Pov. Mata
Minął już miesiąc.
Czas wrócić do szkoły. Iż ponieważ jest poniedziałek i pierwsza lekcja to matma. Postanowiłem nie psuć sobie tygodnia i pójść dopiero na drugą lekcje.
A więc tak obudził mnie budzik o 8. Wstałem. Próbowałem wstać. Nie chciało mi się.
Jak już wstałem. To wziąłem krótki orzeźwiający prysznic. Umyłem zęby.
Wybrałem szerokie dżinsy i na to czarna bluzę, pod którą założyłem białą koszulkę.W miarę ułożyłem moja burze kolorów na głowie. Do plecaka wylądowałem długopis i dwa zeszyty, które mają mi starczyć na 7 lekcji.
Wyszłem z domu o 8.45. i chuj w 10 minut nie dotrę do szkoły. I się spóźnię. No i zajebiście. I tak nie zamierzam na wf ćwiczyć. Jeszcze by ktoś zobaczył moje blizny.
A nikogo z chłopaków w szkole nie będzie. Szedłem Wolnym krokiem do szkoły. Nie zobaczyłem nikogo z gombao. No tak kurwa. Jeden noga, drugi żebra, a trzeci się zaraz zaćpa. Jest świetnie. Oczywiście mówiąc ironicznie. Janek jest za stary żeby chodzić do szkoły. No w końcu on szedł do przedszkola kiedy rodzice mnie planowali, o ile nie byłem wypadkiem przy pracy.
- siema Michał- powiedział ktoś za moimi plecami. Odwróciłem się. O kurwa. Teraz tak Sebastian czy Stanisław?
- siema mordo - bezpiecznie
- to co wychodzimy dzisiaj do klubu?-
A mi się oczy zaświeciły. Z jednej strony uwielbiałem moje dawne żyjcie, alkohol, marihuana, ale z drugiej się go balem.
W końcu co może się stać?- pewnie- już będzie tylko lepiej.- teraz na prawdę bez wysyłania snapów. Janek mnie zajebie-
- spoko spoko.-
Zajęcia rozmową ruszyliśmy pod moją sale lekcyjną. Już po wf. Dowiedziałem się że Sebastian jest ode mnie dwa lata starszy, otóż dlatego że rodzice puścili go rok później i raz siedział drugi rok w jednej klasie, oprócz tego chodził trzy razy w tygodniu na siłownię. I był minimalnie wyższy ode mnie.
Miał szare oczy i naturalne blond włosy, które wpadły mu do oczu delikatnie się kręcąc.____________________
-ej a może się wcześniej spotkamy? Co ty na to? Tak bez alkoholowo?- nagle zapytał.
-no jasne. To może do mnie przyjdziesz?-
-oki o 17 będę.-
- to do zobaczenia-
-do zobaczenia, Michał-
Ruszyłem do domu. 16. 30 byłem już od blokiem. Wszedłem po klatce schodowej. Przyznam szczerze stresowałem się tym dniem w szkole, ale dzięki blondasowi było w porządku. Ale nie muszę być tak idealnie, prawda? Coś musi się stać.
Za pół godziny wybije tu Sebastian. Już pamiętam jego imię. Jestem z siebie dumny. Więc wypada ogarnąć moje mieszkanie. Rzuciłem polecam w róg pokoju. Wyszłem na korytarz kierując się do pokoju Tadeusza. Zapytałem trzy razy. Gdy usłyszałem ,, proszę" wszedłem do środka.
-siema- zastałem chłopaka leżącego na łóżku. - co tam?- zapytał
-siema, ogólnie to wbije do nas Seba.-
- no spoko. Jak było w szkole?- zapytał. No kurwa jak by był moja matką.
-wszystko blondas uratował.- stwierdziłem- a jak w domu?- zakpiłem
-jaki blondas?- zapytał olewając moje pytanie.
-no ten Sebastian. Bo dopóki nie przypomniałem sobie jego imienia mówiłem blondas.- uznałem z dumą, która zauważył.
CZYTASZ
Głupi Ma Zawsze Szczęscie. Ale Czy Napewno? / mataxjanek
PertualanganTo jest fanfiction więc nie ma tu prawdziwych informacji. Pierwsze rozdziały są według mnie napisem gorzej niż te co pisze teraz. Więc proszę dać szansę mojemu opowiadaniu. I nie oceniać po pierwszych kilku rozdziałach. Z każdym rozdziałem jest cora...