Obudził go miarowy stukot czegoś kauczukowego o podłogę. Jak w środku nocy był w stanie rozpoznać, że to kauczuk? Cóż, zdążył się już sporo nasłuchać barwy jego dźwięku i nie pomyliłby jej z niczym innym. A poza tym też nie mieli niczego innego pod ręką, czym można by było walić o podłogę. To znaczy, mieli – szczoteczki do zębów, względnie zmemłane życiem kapcie, on miał jeszcze swój atlas anatomiczny, ale wiedział, że ten leżazł w spokoju pod łóżkiem i przecież nikt nie wyciągałby go po to, żeby nim rzucać po całej celi.
A poza tym, czy coś odbija się od podłogi w sposób bardziej satysfakcjonujący, niż robi to kauczuk? Nie wydawało mu się.
Podniósł się do siadu i kiedy jego oczy jako tako przyzwyczaiły się do ciemności, obrzucił siedzącą w kącie Roxanne wściekłym spojrzeniem.
– Czy mogłabyś przestać? – syknął półszeptem.
Dziewczyna zerknęła na niego, po czym odbiła kolorową piłeczkę raz jeszcze i złapała ją w dłoń.
– Masz piguły? – spytała.
– Nie twój interes – mruknął, po czym przekręcił się na drugi bok i nakrył kołdrą po same uszy.
Odbiła kulkę o ścianę.
– Masz, czy nie?
– Nie mam. I nie gadaj tyle, bo zaraz obudzisz resztę.
Zerknął w kierunku łóżek współwięźniów i skrzywił się lekko. Nie żeby go obchodziło ich dobre samopoczucie czy kwestia samego wysypiania się, ale wolał, żeby Chris nie robił później rabanu na całe Zakłady tylko dlatego, że ktoś go wyrwał ze snu.
Roxanne obróciła kauczuk w dłoni, uważnie mu się przyglądając.
– Nie obudzę – odparła po chwili. – Wzięli swój przydział i będą spać do rana.
– W takim razie, gdzie jest twój przydział? – Ponownie usiadł na łóżku i posłał jej krzywy uśmiech.
Nie spojrzała na niego, a zamiast tego uciekła wzrokiem gdzieś w ciemną przestrzeń najdalszych zakamarków ich celi.
– Mówiłam, że z czasem jedna przestaje wystarczać – powiedziała cicho, właściwie tak cicho, że ledwo ją słyszał.
Po chwili dodała, nieco pewniej:
– A skoro ty nie śpisz i byłam w stanie cię obudzić, to znaczy, że nie wziąłeś swojej.
– I co, mam ci ją ot tak po prostu oddać?
– Tak.
Zapanowała chwila głuchej ciszy. Xander wpatrywał się w nią uważnie, chociaż ledwo ją widział pośród mroku. Jedynie względny zarys skulonej sylwetki opartej o zwykle bladą, teraz czarną ścianę.
– Jesteś pewna, że chcesz brać piguły od zdrajcy i zaprzedańca?
Spiorunowała go wzrokiem, słysząc obelgi, którymi sama go ostatnio obrzuciła.
– Oj, przymknij się i po prostu mi ją daj – warknęła.
Nic jej nie odpowiedział. Przez chwilę się zastanawiał, czy wrócić do snu, choć i tak już zdążył się rozbudzić, ale Roxanne szybko zahamowała jego zapędy i cisnęła kauczukową kulką z całej siły o podłogę.
Westchnął cicho, walcząc z wewnętrznym poirytowaniem i przeniósł na nią wzrok.
– Jak ci dam tą głupią pigułę to z łaski swojej przestaniesz?
– Z łaski swojej, tak. Przestanę.
Wywrócił oczami i po omacku odnalazł nieco zgnieciony, plastikowy kubeczek ukryty pod łóżkiem razem z resztą jego osobistych rzeczy. Wolnym krokiem powlókł się w stronę dziewczyny i rzucił jej pojemniczek na kolana. Roxie przyjrzała mu się z uniesionymi brwiami, po czym wysypała zawartość na otwartą dłoń. W mroku nawet nie była w stanie zauważyć podłej, cytrynowej barwy pigułki. Nie zastanawiając się dłużej, wsadziła ją sobie do ust i połknęła bez popijania.
CZYTASZ
Dzieci z Bloku D
Mystery / ThrillerDwunastoletni Xander w wyniku nieszczęśliwego wypadku trafia do Cukrowni - albo raczej Zakładu Psychiatryczno-Resocjalizacyjnego dla Osób Magicznych. Wnętrze tego przybytku bardziej przypomina jednak więzienie lub placówkę eksperymentalną. Dzierżąc...