Rozdział 14

59 8 9
                                    

Państwo Evans wraz z córkami, które nie zdążyły jeszcze zniknąć im z oczu na rozgrzanych od słońca ulicach Cokeworth, mieli zwyczaj zasiadać rano do stołu, aby zjeść wspólnie śniadanie. Przeważnie rodzina cieszyła się powrotem najmłodszej pociechy ze szkoły, słuchając jej niezwykłych historii ze świata czarodziejów. Tym razem, jednak, w miesiącach poprzedzających siódmy rok Lily w Hogwarcie, najgorętszym tematem nie były jej przygotowania do OWUT-emów, a chłopak Petunii.

Vernon Dursley pochodził z zamożnej rodziny, ukończył prestiżową szkołę Smelting, a teraz pracował za biurkiem gdzieś w Londynie, gdzie poznał Petunię podczas jej stażu tam. Według słów blondynki, mężczyzna był przystojny i inteligentny, a do tego wszystkiego był prawdziwym gentelmenem.

Lily w milczeniu przysłuchiwała się całkowicie zauroczonej siostrze, grzebiąc widelcem w jajecznicy. Oczywiście była szczęśliwa z jej powodu, mimo tego, że ich relacje nie należały do najcieplejszych, lecz słuchanie w kółko tego samego potrafiło być męczące.

- A ty, Lily? Kiedy nam kogoś przedstawisz? - spytała nagle jej mama, przyciągając w stronę najmłodszej z Evansów zaciekawione spojrzenia

- Skupiam się teraz na nauce- odpowiedziała potulnie, mając nadzieję, że to przypomni jej rodzicielce o istnieniu Hogwartu i będzie mogła podzielić się z rodziną opowieścią o niesamowitym  czasie jaki tam spędziła

- Pamiętaj, aby wybierać rozsądnie, tak jak twoja siostra. Niezależnie od czasów, każda kobieta powinna wyjść dobrze za mąż.

Ojciec sióstr burknął coś pod nosem, milcząc tak jak Lily, a pokój znów wypełnił się postacią Vernona i ukrytym głęboko w sercu rozczarowaniem młodej czarownicy.

Nawet wieczorem, w zaciszu pokoju dzielonego z Petunią, nie mogła uciec od jego stylowego wąsa i wypastowanych butów.

- ... i podarował mi bukiet róż, a następnie całując moją dłoń, otworzył drzwi do wagonu i pomógł mi do niego wsiąść. Czy nie uważasz, że to romantyczne? - Petunia opowiadała po raz trzeci, czesząc przed lustrem swoje długie blond włosy.

- Mhm - mruknęła Lily, przewracając stronę czytanej książki, siedząc skulona na fotelu przy oknie.

- A co z tobą? Kiedy znajdziesz dziwaka takiego jak ty? Na początku myślałam, że to Snape odstraszał ich od ciebie.

- Jak mówiłam, skupiam się teraz na nauce- powtórzyła spokojnie rudowłosa, chociaż jej palce zacisnęły się mocniej na twardej oprawie powieści.

- A co z tym, jak mu tam było... a Potter! Co z tym Potterem? Myślałam, że ci się podoba.

- James Potter!? - twarz Lily poczerwieniała, nie wiadomo czy bardziej z zażenowania czy gniewu- Cóż... jest przystojny, a gdy nie robi tych głupich psikusów jest całkiem zabawny, ale to wciąż arogancki dupek.

- Ach, to może i lepiej. W końcu, czy nie wspominałaś, że odkąd spławiłaś Snape'a, ten cały Potter przestał cię ciągle zaczepiać.

- Wciąż to robi... - wybełkotała cicho

- Czy to nie przezabawne? Jedyny chłopak, który okazał ci zainteresowanie woli uganiać się za tym paskudnym chłopakiem, niż tobą. - Petunia zaczęła chichotać, praktycznie dusząc się ze śmiechu

Lily nie słuchała już dłużej siostry, odkładając książę i z zamyśleniem wpatrując się w widok za oknem, gdzie w oddali widać było rząd podobnych do siebie starych domów, przypominających jedynie plamy na tle zachodzącego słońca.

A w jednej z tych czarnych, ponurych kropek mieszkał jej były przyjaciel.

~***~

Severus doskonale pamiętał widok swojego ojca zarówno wtedy, kiedy wracał do domu w środku nocy z baru całkowicie pijany, jak i jego wygląd po przebudzeniu, kiedy będąc na kacu musiał wstać rano do pracy. Jego oczy były wtedy spuchnięte, ozdobione wielkimi cieniami, twarz zaczerwieniona z kilkudniowym zarostem, a smród nieumytego ciała roznosił się po każdym zakątku budynku. Snape nie współczuł ojcu bólu głowy i złego samopoczucia, czując jedynie obrzydzenie. Był pewny, że nigdy nie doprowadzi się do takiego stanu, jednak teraz patrząc na swoje odbicie w lustrze był przerażony, widząc tam młodszą wersję Tobiasza z rysami Eileen. Był przekonany, że nie wypił dużo, przynajmniej nie, aż tyle, by doprowadzić się takiego stanu, ale przez większość wieczoru, siedział zamyślony oraz znudzony na kanapie popijając ognistą whiskey, która dziwnym sposobem nie znikała z jego szklanki. Mógł się założyć, że to Rosier, krążył niezauważony wokół niego, uzupełniając mu brakujący ubytek alkoholu.

WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz