aż tak dobrze znać?
-Jak to nie?!
- To nie było opicie się, tylko głupawka. Najnormalniejsza. Głupawka. Po. Bąbelkach. - Podsumowała wstając na proste nogi i wyciągając rękę w moja stronę.
- Okay.
- Czyli się zgadzasz?? - Na jej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech pełen nadziei.
- Co? Nie! Ja po prostu zgodziłam się, co do głupawki.
- Wiesz, co? Nieważne, czy będziesz chciała iść na tą imprezę, czy nie. Ja i tak znajdę sposób byś się na niej znalazła. - Ana w końcu chwyciła moje ręce i podniosła mnie z ławki. - A teraz chodź nudziaro, idziemy do Starbucks'a, bo chłopaki już pewnie na nas czekają. - No tak. Zapomniałam o Luke'u i Nick'u. Mieli przyjechać po nas do szkoły, ale mój braciszek stwierdził, że zabierając nas nie zmieściłby już Sky w aucie, więc jesteśmy zmuszone jechać do miasta autobusem. A dlaczego by nie? W końcu, co jest złego w komunikacji miejskiej? Zawsze można liczyć na przesympatyczną rozmowę z żulem, nie wspominając już o poznawaniu nowych zapachów...
-Przypomnij mi żebym go w nocy udusiła poduszką, a zwłoki zakopała na jakimś przystanku. - Powiedziałam do Any, kiedy zobaczyłam nasz autobus. Nasz wypchany po brzegi autobus...
⊙.⊙.⊙.⊙.⊙.⊙.⊙.⊙
- Hej dziewczęta! - Krzyk Luke'a spowodował, że spojrzenia wszystkich dookoła zwróciły się w naszą stronę.
-Boże, jaki on jest durny. - Powiedziałam pod nosem, w tym samym czasie, kiedy Sky uderzyła
mojego brata w tył głowy. Należało mu się.
-Cześć wszystkim. - Przywitałyśmy się chórem i zamówiłyśmy nasze ulubione kawy.
- Jak tam dziewczyny, gdzie dzisiaj imprezujecie? - Spytała Sky, kiedy zajęłyśmy z Aną swoje miejsca.
- Jeszcze nie wiemy, ale jestem pewna, że to będzie najlepsza impreza Jessi, na jakiej była. - Moja przyjaciółka puściła mi oczko, na co tylko z rezygnacją pokręciłam głową.