Rozdział 9.

15.5K 553 21
                                    

   Obudziłam się o 9.00 i uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. Wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju, szukając czegokolwiek, na czym mogłabym się skupić, zamiast myśleć o nim. Nie udało mi się to, ponieważ zauważyłam męskie, poskładane koszule na moim łóżku. Na nich leżał liścik :

Jedna na każdy dzień tygodnia. Zabraniam ci nosić cokolwiek innego.

Jeśli czytasz to przed 11, to zapraszam do siebie.    

   Byłam tak podekscytowana, że nawet nie spojrzałam w lustro i wybiegłam w jego/ mojej koszuli. Otworzyłam drzwi, a za nimi ujrzałam Daniela, szukającego czegoś w szafie, a koło łóżka stała Veronika. Poczułam jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy. Wbijał i się tym rozkoszował. Ona spojrzałam na mnie i się uśmiechnęła. Nie byłam na nią zła, ponieważ ona miała do niego takie same prawa. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie mogłam się nawet kłócić. Oni mieli do tego prawo. Ona musiała, a on miał ochotę. Po co dawał mi te koszule? Nic bym nie wiedziała. Wreszcie mnie zauważył i zrobił minę typu ‘’ to nie tak, jak myślisz’’.

   Szłam wzdłuż korytarza, ale nie potrafiłam skręcić do swojego pokoju. Wyszłam na dach. Do miejsca, gdzie myślałam, że nie jest zwykłym mężczyzną. Usiadłam na kocach, dokładnie w miejscu, gdzie on.

   Nigdy nie myślałam, że coś mnie tak zaboli. Byłam wychowana tak, żebym nie miała uczuć. On wzbudził je we mnie. Zaczęłam czuć, gdy zaczęłam się zakochiwać. Teraz musiałam znowu wrócić. Znowu miałam być tą wiecznie nieszczęśliwą dziewczyną, która sama ma się za nic. Od niedawna zaczęłam się szanować. Gdy myślałam, że komuś na mnie zależy, mi też na sobie zależało. Dlaczego człowiek się zakochuje? Na czym to polega? Czemu wybieramy te osoby, a nie inne? Dlaczego to mnie tak bolało?! Zrozumiałam, że jeśli chcę przetrwać w tym domu, muszę utracić uczucia.

   Wreszcie do mnie dołączył. Nie płakałam. Nie miało to sensu. Wiedziałam, że takie sytuacje, to całe moje życie. 

- Nic nie robiliśmy – usiadł koło mnie i próbował objąć mnie ramieniem, jednak widząc moją twarz, zrezygnował. – Przysięgam, że tylko rozmawialiśmy, a ja chciałem czekać na ciebie.

- Dobrze, proszę pana – te słowa go zabolały.

- Nie obchodzi cię to? Nawet nie muszę się tłumaczyć? Tak! Zrobiliśmy to, ale mam do tego prawo. Jestem twoim panem! Zapominasz się!– zapanowała pięciominutowa cisza, po czym wreszcie się odezwał. – Adela, ja pierwszy raz w życiu czegoś żałuję, ale nie przeproszę cię. Nie poniżę się, przepraszając kobietę. Ja… nie mogę wytrzymać. Coś mnie tak boli w środku, gdy odchodzisz, ale moja natura zawsze będzie wygrywać. Ja jestem tylko mężczyzną.

- Pan z niczego nie musi się tłumaczyć. To jeden z powodów, dlaczego spędzę tu całe życie – zaczęłam mu się przyglądać. – Czy mogę coś dla pana zrobić?

- Tak. Pocałuj mnie – ja miałam zacząć.

   Pochyliłam się i pocałowałam go. Chłodno i lekko.

- Czułaś coś?

- Nie – kłamałam. – A pan?

- Niestety tak – skulił się i chwycił za włosy. – Za kogo ty się masz?

- Za twój sen i koszmar jednocześnie.

   Jego oczy były pełne bólu. Ja udawałam niewzruszoną.

- Dobrze… Więc ja będę twoim surowym panem. Tak, jak to miało być.

- Jak pan sobie życzy – w środku krzyczałam nie.

- Dziś znowu gdzieś razem polecimy.

- Czy mogę wiedzieć gdzie?

- Niech to będzie niespodzianka.

   Wylądowaliśmy na wyspie. Tylko my. Przed nami stał duży, drewniany dom. Zupełnie nie był w stylu Daniela. Otaczał go las, a przed nim znajdowała się plaża. Już wtedy mogłam sobie wyobrazić, co będziemy na niej robić. Wchodząc do środka, zauważyłam dopiero, że on nie wziął żadnych walizek z ubraniami.

- Zapomniał pan naszych ubrań – popatrzyłam na niego z wyższością.

- Nie zapomniałem. Po co nam one, gdy jesteśmy sami? – jego uśmiech zapowiadał dobrą zabawę i mi też tego było trzeba. 

''Mój Pan'' mnie kupił i może zrobić ze mną wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz