Rozdział 10

88 11 5
                                    

Dzień po meczu przeciwko ślizgonom był jak na złość słoneczny, z bezchmurnym, błękitnym niebem i lekkim chłodnym wiatrem wywołującym róż na nosach i policzkach. James wraz z Syriuszem, siedzieli na dziedzińcu, grając w eksplodującego durnia, opuszczeni przez uczących się Remusa i Asena oraz ku ich zdziwieniu Petera, którzy skryli się w bibliotece. Potter nie miał dziś kompletnie humoru na ślęczenie nad książkami, dlatego wraz z Łapą postanowili wykorzystać kończące się ciepłe dni, odpoczywając na zewnątrz. W przeciwieństwie do niego, Black już po kilkunastu minutach zaczął się wiercić i jęczeć pod nosem, a gdy kilka kolorowych liści spadło na jego głowę, poderwał się do góry, stając naprzeciwko przyjaciela.

- James! Zróbmy coś! Jest nuuuudno!

- Nie mam humoru na psikusy, Łapo.- mruknął w odpowiedzi, podnosząc wzrok znad tali kart

- Stary, wiem, że ci przykro, ale siedzenie i myślenie nie poprawi ci humoru. - okularnik westchnął, chociaż na jego ustach czaił się uśmieszek

- Nie udawaj, Syriuszu. Wiem, że chcesz skończyć grać, bo zaczynam cię ogrywać. - zaśmiał się na teatralne sapnięcie przyjaciela, który położył dłoń na klatce piersiowej

- Ranisz mnie, bracie! Robię to z czystej troski!

- Jasne...

- No weź, Jamie. Znajdź coś ciekawego do robienia sobie i swojemu najlepszemu kumplowi!

Potter zamyślił się, rozglądając się wokoło, aż jego uwagę przykuł jakiś młodszy, nieznany mu z imienia ślizgon, skupiający swoją uwagę na wersach w trzymanej książce oraz na pałaszowaniu dużej kanapki. Szedł przez dziedziniec, z łatwością wymijając wystające płytki, chociaż jego wzrok nie podniósł się ani razu. Gryfoni wymienili ze sobą spojrzenia, a ich usta rozciągnęły się w wilczych uśmiechach.

- Patrz na to - James machnął podbródkiem w stronę chłopaka, wyciągając różdżkę i rzucając zaklęcie wiążące sznurówki.

Nic nie podejrzewający ślizgon runął na ziemię z wrzaskiem, jęcząc z bólu. Potter, nie czekając długo, wypowiedział czar ukradziony jeszcze na piątym roku z dziwnego podręcznika Snape'a, wieszając ucznia domu Salazara do góry nogami w powietrzu.

- HEJ! - chłopak machał kończynami, szarpiąc się we wszystkie strony, a nogawki jego spodni opadły mu do kolan. Syriusz i James, śmiejąc się głośno, podeszli bliżej. Tłum uczniów, przyciągniętych przez hałas i zamieszanie, zaczął zbierać się wokoło, z błyszczącymi oczami czekając na pokaz rozrywki.

- Spójrz, James! Wije się jak parszywy wąż, którym jest! - zawołał głośno Black, aby reszta mogła go doskonale usłyszeć

- Nawet wygląda jakby miał zrzucić skórę!

- Puście mnie! - zawył młodszy mieszkaniec Hogwartu, którego krew spłynęła do głowy, barwiąc ją na czerwono. James postukał palcem wskazującym o dolną wargę, udając, że się zastanawia.

- Hmm, co o tym sądzisz, kolego? Powinniśmy go puścić? Nieeee - zaśmiał się, machając ponownie różdżką, unosząc chłopaka w górę i w dół

- Nie, proszę! Przestańcie! - chlipał chłopak, przybierając zielony odcień, próbując jedną dłonią zasłonić usta

- Słyszysz to, Rogacz? Niby tacy dumni, a zniżają się do błagania. Żałośni tchórze. - w głosie Black'a było można było usłyszeć wyraźną pogardę, a z końca magicznego patyka posypały się iskry. Zanim jednak zdążył wypowiedzieć klątwę, która cisnęła mu się na usta, usłyszeli dziewczęcy głos, karzący innym rozejść się, i szybkie kroki przebijające się przez złośliwe chichoty.

WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz