Rozdział 6

108 9 2
                                    

James znalazł Asena dopiero po zajęciach, gdy ten, jak zwykle miał w zwyczaju,spacerował spokojnym krokiem po zamku. Sądząc jednak po jego wypchanej torbie, która zwisała mu z ramienia, wracał właśnie z biblioteki, z którą zdążył się już doskonale zaznajomić. Potter przez chwilę zastanawiał się, czy odpuścić rozmowę z członkiem rodziny odnośnie niedawnej lekcji Slughorna, wmawiając sobie, że jest tylko przewrażliwiony podejrzanym zachowaniem znienawidzonego węża (który zapewne już knuł jak odegrać się na Huncwotach za łajnobombę!), ale nieprzyjemne uczucie nawet po kilku godzinach zostawiało na jego języku kwaśny smak.

- Mimo tego, że cieszę się z twojego towarzystwa, kuzynie, czy jest jakiś konkretny powód dlaczego skradasz się za mną jak duch? - odezwał się nagle Volkov, przychylając głowę na bok, ujawniając uniesioną w niemym pytaniu brew.

- Nie skradałem się! - fuknął Potter wyrywając się z zamyślenia i ciężkim krokiem zbliżając się do bruneta

- Czy jest coś w czym mogę ci pomóc? - Pół-Bułgar zapytał, a na jego twarzy jak zwykle błąkał się specyficzny uśmiech, który teraz w oczach okularnika wydawał się drwiną.

Jakim cudem jedno wygięcie warg w oczach tak wielu osób może mieć różne znaczenia?

- Możesz mi wyjaśnić, co to było dzisiaj na eliksirach? - James wypalił prosto z mostu, nie mając humoru bawić się w subtelność. Brew Asena podniosła się jeszcze wyżej, wyrażając nieświadomość i niezrozumienie.

- Musisz być bardziej precyzyjny, kuzynie. - Potter miał wrażenie, że cała jego twarz stała się czerwona z gniewu, a pięści zacisnęły się przy jego bokach

- Bratasz się z wrogiem. -wypluł, ewidentnie nie mówiąc wszystkiego co miał na myśli, na co Volkov zamrugał kilkakrotnie, po czym parsknął śmiechem, zakrywając usta dłonią

- Wybacz, że się zaśmiałem, ale chyba do końca nie rozumiem. Bratam się z wrogiem? Jakim wrogiem?

- Ze Snape'em! - machnął rękami w powietrzu, jakby pytanie Asena była absurdalnie głupie.

- Masz na myśli naszą dyskusję na temat Wywaru Śpiewu? Tak, myślę, że po tym jesteśmy ze Snape'em najlepszymi przyjaciółmi, pijemy razem herbatkę i czytamy książki.

- Czy ty właśnie robisz sobie ze mnie żarty?! - delikatny chichot rozbrzmiał po korytarzu

- Bynajmniej, drogi kuzynie. Staram się jedynie zrozumieć twój punkt widzenia. Dlaczego tak bardzo, przeszkadza ci to, że zamieniłem z nim słowo? Dodatkowo nasza wymiana zdań dotyczyła jedynie tematu lekcji. - rumieniec zażenowania pojawił się na czubkach uszów Jamesa

- Nie wyglądało mi to na zwykłą dyskusję - warknął, krzyżując ręce na piersi

- Masz rację, inaczej zdobyłbym sympatię Snape'a, a tymczasem wydawał się moją osobę raczej zirytowany - Asen przyłożył palec wskazujący do dolnej wargi - Chociaż wciąż nie rozumiem, dlaczego muszę ci się tłumaczyć z kim rozmawiam, a z kim nie?

- Nie musisz, nie obchodzi mnie to. Ale Snape jest wrogiem.

- Nie, on jest twoim wrogiem, nie moim.

- Jest wrogiem Huncwotów od zawsze! A podobno uważasz się za naszego przyjaciela!

- Uważam, dlatego poświęcam mój czas, aby wytłumaczyć ci dlaczego z kimś rozmawiam. - odpowiedział spokojnie, poprawiając z twarzy uciekający kosmyk włosów - Chociaż muszę przyznać, że to fascynujące. Mam wrażenie, że odkąd tylko tu przyjechałem, tym co najbardziej zaprząta twoją głowę jest Snape. A podobno to Lily jesteś zainteresowany. - James prawie zakrztusił się własną śliną

WrógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz