Katara
Nie mam pojęcia, która była już godzina lecz wiem że wyspałam się za wszystkie czasy. Czułam że leżę u siebie w łóżku jednak było mi gorąco i nie za bardzo mogłam wstać.
Lekko poruszyłam palcem u lewej ręki a czyjaś dłoń ścisnęła ją jeszcze mocniej. Co jest. Ktoś trzyma moją rękę. Otworzyłam oczy i trochę mnie zamurowało, obok mojej głowy leżała głowa Neteyama. Co on tu robi? Czemu jest w moim pokoju? Czemu ma głowę na moim łóżku? I to tak blisko mojej? W głowie pojawiało mi się wiele pytań. Dobra, koniec tego cyrku.
-Teyam?- powiedziałam z myślą że mnie usłyszy.
-Chwila-odparł chłopak. Jego glos rano brzmiał o wiele lepiej niż kiedy kolwiek.
-Puść mnie-chłopak ani drgnął. Odpuściłam No dobra, nie to nie. Strasznie bolała mnie głowa.
I szczerze nie pamietam co się stało.
Chłopak po chwili podniósł głowę i w końcu przestał na mnie oddychać. To było nie do wytrzymania.
-Tara?
-Nie.
-Ty żyjesz! - krzyknął. Usiadłam na łóżku. Pod wpływem mojego ruchu, Neteyam natychmiastowo puścił moją dłoń.- Jesteś głodna? Boli cię coś? Pamiętasz co się st..
-Wolniej, opanuj się. Zobacz ja żyje, nic mi nie jest.- powiedziałam, starając się go uspokoić.- Co robisz w moim domu? Moja mama cię wpuściła?
-Chyba nawet nie wie że tu jestem.- zignorował moje zapewnienia.
-Jeszcze raz, o co pytałeś?- no przepraszam bardzo, powiedziałeś to trochę za szybko.
-Boli cię coś?
-Trochę głowa. Ale jest git, nic mi nie jest.
-Masz tu jedzenie.- pokazał palcem na talerz i szklankę wody. Zrobił mi jedzenie? Słodziak.
-Dzięki ale nie jestem gło..- nie miałam prawa skończyć.
-Nie interesuje mnie to. Masz to zjeść. Na moich oczach. No już jedz. Leci samolocik.-podał mi talerz, na którym były ala kanapki. Czy ja wiem, wyglądały smacznie.
-Neteyam, naprawdę dziękuje za śniadanie i za pomoc ale nie jestem głodna, chcesz to to zjedz.- miałam talerz w dłoniach, i tak przesunęłam go w stronę chłopaka.
-Katara, posłuchaj się starszego i mądrzejszego.- przy słowie mądrzejszego przewróciłam oczami.- No co? Taka prawda, ja bynajmniej zjadam śniadanie a nie z niego uciekam.
Wystawiłam mu język.
-Dobra koniec tego, jedz to.- pokiwałam głową na nie.- Tara, nie pogarszaj swojej sytuacji. Zjedz kanapeczki jak ja normalnego na'vi przystało.
Przewróciłam oczami. Chyba kończyła mu się cierpliwość, w jego oczach widać wszystko.
-Albo to zjesz, albo..
-Albo, co?
-Albo to!- odłożył na podłogę moje „kanapeczki" i rzucił się na mnie z łaskotkami.
W moment się roześmiałam, mam łaskotki wszędzie. Dosłownie.
-Nete..yam....- powiedziałam przez śmiech.
-To jak? Zjesz śniadanko?- śmiał się wręcz głośniej niż ja.
-Tak tylko proszę, przestań już.-z ust nie schodził mu uśmiech. Posłusznie zszedł z łóżka i podał mi talerz, przy okazji biorąc książkę i zaczynając ją czytać.
Naprawdę Neteyam dobrze gotuje. Zjadłam całe śniadanie. Ból głowy zniknął tak szybko jak się pojawił.
Dzisiaj zapowiadał się deszczowy dzień i chyba odwołali pierwszą lekcje. Trochę szkoda. Moja mama pozwoliła zostać Neteyamowi u nas w domu aż do kolacji. Chyba zaczęła się do niego przekonywać, bo z początku mu nie ufała. Nie mam pojęcia dlaczego. Neteyam jest spoko, choć momentami ma lekkie napady agresji lub głupawki to naprawdę go lubię.🐚🐚🐚
-To nie fair! Oszukujesz!- krzyczała moja mama po raz kolejny przegrywając z Neteyamem w planszówkę. Skąd u nas w domu planszówka? Kiedyś mi się nudziło to zrobiłam coś podobnego do chińczyka. Nadaje się idealnie do gry.
-Nie prawda! To pani jest teraz na prowadzeniu!- odpowiedział jej Neteyam. Patrząc na to od boku śmiałam się z ich dwójki. I tak nie miałam szansy na wygranie.
-Dobra, stop! Teraz moja kolej!-krzyknęłam, szło im za dobrze, i tak przegrywałam. Czuje że zaczęli się do sobie przekonywać.🐚🐚🐚
Siedzieliśmy w salonie gdy moja mama zawołała nas na kolacje. Posłusznie odłożyliśmy wszystko i ruszyliśmy do kuchni. Usiedliśmy przy stole w trójkę, rozpoczynając jedzenie. Jedliśmy w ciszy. Cały czas czułam na sobie wzrok Neteyama. Moja mama bardzo dobrze gotuje. Serio, w całej wiosce nie ma lepszej kucharki.
-Kati, odprowadzisz Neteyama?- zapytała mama.
- Tak, jasne.- powiedziałam, uśmiechając się do Neteyama.
-Neteyam, wpadniesz jutro?- skierowała pytanie do chłopaka. Widać było że jest zakłopotany. Biedny, zestresował się. Posłałam mu znaczące spojrzenie, żeby zaczął mówić. Moja mama nie lubi jak czeka się z odpowiedzią.
-Jeśli to nie problem, to oczywiście.- uśmiechnął się do mojej rodzicielki a ta zniknęła w przejściu. Nie wiem gdzie poszła.
Kiedy Neteyam już zjadł wyszliśmy z domu. Zawsze idąc do jego domu zajmowało mi to piętnaście minut a teraz? Szliśmy jakąś godzinę, śmiejąc się z niczego.
-Moja mama chyba cię polubiła.- powiedziałam.
-Polubiła mnie?- chyba w to nie wierzył.
-No chyba tak, przecież zapraszała cię jutro do nas do domu.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Na tę wiadomość Neteyam zaczął skakać jak kilkuletnie dziecko gdy dostało zabawkę.
-Wyglądasz jakbyś cofnął się w rozwoju.-powiedziałam śmiejąc się.
-Cieszę się!!!- taka mała rzecz a tyle radości.
Doszliśmy już pod jego dom, chłopak odwrócił się i przytulił mnie. I to nie tak normalnie, zaczął się ze mną kręcić i i mówić co chwile że moja mama go polubiła. Potem dalej trzymając mnie w uścisku, nachylił się do mojego ucha i z lekką chrypką powiedział:
-Biegnij już do domu i uważaj na siebie. Widzimy się jutro na pierwszej lekcji.
Zamurowało mnie. Przez chwile zaczęło brakować mi oddechu, lecz posłuchałam go i biegłam do domu jak poparzona.
Gdy znalazłam się w domu pierwsze co zrobiłam to położyłam się spać. Zasnęłam odrazu.—————————————————-
5 rozdział a relacja między Neteyamem i Katarą się rozwija 🤫🫣 Widzimy się w następnym rozdziale,
Lov yall 💙🫶
CZYTASZ
Trees Between Us
Teen FictionKatara to 15-letnia dziewczyna z klanu Metkayna, która mimo zjednoczenia z wodą czuje duchowe związanie z drzewami. Pewnego dnia gdy do jej wioski przylatują „dziwni" ludzie, Katara skupia całą swoją uwagę na jednym z chłopców. 🧻przekleństwa🧻 Mił...