Rozdział 10 ,,Różyczka"

70 3 3
                                    

Wieczór spędzili wspólnie na plaży i choć były to przyjemne chwile, dało wyczuć się napięcie między Olivią i Charlim. Lucy wpadła na pomysł, by urządzić piknik. Z braku lepszych zajęć, przytargali koce, chipsy i jakieś napoje. Rozsiedli się i zapatrzyli na morze.

-Wiecie co? - Zagadnęła nagle Olivia - jestem wam bardzo wdzięczna. Za wszystko. Przysięgam jesteście najlepszymi ludźmi jakich do tej pory poznałam.

-Livka no co ty, to my jesteśmy wdzięczni, za to, że możemy się z tobą przyjaźnić - odparł Will.

-Noo naprawdę, dużo wniosłaś w nasze życie i to my powinniśmy być tobie wdzięczni - dodała Luc.

Olivia szeroko się uśmiechnęła, po czym dodała:

-I pomyśleć, że za nie całe dwa tygodnie wszystko się już skończy...

-No ej! - Wypalił William - skończy się tylko obóz. TYLKO. Bo nasza przyjaźń i my będziemy nadal trwać. Nie mylę się chyba, no nie?

-Pewnie, że nie - odrzekła Alice - mieszkamy przecież bardzo blisko siebie, jakoś to będzie - uśmiechnęła się, po czym wszyscy wygodnie ułożyli się na kocu i chwilę jeszcze dyskutowali na różne sprawy.

-O Boże! - zawołał Will

-A ci co? - Odpowiedziała mu siostra.

-Jesteśmy na plaży!

-To chyba wszyscy wiemy...

-Noo ale o czymś zapomnieliśmy - widząc, że jego przyjaciele nadal nie wiedzą o co chodzi, dodał - musimy w siatkówkę zagrać. No dawać! Mayson, ty chyba nie odmówisz.

-Ja nie i ja bardzo chętnie zagram, ale nie mamy zbyt wykształconej drużyny - Charlie to mówiąc, popatrzył się na dziewczyny.

-O ty draniu! Jesteśmy bardziej wykształcone niż ci się wydaje! - Odkrzyknęła mu Lucy.

-No dobrze, sprawdźmy to. Ja z Maysonem przeciwko wam trzem.

-Chętnie!

-Możecie już się naszykować, a ja polecę jeszcze tylko załatwić coś ważnego - zakomunikował Charlie, po czym odbiegł w stronę hotelu.

Dobiegając do hotelu znalazł kierownika, do którego skierował pytanie.

-Przepraszam, pan może jedzie gdzieś na miasto?

-Ta, na takie małe zakupy. A co potrzebujesz czegoś? - Zapytał zdziwiony pan Steve.

-Właściwie to tak...Jakby pan może mijał...ale wie pan nie tak specjalnie. Po prostu jakby pan mijał gdzieś po drodze jakąś kwiaciarnię, kupiłby pan czerwoną różę?

-O jaaa chłopie jasne! Załatwię ci to. A która panienka jest tą szczęściarą i sobie na nią zasłużyła?

-Aaa taka jedna...

-No dobrze, będę za jakieś dwie godziny.

-Okej, dziękuję panu bardzo.

-Spoko młody.

Gdy tylko kierownik odjechał, Charlie za swoimi plecami usłyszał głos swojego przyjaciela.

-Ło Mayson niezłe zagranie! Że tak od razu z różą jej wyskoczysz, noo powiem ci szacun!

-A ty skąd tu?!

-O stamtąd - pokazał w stronę plaży, szeroko się uśmiechając - a czemu akurat róża?

-Ostatnio jak z nią rozmawiałem wspominała, że to jej ulubiony kwiat...i bardzo mi się z nią kojarzy.

-No ładnie, ale z ciebie romantyk - zażartował z przyjaciela - nie no a tak serio, to powodzenia. Pamiętaj, żebyś był z nią szczery i pokaż, że ci na niej zależy. A teraz chodź grać, bo wszyscy już czekają.

Our Common Path [wydane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz