26

188 11 0
                                    

IknowLeeknow

  Gdyby zrobiono ranking, kto najbardziej się cieszy z powrotu lidera, to LeeKnow wygrałby w przedbiegach. Szczerze nienawidził tych wszystkich obowiązków, które na niego spadły wraz z chorobą Chana. Kolokwialnie mówiąc, miał w dupie, czy stroje będą czarne czy czerwone, byle były wygodne, a on nie musiał świecić gołym brzuchem. Irytowały go te wszystkie durne i, jego zdaniem, niepotrzebne setki próbnych makijaży i fryzur. Mógł występować nawet w piżamie i kapciach, bo kompletnie nie robiło mu to różnicy. Jedynym czego potrzebował, był Jisung. Młodszy działał na Lee jak balsam - potrafił jednym gestem, jednym uśmiechem uspokoić nerwy starszego. Dlatego też niespodziewany przyjazd drobnej blondynki i skutki z nim związane były dla Minho prawdziwym wybawieniem. Mógł ze spokojem przekazać "władzę"  z powrotem w ręce Chrisa i wrócić do tego, co kochał najbardziej - tańca i Hana. Przyznawał po cichu, że nie doceniał Bangchana. Lider naprawdę robił dla nich ogrom roboty. A przy tym zawsze wszystko było zapięte na ostatni guzik. 
  Usiadł z Chrisem w salonie i wyciągnął notes, w którym przez ostatnie dni zapisywał wszystko co robił i co było związane z zespołem. Kartka po kartce przekazywał starszemu co się działo, jakie są ustalenia odnośnie koncertów, wywiadów itd.
  Chan słuchał uważnie, robiąc notatki na laptopie, niestety, wolniej niż zwykle, ale jednak.
  Na sam koniec wypłynęła sprawa nieszczęsnego kontraktu. Czasu było zatrważająco mało i wydawało się, że Park i jego "papugi" znowu będą górą. 
- Nikogo nie mamy? - zapytał Chan z niepokojem w głosie. 
  Minho spuścił wzrok. Wiedział, że zawiódł, ale po prostu nie umiałby załatwić tego tak jak Bang.
- Nie... przepraszam...
                       ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

  Charlotte siedziała obok Chrisa, przyglądając się jak dyskutuje z Minho. Niestety, kompletnie nic nie rozumiała, bo rozmawiali po koreańsku. Wciąż odczuwająca zmianę strefy czasowej, sama nie wiedziała, kiedy zasnęła, skulona w rogu kanapy. Obudziła się w pokoju Chana, jakieś dwie godziny później. Zerwała się z łóżka, nie mogąc przypomnieć sobie jak się tu znalazła. Ochlapała twarz wodą w łazience. Wychodząc z pokoju, zderzyła się w drzwiach z Jeonginem, który przyszedł sprawdzić czy Charlotte dalej śpi. Odskoczyli od siebie jakby poraził ich prąd i oboje parsknęli śmiechem.
- Nie powinnam zasypiać będąc w gościach - blondynka była zażenowana. - Nawet nie wiem skąd się tu wzięłam. 
- Seo cię przyniósł. I nie przejmuj się, przecież byłaś zmęczona, nikomu nie musisz się z tego tłumaczyć. My też zasypiamy w różnych dziwnych miejscach - roześmiał się. - Właściwie to przyszedłem cię obudzić, bo Hyunjin zrobił obiad, a ty pewnie jesteś głodna.
  Teraz dopiero Charlotte uświadomiła sobie, że jej jedynym posiłkiem w dniu dzisiejszym było śniadanie w hotelu.
- Dziękuję ci, chętnie zjem.
  Przeszli do jadalni, gdzie siedzieli już wszyscy, oprócz Seungmina, mającego jeszcze nagrania w studio. Charlotte usiadła na podstawionym krześle pomiędzy Binniem i Chrisem, który natychmiast się do niej przytulił. Pogładziła go po włosach, dając jednocześnie całusa w nos. 
Bin nałożył jej porcję... czegoś. Wyglądało jak kluski z sosem. Miała nadzieję, że nie będzie zionąć ogniem już po pierwszym łyku.
- To tteobokki - wyjaśnił Seo, widząc jej wahanie. - Trochę mniej przyprawione. W razie czego tutaj masz wodę. Smacznego.
- Dziękuję i wzajemnie - odparła i sięgnęła po pałeczki. Niezdarnie wzięła pierwszy kęs. Było ostre, ale nie aż tak, żeby nie mogła zjeść. A przede wszystkim było pyszne!
- Mmm, jakie to dobre! - pochwaliła, przełknąwszy to, co miała w ustach. Hyunjin zarumienił się, bo nie spodziewał się uznania od tej drobnej kobietki, którą, na dobrą sprawę, widział drugi raz w ciągu dnia. Było mu bardzo miło.
  Charlotte jadła, przyglądając się chłopakom, którzy, z początku trochę skrępowani, szybko się rozluźnili. Po posiłku stwierdziła, że musi wracać do hotelu, bo minął już prawie cały dzień, a ona nie dała znaku życia Yennie. Chris zaproponował, żeby skorzystała z jego laptopa. Roześmiała się tylko, pokazując palcem koreańskie litery na klawiaturze.
- Ale jestem głupi! Przecież ty nie znasz hangula - pacnął się ręką w czoło, robiąc minę pod tytułem I'm foive.
    Wstała, ale Channie chwycił ją za rękę i posadził sobie na kolanach. Wtuliła się delikatnie w niego, nie chcąc urazić chorej ręki.
- Changbin mówił, że podobno masz kogoś, kto zająłby się naszym kontraktem? - zagadnął. 
- Mam to za dużo powiedziane. Mąż mojej przyjaciółki jest prawnikiem w branży muzycznej. Obiecał przejrzeć wszystkie dostępne materiały i ewentualnie kogoś polecić. Wiesz, on nigdy nie współpracował z k-popowymi artystami... - nie chciała mu robić nadziei, dopóki nie będzie na 100% pewna.
- Czyli w dalszym ciągu jesteśmy w czarnej dupie - posmutniał.
- Tego nie powiedziałam. Robert na pewno coś wymyśli. Nie na darmo nazywany jest "Pogromcą wytwórni" i wielu artystów chciałoby, żeby dla nich pracował. Postaram się z  nim jutro skontaktować. 
  Chan kiwnął głową na znak aprobaty i na tyle, na ile mógł, mocniej przytulił Charlotte. 
- Naprawdę muszę już wracać do hotelu - wyplątała się z jego objęć. - Odprowadzisz mnie?
- Ja mogę cię odwieźć - zaoferował się Seo. - Jest już ciemno i ciągle pada, więc nie ma sensu, żebyś zmokła.
- Pojadę z wami - w głosie Chrisa słychać było stanowczość połączoną z nutką zazdrości. 
- Oczywiście - Bin nawet nie próbował protestować, wiedząc, że to i tak nic nie zmieni.
  Blondwłosa pożegnała się z pozostałymi, włożyła kurtkę i zeszła z Chanem do auta. Changbin już siedział w środku. Ulice były opustoszałe, więc dotarcie do hotelu zajęło im dosłownie dwie minuty. Zaparkował przed wejściem, a Bang wygramolił się  z wnętrza pojazdu i otworzył kobiecie drzwi. Stanęli naprzeciwko, patrząc na siebie zakochanym wzrokiem. Mężczyzna przytulił drobną postać, całując ją w czoło. Z twarzą ukrytą w fałdach jego bluzy Charlotte pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie. 
- Dziękuję ci, że jesteś - wyszeptał. - Naprawdę jesteś moim oddechem. - Przycisnął swoje usta do jej ust, całując na dobranoc, odprowadził do wejścia i odjechał. A Charlotte, będąc już w pokoju, nadal nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
                         ~~~~ <> ~~~~
  Następnego dnia obudziła się wcześnie. Po szybkim śniadaniu, zamówionym znowu z pomocą, tym razem, recepcjonisty, Charlotte sięgnęła po laptopa. Sprawdziła, czy Yenna jest na insta, po czym połączyła się z córką. Latorośl, co było do przewidzenia, nie zostawiła na niej suchej nitki za to, że nie dała znaku życia.  Starsza wyjaśniła więc dlaczego się nie odzywała, co zostało z aprobatą przyjęte przez nastolatkę. Ucieszyła się, że  mamie udało się wyrwać Chana z letargu, w którym tkwił od czasu udaru. Charlotte wypytała córkę czy wszystko w porządku - ta oznajmiła, że jak najbardziej, dom stoi i nic się nie dzieje. Przekazała matce pozdrowienia od Simone i Beatrix. I wiadomość od Sharon z prośbą o kontakt z Robertem.
   Kobieta, więc, nie przedłużając rozmowy, pożegnała się z córką, obiecując dzwonić częściej, co Yenna skwitowała dramatycznym wywróceniem oczu.
   Od razu napisała przez messengera wiadomość do Sharon. Nie chciała dzwonić, bo rachunek za komórkę mógłby być niebotyczny, a nie miała jeszcze koreańskiej karty. Przyjaciółka odezwała się prawie natychmiast  i od razu dała do kamerki małżonka. Robert stwierdził, że przejrzał wszystkie przesłane mu materiały, skonsultował się  z kim potrzeba i oznajmił, że jeżeli chcą, gotów jest reprezentować zespół jako ich prawnik. Potrzebował tylko tłumacza.
   Charlotte byłą wniebowzięta.  Ustaliła z Westerholtem, że skontaktuje się z nim, jak już rozmówi się z Chrisem.
   Spróbowała zadzwonić z hotelu do Banga. Po drugiej próbie chłopak odebrał, ucieszony jak dziecko. Nie była pewna czy trafi na piechotę  do dormu, więc poprosiła, żeby ktoś ją odebrał. Chan obiecał, że kogoś przyśle, nie mogąc samemu prowadzić.
   Przebrała się i zjechała do holu, gdzie czekał już na nią Seo.
- Chyba niechcący zostałeś moim szoferem - zaśmiała się, witając z mężczyzną. 
- Nie narzekam. Fajnie się z tobą jeździ.
   W dormie Chan był u siebie, a reszta rozwalała się na kanapie w salonie. Była niedziela, nic nikomu się nie chciało. Z powodu choroby Chrisa i tak większość występów mieli odwołane lub przesunięte. Jedynie Minho, jako prowadzący MC miał nagrania.
   Po krótkim powitaniu poszła do Chrisa. Ten siedział przy konsoli. Ucieszyła się, że wrócił do pracy, chociaż obawiała się, że znowu będzie się przemęczać. Na jej widok poderwał się z fotela z szerokim uśmiechem i mocno pocałował. Objęła go, ale zaraz odepchnęła, bo przecież miała do zakomunikowania ważną rzecz. 
- Mam dla ciebie niespodziankę. Właściwie to dla was  wszystkich - zaczęła, siadając na łóżku. 
  Chris otworzył szeroko oczy. Czym jeszcze chciała go zaskoczyć ta niewielka, ale bardzo energiczna osóbka?
- Rozmawiałam z Robertem.  Jeżeli nadal szukacie prawnika, gotów jest was reprezentować. 
Chan o mało nie eksplodował z radości. 
- Ty chyba jesteś cudotwórczynią! Ja nikogo nie znalazłem, a obdzwoniłem  chyba połowę Korei, a ty, pstryk!, i już masz!
- Robert nie mieszka w Korei, tylko w Holandii, może dlatego - roześmiała się głośno. - Potrzebny jest mu tylko tłumacz. Ale myślę, że z tym nie powinno być problemu - spojrzała wymownie na Chana.
- Oczywiście, że nie. Jak mogę się z nim skontaktować?
   Charlotte podała mu numer Westerholta i jego e-maila. Bang wszystko skrupulatnie zanotował i od razu zadzwonił do prawnika. Kobieta wyszła, nie chcąc mu przeszkadzać. Weszła do salonu, gdzie był już tylko Hyunjin, zajadający chipsy i oglądający jakąś dramę. Na jej widok speszył się i wyprostował jak struna. Przysiadła obok chłopaka.
- Nie musisz się mną krępować, to ty jesteś u siebie -powiedziała z lekkim uśmiechem. 
  Hyun zarumienił się  i też uśmiechnął. 
- Słyszałem, że tworzysz piękne rzeczy - odezwał się nieśmiało. - Mógłbym zobaczyć?
   Charlotte przysunęła się bliżej i na komórce pokazała mu swoją stronę internetową. Jinnie był oczarowany. 
- Chyba znajdziemy wspólny temat - powiedział podekscytowany. 
- Myślę, że już znaleźliśmy...
   Do pomieszczenia wszedł zadowolony Chan.
- Gdzie wszyscy? - zapytał Hwanga.
- Poza Minho, u siebie. 
- Mógłbyś ich zawołać, Hyunjin- ah?
  Młodszy bez protestów spełnił prośbę Bangchana. Po kilku minutach cała siódemka plus Charlotte znalazła się w salonie. Patrzyli wyczekująco na Banga. Ten chrząknął, zrobił poważną minę i, pokazując palcem na blondynkę, oznajmił:
- Od dzisiaj możecie nazywać Charlotte czarodziejką.
  Spojrzeli po sobie nie wiedząc o co chodzi. 
- Otóż nasz dobry duch załatwił nam prawnika! - po tych słowach zapadła cisza, którą prawie natychmiast zastąpił wybuch entuzjazmu. Każdy z chłopaków chciał uściskać kobietę, żeby jej podziękować i o mało co jej nie udusili. 
   Europejka chciała być sprawiedliwa. 
- To nie tylko moja zasługa. Bardzo pomógł mi w tym Changbin. To on wysłał Robertowi wszystkie dokumenty, razem z tłumaczeniami i właściwie był cały czas na każde moje zawołanie. Nawet teraz, stając się przypadkowo moim prywatnym kierowcą - roześmiała się, a Seo pokraśniał jak dojrzały pomidor. - Binnie, bez ciebie nie byłoby mnie tutaj. Dziękuję ci. Wam wszystkim tez dziękuję za ciepłe przyjęcie, mimo, że mnie wcale nie znaliście - ze łzami wzruszenia spoglądała na siedzących wokół mężczyzn.
- Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi - powiedział Changbin.
- Gdzieś to już słyszałam - stwierdziła, parskając śmiechem. 
   Zaczynała się tu czuć jak w domu.


You Are My BreathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz