Rozdział 2. Kauczukowa piłeczka

21 10 18
                                    

– Witaj, Alexandrze.

Oddychał głęboko, czując chłód szklanej płyty pod swoimi plecami. Wpatrywał się zaniepokojonym wzrokiem w osobliwe, tajemnicze oblicze przed sobą, a równocześnie tak dobrze mu już skądś znane.

Mężczyzna o bladej twarzy oraz długich, ciemnych włosach uśmiechnął się pod nosem i rozpakował lizaka z folii.

– Proszę, usiądź. Krzesło jest chyba wygodniejsze od podłogi, nie sądzisz? – powiedział, po czym wpakował sobie cukierka do ust.

Alexander chwilę się wahał, jednak przełknął ślinę i zbierając się w sobie, ostrożnym krokiem i na sztywnych nogach doczłapał się finalnie do stolika i opadł bezwładnie na siedzisko. Oczy mężczyzny błysnęły zza różowo-niebieskich lenonków.

– Nazywam się Irwell – rzekł w końcu, zerkając kątem oka na swój osobisty stosik papierów. – Ale nie o mnie będziemy teraz rozmawiać.

Zlustrował Alexandra wzrokiem, po czym kontynuował:

– Słyszałem o tym, co się stało. Moje najszczersze kondolencje – powiedział tonem absolutnie wyzutym z jakiejkolwiek empatii, po czym dodał: – I słyszałem też, jaki popis dałeś tam w szpitalu. – Uśmiechnął się krzywo, a Alexandra przeszył dreszcz. – Ale spokojnie, nie przyszedłem tutaj, by cię za to karać. Wręcz przeciwnie.

Chłopak uniósł brew, całkowicie zszokowany i zdezorientowany.

– Chcę ci złożyć pewną propozycję.

Zamrugał kilka razy, skonsternowany jeszcze bardziej niż był do tej pory. Odruchowo zacisnął dłonie w pięści, jednak nie poruszył się poza tym ani o milimetr.

– Jaką... propozycję? – spytał w końcu półszeptem, nie spuszczając z osobliwego mężczyzny bacznego spojrzenia.

Ten tylko oblizał lizaka i uśmiechnął się nieco chytrze.

– Masz ogromny dar, chłopcze – zaczął niespiesznie. – I absolutnie niespotykany. To fenomen, może nawet i na skalę światową.

Schował lizaka do folijki, po czym złączył dłonie.

– Nad tak potężną mocą trzeba jednak panować, gdyż może się trochę... Wymknąć spod kontroli. – Spojrzał na niego wymownie. – Wiesz chyba, o co mi chodzi.

Alexander przygryzł wargę i odwrócił wzrok.

–...Ale ja mogę cię nauczyć, jak z niej korzystać.

Uniósł głowę i ponownie spojrzał na mężczyznę. Ten zaś kontynuował:

– Jednak każda umowa ma swoje dwie strony, tak jak i moneta ma swój awers oraz rewers. Ja daję coś od siebie, i ty dajesz coś od siebie.

Wyprostował się na krześle i przywarł plecami do oparcia, słuchając uważnie.

– Nie wymagam od ciebie wiele, chłopcze – zaczął Irwell. – Tylko kilka drobnych przysług w zamian, o które osobiście cię poproszę w swoim czasie. A ze swojej strony, oprócz treningu mocy, dorzucę jeszcze parę... bonusików. Wiesz, życie tutaj bywa ciężkie. Już wkrótce się o tym przekonasz. O ile nie przekonały cię pierwsze wrażenia.

Alexander drgnął lekko, a świeżo wytatuowany bok zapiekł go ostrzegawczo. Dłonią dotknął metalowej obrączki, zaciśniętej mocno na jego nadgarstku.

– Powiedzmy, że mam taką sprawczą moc, by uczynić twój pobyt tutaj choć odrobinę milszym – dodał Irwell i uniósł brew. – A nie każdy zasługuje na takie... przywileje. A do ciebie zwracam się osobiście. To jak będzie?

Dzieci z Bloku DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz