29

197 9 2
                                    

skarpetka.jeongina

  Yenna tęskniła za mamą. Brakowało jej maminego utyskiwania, ciętego dowcipu i nawet zrzędzenia o bałagan w pokoju. Chciała się znowu z nią przytulać, chodzić na niedzielne spacery nad ocean czy po prostu pić wspólnie herbatę. Sama była sobie winna takiego stanu rzeczy, bo przecież to ona namówiła starszą do wyjazdu. Tylko nie myślała, że będzie to trwało tak długo. Co z tego, że matka (po pierwszym fochu  ze strony Yenny) regularnie się z nią kontaktowała, ale to nie było to samo, niż gdyby była tutaj, w Lunis.
  Pani Simmons starała się zastąpić Charlotte, ale różniły się charakterami. Laundberg  była ciepłą, czułą osobą, Beatrix zaś nieco sztywną i zasadniczą, może z racji wykonywanego zajęcia. Yenna czuła się w domu Simmonsów dobrze, ale nocować wolała u siebie, na Glacier Rue. Często zostawała u niej Simone, żeby dziewczynie było raźniej, jednak żadna z nich, ani Beatrix, ani psiapsi, nie mogła zastąpić mamy. 
  Nastolatka siedziała sobie właśnie przy kompie i  czekając na połączenie z rodzicielką, przeglądała bezmyślnie jakieś filmiki na tiktoku. Sygnał powiadomienia przerwał jej to zajęcie i na monitorze pojawiła się ukochana postać mamy, w turbanie z ręcznika i w szlafroku. Yenna zdziwiła się. Policzyła szybko, że w Korei jest około 18, a to raczej nie była pora na spanie, a wyglądało na to, że matka ma właśnie taki zamiar.
- Cześć córcia! - rozległ się najmilszy głos na świecie.
  W Yennie w tym momencie coś pękło. 
- Cześć mamuś - starała się uśmiechnąć, ale nie dała rady i rozpłakała się. 
- Co się dzieje?! - Charlotte była wystraszona. - Dlaczego płaczesz? Stało się coś?
- Mamo - chlipała dziewczyna - tak strasznie tęsknię za tobą... - nie mogła nic więcej powiedzieć, tylko zanosiła się płaczem.
  Do Charlotte dotarła bolesna prawda. Zajęta własnymi sprawami, zaniedbała swoje jedyne dziecko. Zrobiło jej się bardzo nieprzyjemnie. Patrzała na płaczącą Yennę i łzy zapiekły ją pod powiekami. 
- Chcesz, żebym wróciła?
  Yenna tylko pokiwała głową. Chyba niczego tak bardzo nie pragnęła w tym momencie. Myślała, że jest silniejsza, ale tęsknota za matką pokonała ją.
- Zabukuję jak najszybciej bilet na samolot - Chatlotte nie zastanawiała się ani chwili. Mimo, że bardzo chciała być tutaj z Chanem, to nie mogła stawiać swojego szczęścia nad dobro własnego dziecka.
- Przepraszam, mamuś, że przeze mnie chcesz zmienić swoje plany - dziewczyna trochę się uspokoiła i wycierała zapuchnięte oczy. - Jak chcesz, to zostań, ja jakoś wytrzymam - powiedziała bez przekonania.
- Właśnie widzę to JAKOŚ. Przylatuję jak najprędzej, bo nic na świecie nie jest ważniejsze od ciebie.
                  ~~~~ <> ~~~~

