Rozdział 2

184 8 2
                                    


W szybę brudnego okna stukał upragniony od wielu dni deszcz, chłodząc suche powietrze i zamykając w domach mieszkańców Cokeworth. Jednak przyjemny dźwięk kropel wody uderzających o drogi i parapety, zagłuszały krzyki kłótni państwa Snape, trwającej już od dobrych 15 minut. Severus zacisnął długie palce na podręczniku od eliksirów, próbując zagłuszyć hałas z dołu, ale słowa autora książki nie potrafiły przebić się do jego mózgu. Awantury na Spinner's End nie były żadną nowością, nie tylko u jego rodziny. Zazwyczaj na ulicy, wśród sąsiadów panowała zasada ignorancji i nie wścibiania nosa w nie swoje sprawy, jednakże i tak w rzeczywistości każdy o sobie plotkował. Tutaj nie istniało coś takiego jak empatia i bezinteresowna troska. W domu rodziny młodego czarodzieja problemem, tym razem, nie był jedynie powrót Tobiasza w nietrzeźwości, a fakt, iż pieniądze, mężczyzna wydał na alkohol zamiast na artykuły spożywcze.

Ostatni dzień - do głowy nastolatka wdarła się ta słodka jak miód myśl- jutro już będę w Hogwarcie.

I chociaż tam też jego życie nie było usłane różami, było lepiej. Wszędzie było lepiej niż tu. Obserwując znudzonym wzrokiem zniszczoną okładkę podręcznika odziedziczonego po matce, przypomniał sobie księgę z działu Zakazanego, którą czytał w tamtym roku. Do samej sekcji łatwo było otrzymać przepustkę od nauczyciela OPCM-u, gdyż wystarczyło skomplementować jego bujną czuprynę lub rażącą w oczy szatę. Severus nienawidził chwalić innych, ale czego się nie robi dla wiedzy. Dzięki temu, udało mu się poznać wiele ciekawych rzeczy, mimo tego, że gdy o jego wycieczkach do tego działu biblioteki dowiedział się Potter i jego zgraja palantów, życie w Hogwarcie było cięższe niż zwykle.

Myśli o znienawidzonych Gryfonach kazały mu przywołać przed oczami treść księgi. Oklumencja. Oczyszczenie umysłu. Legilimencja. Władanie umysłami.

Snape musiał przyznać, że była to trudna gałąź magii, jednak to jeszcze bardziej zwiększało jego pragnienie zagłębienia jej i opanowania. Oklumencja i Legilimencja współgrały ze sobą, ale aby móc opanować drugą, trzeba było na początku nauczyć się pierwszej. Ślizgon wielokrotnie próbował różnych technik chowania emocji, jednak buzujące w nim nienawiść, złość i gniew powodowały u niego tylko ból głowy.

Wzdrygnął się, gdy usłyszał najpierw trzask, a następnie krzyk matki. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech i wydech.

oczyść umysł oczyść umysł oczyść umysł oczyść umysł oczyść umysł oczyść umysł oczyść umysł

Przez chwilę przed oczami widział znajomą ciemność, lecz to co najbardziej go zdziwiło to brak dźwięku. Nie słyszał rodziców, stukotu deszczu, ani własnego oddechu. Udało się. Opanował pierwszy etap. Teraz powinien wyobrazić sobie miejsce, w którym czuje się bezpiecznie, gdzie chciałby trzymać swoje największe sekrety.

Ciemność zniknęła, zabłysnęło chwilowe światło, by po chwili Severus mógł stanąć w ogromnym pomieszczeniu przypominającym wyglądem lochy. Na środku stało kilkanaście stanowisk do warzenia, a na każdym stał kociołek. Wokół nich znajdowały się drewniane półki, jednak zamiast składników, poukładane były na nich fiolki z wirującymi płynami. Na każdym szkle naklejona była data i wydarzenie z jego życia. Chłopak przechadzał się wolno wzdłuż stanowisk, zaglądając do wnętrza kociołków. W każdym z nich gotowały się różnokolorowe ciecze od czerwonego, żółtego, po granatowe i zielone, aż do fioletowego i różowego. Niektóre z nich wręcz wrzały, prawie kipiąc z naczyń, powierzchnia innych natomiast była spokojna i nieruchoma. Do czego one służą?

Dźwięk grzmotu wyrwał Severusa z pomieszczenia w jego umyśle, a on sam prawie wrzasnął. Podczas, gdy był pogrążony w odmętach własnej głowy, za oknem rozpętała się burza, przecinając szare niebo błyskawicami. Ślizgon opanowując bijące serce zdał sobie sprawę, że z dołu nie dobiega żaden odgłos. Niechętnie zwlekł się łóżka i starając się nie wydawać żadnego dźwięku, zszedł na parter. Uchylił drzwi do małego salonu i wyjrzał zza wąskiej szpary. Na przeżartej przez mole kanapie spał Tobiasz. Włosy miał rozczochrane, koszulę ubrudzoną, a z ust płynęła strużka śliny. W zasięgu wzroku młodego Snape'a pojawiła się Eileen z przeciętą wargą i spuchniętym policzkiem. Trzymała w rękach szary, zmechaciały koc, po czym starannie okryła nim męża i z wręcz czułością odgarnęła z twarzy mężczyzny brązowy kosmyk.

WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz