17- ostatni rozdział!

11.8K 546 60
                                    

I oto moja historia... Straciłam swoje dziecko. To moje wina. Nie powinnam się przejmować Danielem, ale myśleć o dziecku. Boże... Minął już miesiąc od utraty mojego maleństwa. Nadal o nim myślę. Nie mogę rozmawiać z Danielem. On też był winny. Prawie nie wychodzę z pokoju. Czasami Daniel puka i pyta, czy może wejść, ale nie potrafię się zgodzić. Jaka ja byłam egoistyczna... Nie wybaczę sobie tego. Nigdy.

Mój lekarz powiedział mi, że Daniel oddał tą dziewczynę i nie kupił nowej. Siedzi w gabinecie i z nikim nie rozmawia. Podobno raz odwiedził ojca, ale nie rozmawiał o tym. Połowa mnie chce, żeby cierpiał, a połowa chce mu pomóc. Chciałabym, żeby mnie zobaczył teraz. Włosy od dawna nie były czesane, cienie pod oczami jeszcze nigdy nie były tak duże, wargi suche. Jestem innym człowiekiem.

Wspominam czasy, kiedy chodziłam do szkoły i nie znałam Daniela. Potem piękne czasy, gdy zmieniałam Daniela i na koniec jego natura wygrała. Każdego dnia, kiedy wstaję, myślę, że to tylko zły sen, ale potem zerkam w lustro i wiem, że to wszystko się stało.

Do mojego pokoju ktoś puka.

- To ja! - Rozpoznaje głos mojego psychologa, którego Daniel zaczął wzywać do mnie od TEGO WIECZORU.

-Proszę. - Otwiera drzwi.

- Cześć, Adelo. Co u ciebie? - Patrzy na mnie zmartwiony. Pewnie wyglądałam jeszcze gorzej.

- Bez różnicy.

- Musimy dziś porozmawiać o czymś ważnym. - Ostrożnie siada obok mnie.

- Niech pan mówi.

- Może to już czas, żeby wyjść? - Próbuje odczytać coś z mojego wyrazu twarzy.

- Rozmawiał pan z Danielem. Ostatnio puka częściej.

- Pomyśl o tym, Adelo. Może będzie lepiej, kiedy z nim porozmawiasz. Uwierz mi, że cierpi prawie jak ty.

- Nie wierzę... - Zamykam oczy i wyobrażam sobie Daniela... Może ja tego potrzebuję. Gdy o nim myślę, smutek zamienia się we wściekłość. - Ale pójdę do niego. Musimy to skończyć.

- Co skończyć?

- Grę, którą zaczęliśmy, gdy postawiłam pierwszy krok w tym domu. Przegrałam i muszę się przyznać.

Wychodzę z łóżka, wybiegam do łazienki, ubieram szybko spodnie i bluzkę, przeczesuję włosy. Nie zwracam uwagi na słowa psychologa. Zaczynam szukać Daniela. Idę do jego gabinetu, ale tam go nie ma. Nie znajduję go także w jego sypialni. Decyduję się, aby iść do miejsca, gdzie kiedyś spotkałam go z jego matką.

Czuję powiew świeżego powietrza. Nie czułam go od miesiąca. Obracam się i zauważam Daniela. Stoi do mnie plecami i patrzy na miasto.

- Danielu... - zaczynam cicho. Obraca się do mnie. Otwiera szeroko oczy. Stoi bez ruchu i w ciszy. - Możemy porozmawiać?

- Adelo... - Widzę łzy w jego oczach. - Myślałem, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz. - Zaczyna do mnie biec. Uderzam go z całej siły.

- Zabiliśmy nasze dziecko. Przyznajmy się do tego. - Podnosi na mnie wzrok. - Ja przegrałam w tej grze, ale dziecko zabiliśmy razem.

- Adelo, śmierć dziecka to nie była nasza wina. To były powikłania ciąży. Kochanie, zrozum, proszę...

- Nie nazywaj mnie tak. Gdzie jest ta dziewczyna? - Zbliża się do mnie, ale ja się oddalam.

- Oddałem ją ojcu. Już nigdy nie kupię kobiety. Obiecuję... - Dotyka mojego policzka.

- Już kiedyś tak mówiłeś. - Śmieję się drwiąco.

- Obiecuję. Wybacz mi. Zmienimy wszystko. Zaczniemy od nowa.

- Chcę ci uwierzyć, ale myślisz, że zapomnę?

- Wiem, że nie, ale daj mi sobie pomóc. - Zauważam, że jego groźne oczy zniknęły. Teraz są jaśniejsze, smutne i zmęczone.

- Nie chcę twojej pomocy! - Uderzam go drugi raz. On przyjmuje cios i patrzy na mnie błagalnie.

- Pamiętasz, gdy tu przyjechałaś. Już wtedy czułem, że wszystko się zmieni. Nigdy nie widziałem tak pięknej kobiety. Raz słyszałem rozmowę moich dziewczyn po tym, jak pokazałem im twoje zdjęcie. Były przerażone. Ja też byłem. Wiedziałem, że się poddam. Nie wiedziałem, że gramy w grę, ale jeśli tak jest, to przegraliśmy oboje. Jestem durniem i zasługuję na najgorsze. Ty jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Proszę cię, wybacz mi. - Nie odzywam się. - Trudno nam było ze sobą żyć, bo oboje chcieliśmy wybrać w tą grę. Gra się jednak skończyła, a my przegraliśmy. Dajmy sobie drugą szansę. - Całuje mnie. Mocno, długo. Jego pocałunki się nie zmieniły, ale on tak. - Jeśli teraz wyjdziesz, już nie będę próbował cię na nic namówić.

Stoję i patrzę na mojego pana. Cienie pod oczami, nie golił się od paru dni, nie czesał. On cierpi. Tyle mi wystarcza. Całuję go i przypominam sobie o wszystkich pięknych chwilach. Nie potrafię się oddalić. Stoję w miejscu.

- Zaczniemy powoli. - Wyraz jego twarzy się całkiem zmienił. Nadzieja wróciła. Uśmiecha się. Powoli się zbliża i głaska moją twarz. Ja też się szczerze uśmiecham. Pierwszy raz od miesiąca.

- Damy radę.- dodaje Daniel.

- My zawsze dajemy radę.



TO JUŻ KONIEC MOJEGO OPOWIADANIA. BARDZO DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTSKIE MIŁE KOMENTARZE. MAM NADZIEJĘ, ŻE DOBRZE SIĘ BAWIŁYŚCIE, CZYTAJĄC O ADELI I DANIELU. TO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE, WIĘC JEST DLA MNIE SZCZEGÓLNIE WAŻNE. DŁUGO MYŚLAŁAM NAD ZAKOŃCZENIEM, WIĘC PROSZĘ, ŻEBYŚCIE NAPISAŁY W KOMENTARZU WASZE ZDANIA. JESZCZE RAZ DZIĘKI!

ZAPRASZAM DO CZYTANIA MOICH INNYCH OPOWIADAŃ!

🎉 Zakończyłeś czytanie ''Mój Pan'' mnie kupił i może zrobić ze mną wszystko 🎉
''Mój Pan'' mnie kupił i może zrobić ze mną wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz