💐4. jak to możliwe?💐

13 0 0
                                    

Pov: Narrator

Minęło już trochę czasu. Diana siedziała marznąc. Z tego co udało jej się zrozumieć niedługo będą, plus/minus 20 minut drogi

Strasznie się cieszyła, wreszcie ciepło! Może dostanie coś do jedzenia?

Jednak po chwili zaczęły dochodzić do niej te sceptyczne myśli. Na przykład będą chcieli ją zabić? A może ją zjedzą! Przecież może być ich ciepłym obiadkiem! Ona siedzi sobie tutaj gdy ktoś chce ją zjeść.

Dobra dość, trzeba myślec racjonalnie.

Blondynka skuliła się i zmrużyła oczy modląc się żeby udało jej się zasnąć.

No i się udało! Już po chwili smacznie chrapała. Jej oddech się wyrównał podczas gdy jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała w harmonii. Ciało podczas spokojnego stanu odzyskiwało energię i wytwarzało ciepło.

Gdy Diana bujała się w rytm bicia kopyt zwierząt nagle została wyrwana z transu

-AAAARGH -krzyknęła gdy ktoś niespodziewanie dotknął ją w ramie

-Ej spokojnie to tylko ja! - mężczyzna ją wiozący zaśmiał się nerwowo - chciałem cię poinformować, że zaraz będziemy. Dokładniej już jesteśmy ale musimy podejść bliżej

-oh, dziękuję? - powiedziała ziewając przy tym

(Już)-imienna dziewczyna przechyliła się spowrotem. Znowu skuliła się w kulkę z zamiarem zaśnięcia. Niestety nie było jej to dane przez zatrzymanie się wierzchowca

-Pomóc ci zejść czy sama dasz radę? - mężczyzna zaśmiał się cicho chowając twarz w rękach - już się z tobą nie droczę

Podszedł bliżej po czym podniósł Diane na pannę młodą

-tak w ogóle to jak masz na imię? - zapytała jeszcze zaspana blondynka

-Marco - zrobił poważną minę - nawet nie próbuj się śmiać...

-POLO! PFFFFF -chichrała się Diana - przepraszam, przepraszam!

-eh... Przyzwyczaiłem się. A teraz, dasz radę iść sama? - postawił ją na ziemi

-jeśli mnie rozwiążesz to tak. - naburmuszyła się młodsza

-nie wiem co to ma do rzeczy ale dobra - Marco podniósł ręce w akcie poddania się i rozwiązał zielonooką

-dziękuje~ - powiedziała dźwięcznie - to idziemy? Chce rozprostować moje stare kości - przeciągnęła się na tyle ile mogła przez obwiazujące ją bandaże

-w takim razie chodźmy. - Chłopak ruszył leniwym krokiem raz na jakiś czas spoglądając na Dianę

-Dopiero teraz zauważyłam, że masz takie długie włosy! - zachwyciła się - pięknie wyglądają w tym warkoczu!

-em... Dziękuję? - speszył się - nie mam czasu ich obcinać więc pozwalam młodszym w obozie je zaplatać - uśmiechnął się

Diana nie znała go od tej strony. Przez cały czas widziała go jako bezlitosnego, wojownika a teraz zauważała te skryte cechy. Był opiekuńczy, zabawny i przemiły.
A co jeśli to tylko maska? Lepiej nie zawracać sobie tym głowy. Prawda?

-MŁODSZYCH? TU SĄ DZIECI?! - dziewczyna nienawidziła dzieci. Bynajmniej najczęściej. Zdarzały się takie przypadki gdzie wręcz je uwielbiała. Musiały jednak przypaść jej do gustu

-A czego się spodziewałaś? No chyba wiesz, skąd biorą się dzieci nie?...

-TAK TAK- - Diana odwróciła szybko głowę z zażenowania gdy Marco sie śmiał

~Przyszłość zamienia się w przeszłość~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz