Jessica:
- Nie ma opcji, żebym to założyła. - Powiedziałam do Any, która trzymała w ręce wieszak z sukienką.
- Co jest? Nie podoba Ci się? - Dziewczyna obrociła wieszak w swoją stronę i przyjrzała się dokładnie materiałowi.
- Jasne, że mi się podoba. Tylko po pierwsze na sto procent się w nią nie zmieszcze, a po drugie ja nie chodzę w sukienkach zapomniałaś? - Usiadłam na łóżku i zaczęłam wyjmować z torby moje ulubione czarne jeansy z podwyższonym stanem.
- Czyli jak zwykle zostajesz przy spodniach?
- Proszę cię Ana nie zamieniają się w moja mamę... - powiedziałam zrezygnowana i opadłam na łóżko zarzucając sobie spodnie na twarz.
- Nie zamieniłam się w twoją mamę, tylko wiesz... po prostu myślałam, że chcesz coś zmienić... - Dziewczyna niepewnie usiadła koło mnie.
- Co zmienić? - Zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nie wiem.
- A właśnie, że wiesz. Mów co Ci się roi w tej twojej główce.
- Pomyślałam, że skoro idziesz na imprezę to może w końcu zmienisz coś w swoim życiu - Zaczęła Ana. - No wiesz, choćby taki mały szczegół jak sukienka. - Podniosła wieszak do góry i spojrzała na mnie wzrokiem kota ze Shreka.Może i racja.
Może to właśnie jest ten moment, w którym powinnam wrócić do życia zwykłej nastolatki. Nie mówię tu o imprezach co weekend, piciu, ćpaniu i innych rzeczach, o których od razu myślą dorośli, tylko o korzystaniu z każdej sekundy tego mojego marnego życia. Może w końcu przestanę żyć tylko Tumblr'em, Instagram'em, książkami i szkołą.
No dobra.
Co cię nie zabije, to cię wzmocni.- Dawaj tę kiecke! Od dzisiaj Jess zaczyna żyć na całego. - Wypaliłam na co moja przyjaciółka wydała z siebie okrzyk, a raczej pisk, radości i rzuciła mi się na szyję.
Reszta przygotowań zajęła nam jakieś czterdzieści minut. I tak według mnie jesteśmy szybkie. Moje kochane kuzyneczki samą sukienkę wybierają przez jakąś godzinę, nie wspominając już o makijażu i tych ich "olśniewajacych" fryzurach.
- Chodź ślicznotko! Czas ruszyć na podbój chłopaków! - Usłyszałam głos Any z dołu, więc poprawiając sukienkę przejrzałam się ostatni raz w lustrze i uśmiechnęłam się do swojego odbicia.Może w całe nie będzie tak źle.
Pomyślam i z uśmiechem ruszyłam w dół po schodach.
⊙°¤⊙°¤⊙°¤⊙°¤⊙°¤⊙°¤⊙°¤⊙
- Gotowa? - Ana ścianęła moja rękę stając po mojej prawej stronie. Sky zmienia buty w samochodzie, ponieważ nie potrafi prowadzić mając na nogach szpilki. W cale się jej nie dziwię. Ja nawet chodzić w nich nie potrafię, a co dopiero prowadzić samochód. Miałyśmy szczęście, że dziewczyna mojego brata jechała swoim autem, bo inaczej pewnie byśmy tu nie trafiły. Luke i Nick nie mają pojęcia, że pojawimy się na, jakby nie patrzeć, ich imprezie. Cały czas myślą, że nie wiemy gdzie ją organizują. Tylko zapomnieli o tym, że dziewczyny zawsze trzymają się razem. Sky jest od teraz naszą najlepszą informatorką, ponieważ wyciąga od Luke'a wszystkie ważne informacje, jak na przykład to gdzie znajduje się dom Dylana.
Muszę przyznać, że chłopak mieszka w naprawdę ładnej okolicy, aż sama się dziwię, że nigdy tu nie byłam. Kiedyś z Sarą jeździłyśmy po mieście i szukałyśmy najładniejszego osiedla, na którym w przyszłości zamieszkamy i nie wiem jakim cudem tu nie trafiłyśmy... Z całą pewnością by jej się tu spodobało.
- Jessi? - Przyjaciółka pomachała mi przed oczami ręką, wyrywajac mnie z zamysleń.
- Co?
- Jesteś gotowa? - Dobre pytanie. Czy jestem gotowa? A nawet, jeżeli jestem, to na co? Przecież ostatnia impreza na jakiej byłam, odbyła się dwa lata temu i nawet nie chce myśleć o tym jak się skończyła...
- Hej młoda, gdzie ty tak odpływasz? - Za lewą ręką złapała mnie Sky i znów wróciłam do świata żywych.
- Przepraszam dziewczyny. Ja-ja chyba nie dam rady. - Powiedziałam wbijajac wzrok w moje trampki. - Ja chyba jednak wrócę do domu, no wiecie, daruje sobie dzisiaj, jakoś głowa mnie boli, pójdę następnym razem. - Potok słów wyleciał z moich ust i pewnie paplałabym tak dalej gdyby nie Ana, która złapała mnie za policzki, podnosząc moją głowę do góry.
- Suchaj kochnie. W żadnym wypadku się z tego nie wycofasz. Pójdziemy tam i będziemy się świetnie bawić. Pamiętasz miałaś żyć na całego? Więc nie chowaj się znowu do tej swojej skorupy. Nie po to wcisnęłaś się w tą kieckę, żeby teraz siedzieć w niej sama w pokoju i przeglądać tumblra. Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Jeżeli coś będzie nie tak wystarczy powiedzieć jedno słowo i wychodzimy okay? - Przytaknęłam głową. - Pamiętasz to słowo Jessi? - Zapytała i lekko się uśmiechnęła. Jak bym mogła zapomnieć naszego hasła bezpieczeństwa?
- Bąbelki. - Powiedziałam, a Sky wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Bąbelki? Serio laski? Bąbelki? - Sky zwijała się ze śmiechu. - Hasło bezpieczeństwa to bąbelki? - Dziewczyna nie mogła się uspokoić.
- Tak moja droga i ciebie od teraz też
to dotyczy. - Powiedziała Ana z pełną powagą. - A teraz dziewczęta, uśmiech numer cztery i ruszamy na podbój! - Dziewczyny złapały mnie pod ręce i dosłownie zaciagnęły do drzwi.
- Jako nowicjuszka możesz zadzwonić. Jeśli oczywiście chcesz. - Moja przyjaciółka puściła mi oczko i wskazała na dzwonek. Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam guzik na futrynie. Melodyjka jeszcze się nie skończyła, a drzwi otworzyła nam jakaś tleniona blondynka. Zmierzyła wzrokiem po kolei każdą z nas po czym przylepiła się do ramienia jakiegoś goryla, bo chłopakiem to go nazwać nie można, i odeszli lekko się zataczając.
- No to Barbie i Kena już poznałaś teraz czas na kogoś godnego twojej uwagi. - Powiedziała Sky i pociągnęła mnie za sobą, jak się okazało w stronę kuchni. Na blatach pełno było pustych kubków, a cały stół zastawiony był butelkami wódki. Sam widok tego co stało na stole mnie przeraził, nie wspominając już o tych wszystkich zgrzewkach piwa, które Luke miał w samochodzie i winach, które stały pod stołem.