Applepie_with_mint

  Charlotte z bólem serca pomyślała o Chrisie. Kochała go bardzo i to, że musiała wybierać pomiędzy nim a córką, sprawiało, że czuła się rozdarta. Była pewna, że Bang zrozumie jej decyzję. Miała tylko nadzieję, że uda jej się jeszcze przed wylotem załatwić sprawę jego rehabilitacji. Czuła, że gdy wyjedzie - Chris odpuści. Ale co mogła zrobić. 
  Ułożyła się na łóżku, pełna niewesołych myśli i nawet nie poczuła kiedy zapadła w sen. Obudziło ją przenikliwe zimno i koszmarny ból głowy. Nic dziwnego - zasnęła tylko w szlafroku, niczym nie nakryta, w dodatku przy uchylonym oknie, a wieczór nie należał do najcieplejszych. Turban z ręcznika najwyraźniej był sprawcą bólu rozsadzającego jej czaszkę. Połknęła tabletkę, wysuszyła włosy i wśliznęła się pod kołdrę, uprzednio zamykając okno. Obawiała się, że teraz nie zaśnie, bo myśli kotłowały się w jej mózgu, jednak zbawczy sen wkrótce na nią spłynął. 
  Ranek nie przyniósł ulgi. Co prawda, głowa już  ją nie bolała, ale nastrój w dalszym ciągu miała minorowy. Zastanawiała się, co takiego zrobiła, że życie wciąż każe jej wybierać.
  Po zjedzonym bez apetytu śniadaniu, siadła do laptopa. Wyszukała bezpośrednie loty z Seulu do Paryża i do Amsterdamu. Nie chciała lecieć z przesiadkami, bo trwałoby to dwa razy dłużej. Najbliższy lot z wolnymi miejscami  do Paryża był za 5 dni, do Amsterdamu -  za tydzień. Zabukowała więc bilet na ten pierwszy. Na CDG miała czekać aż 6 godzin na połączenie do Lunis, ale nie chciała się tłuc przez pół Paryża do pociągu i spędzić w nim kolejnych sześć godzin, więc doszła do wniosku, że poczeka.
  Martwiła ją sprawa rehabilitacji Chrisa, bo chłopak unikał tematu jak tylko mógł. Charlotte nie orientowała się, która z seulskich klinik neurologicznych jest godna uwagi. Nie miał jej kto doradzić, a opinie w internecie przeczyły jedna drugiej. Po raz kolejny postanowiła poprosić o pomoc Changbina, nie zdradzając mu jednak swoich planów odnośnie powrotu. Po krótkiej rozmowie z chłopakiem doszli do wniosku, że najlepiej będzie jak Yuvenijka porozmawia z jego mamą, Jinhee, która, z racji bycia przez lata farmaceutką, miała jako takie rozeznanie. Umówiwszy się z panią Seo, że wpadnie do niej jeszcze tego samego dnia, kobieta zajęła się projektami. Po obiedzie, zamówioną taksówką, pojechała do Jinhee. Starsza znowu ciepło ją przyjęła. Siedząc w salonie i korzystając z laptopa Koreanki, (na którym pisała, oczywiście Jinhee, bo dla Charlotte było to nie  do przeskoczenia), obdzwaniały kliniki i gabinety neurologiczne. Po kilkunastu niepowodzeniach udało im się znaleźć dogodny dla blondynki termin, jeszcze przed jej wylotem. Teraz musiała tam tylko zaciągnąć Chana, co mogło być trudne, bo ten był uparty jak koza. Podziękowała Jinhee za pomoc, jednocześnie notując w myślach, że musi się odwdzięczyć i pojechała do dormu.
  Chris był zaskoczony wizytą trzydziestoczterolatki, zwłaszcza, że nie planowali się dzisiaj widzieć. Jednak mina mu zrzedła, gdy Charlotte usadziła go na fotelu i oznajmiła, że za trzy dni ma wizytę u neurologa i ona już osobiście dopilnuje, żeby tam dotarł. Popatrzał na nią spod byka, wyraźnie niezadowolony. 
- Teraz i ty będziesz decydować o tym jak mam żyć? - zapytał z pretensją w głosie. - Sorry, ale może pozwolisz, że sam wybiorę, co dla mnie najlepsze.
- Ale, Chris, musisz się rehabilitować, bo wkrótce zaczną ci zanikać mięśnie, a wtedy już będzie za późno na cokolwiek! - próbowała przemówić mu do rozumu.
- Nie mów mi, proszę, co muszę, a co nie! Jestem dorosły, nie uważasz?! - podniósł głos.
- Zrozum, ja nie chcę dla ciebie źle. Chcę ci pomóc wrócić do normalności - chciała go uspokoić, ale bezskutecznie.
- A spytałaś czego ja chcę? Może jest mi dobrze tak jak jest teraz? Dlaczego wszyscy chcą decydować za mnie - zdenerwował się już całkiem - a nikt nie pyta mnie o zdanie?!
  Charlotte zamilkła. potem wstała, zabrała torebkę i ruszyła do wyjścia.
- Nie będę cię już namawiać. Skoro uważasz, że wszystko jest ok, to chyba niepotrzebnie tu tyle siedziałam - powiedziała, stojąc już w progu. - Pora wrócić do domu.
  Liczyła, że Chris jakoś zareaguje, ale on bez słowa patrzał tylko przez okno. Zamknęła więc drzwi za sobą i wróciła do hotelu. Czuła się wykorzystana.
  Przez resztę dni do wylotu nie pojawiła się w dormie, ani nie kontaktowała z Bangiem. On również unikał jej, zupełnie jakby nie istniała. Było jej przykro, ale doszła do wniosku, że tak chyba musiało być. 
  W dzień wylotu zadzwonił do niej Binnie, ale nie odebrała. Wiedziała, że chłopak się na pewno przejmował i powinna z nim porozmawiać, ale nie mogła. Wyłączyła komórkę i wyjęła koreańską kartę. 
  GAME OVER.
                    ~~~~ <> ~~~~
Po trzynastu godzinach lotu Charlotte szczęśliwie wylądowała na paryskim CDG. Odebrała bagaż i poszła do drugiego terminalu, skąd miała lecieć do Lunis. Jako, że z Seulu wylecieli z opóźnieniem, a po drodze napotkali burzę, czas oczekiwania na połączenie skrócił się kobiecie do trzech godzin, które przesiedziała w jednej z kawiarenek na lotnisku. Po kolejnych dwóch godzinach dotarła do stolicy Yuvenii. Była już noc, więc nie chcąc nikogo kłopotać, przyjechała do domu taksówką.
  Weszła i po cichu zamknęła drzwi. Postawiła walizkę w przedpokoju i zajrzała do Yenny. Córka jak zwykle siedziała przy komputerze ze słuchawkami na uszach. Na widok matki zerwała się i, piszcząc, obsypała jej twarz pocałunkami. 
- Wróciłaś! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam - powiedziała, odklejając się wreszcie od starszej.
- Wróciłam. Przecież ci obiecałam, a nie ma dla mnie ważniejszej osoby niż ty. 
  Yenna spojrzała uważnie  na matkę, która nie miała najweselszej miny.
- Mamo, czy coś się stało?
- To chyba już naprawdę koniec - odparła cicho Charlotte i rozpłakała się.


Od Autorki:
 Nie może być za dobrze.

Dzięki za wszystkie gwiazdki i komentarze, bo one motywują mnie do dalszego pisania <3 
Kocham Was, moje Króliczki! 

Do następnego!

You Are My BreathOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz