0️⃣6️⃣

121 11 0
                                    

                                  Katara
      Wstałam rano dość wcześnie, i nawet się wyspałam, raczej nie zdążyłabym na śniadanie dlatego robiłam je sobie sama. Do mojego domu ktoś wszedł. Trochę się przestraszyłam. Chociaż przez chwile myślałam że to Neteyam.
       -Hej, mogę zająć chwilę?- okazało się że do domu wszedł Roxto. Gdy pojawił się w kuchni tylko oparł się o blat.
        -Tak, jasne co się stało?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
         -Od dzisiejszego rana jestem gołąbkiem pocztowym, Reya mnie przysłała. Pamiętasz jak się źle czułaś? Znaczy jak zemdlałaś, to nie mieliśmy lekcji. I będzie ona dzisiaj. Reya po ciebie przyjdzie.
      W odpowiedzi tylko przytaknęłam. Wyszedł bez słowa. Stwierdziłam że zjem sałatkę z jakiś egzotycznych owoców. Krojąc mango, nóż zsunął się na mój palec.
         -Kurwa jego mać!- bolało jak cholera. Szybko włożyłam palca do szklanki z zimną wodą, którą właśnie miałam pić. No cóż, była bliżej.

                               🐚🐚🐚
       Po południu przyszła do mnie Tsireya i ogłosiła że za godzinę rozpoczynamy pierwszą lekcje.
       -Wiesz, bo ja ci nie mówiłam..- zaczęła.
       -Co znowu zrobiłaś?- typiara jest zdolna do wszystkiego.
        -Znasz Loak'a?- powiedziała, robiąc się różowa.
         -Znam, a co spałaś z nim?- zapytałam poruszając brwiami w górę i dół.
          -Nie!- krzyknęła-Ale chyba coś do niego czuje.
          -Widziałam jak na ciebie patrzy na śniadaniu.- serio, ziom szczerzy się do niej jak głupi do sera.
         -Co? Jak?!
          -Tak jak ty na niego.

                                 🐚🐚🐚

         Lekcja zaczęła się już 5 minut temu. Ja i Reya dzieliłyśmy się kto bierze kogo.
    -Mogę być z Neteyamem?- zapytała Tuk gdy tylko dowiedziała się że dzielimy się na grupy.
    -Dobra to ja wezmę, Loak'a i Kiri a Katara Tuk i Neteyam'a.- powiedziała Reya. Wszystkim pasował taki podział, a wiec weszliśmy do wody.
         Pierwsza wsiąść chciała Tuk, zawołałam jej najspokojniejsze ilu jakie znam. Dziewczynka robiła wszystko co jej mówiłam, ani trochę się nie bała. Co mnie trochę zdziwiło. Gdy Tuk odpłynęła kawałek dalej. Neteyam podszedł do mnie.
      -To mnie nie zabije?- zapytał. Chyba tylko żartował bo nie brzmiał ma przerażonego.
        -Nie wiem, wsiadam ma to pierwszy raz.- odparłam sarkastycznie.
         - Ktoś cię dzisiaj zdążył wkurzyć czy jestem pierwszy?
        -Nie wkurzasz mnie, ilu nic ci nie zrobi. Tylko pamiętaj, wyczuwają strach.
        -Tak tak wiem.
        -Dobra, złap się tutaj. I nie puszczaj, jazda zaczyna się dopiero wtedy kiedy ilu zanurkuje.
       Neteyam wykonywał moje polecenia. Zdziwiłam się, że mnie posłuchał. Może podmienili mi Neteyam'a? Nie wiem. Ilu wraz z nim odpłynęło, radził sobie dość dobrze jak na początkującego. Zawsze mógł się utopić a jakoś przeżył.
          -Widziałaś? Było dobrze?
          -Ważne że się nie utopiłeś. Nie było najgorzej.
          -Czyli było dobrze?
          -Przyjmijmy że tak.
      Chłopak pływał jeszcze chwilę a potem zapytałam:
           -Przyjdziesz do nas na kolacje? Nie że ja pytałam tylko moja mam..
           -Jasne, przyjdę
        Zawołałam Maeve i krzyknęłam:
           -Wyścig?!- byliśmy dość daleko od siebie przez co musiałam podnieść głos.
         W odpowiedzi, podpłynął do mnie i tylko rzucił:
            -Na co czekasz? Dawaj!
       W jednej chwili wyprzedziłam chłopaka i zatrzymałam się na jednej ze skał na głębszej wodzie. Dopłynął do mnie dopiero po chwili.
            -Dobrze ci idzie.-powiedziałam z pewnością siebie.
            -Dzięki.-Zaczął kontakt wzrokowy. Przez chwile wpatrywaliśmy się sobie w oczy jednak Neteyam spoglądał też na moje usta. Moje policzki płonęły.
           Wpatrując się w moje oczy to w moje usta powoli zbliżył swoją twarz do mojej. Chciał mnie pocałować. Byłam w szoku. Trochę się zaczęłam stresować. Gdy już prawie złączyliśmy usta w pocałunku, urządzenie na szyi chłopaka przez, które porozumiewał się z Jake'iem wydało z siebie dźwięk. Odsunął się ode mnie i odebrał.
             -Tak, zaraz będę tato.- powiedział do tego jakby czegoś na szyi. Nie mam pojęcia jak to się nazywa.- Tara, przepraszam. Głupio mi teraz, możemy porozmawiać jutro?
              -Jasne.- Troche było mi przykro, ale przynajmniej przeprosiny z jego ust brzmiały szczerze.
              -Nie mogę przyjść na kolacje. Przepraszam, muszę szybko pojawić się w domu. Wiesz, rodzinna rozmowa i te sprawy. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
               -Neteyam, spokojnie. Rozumiem. Chodź płyniemy już do wioski.
          Chłopak tylko pokiwał głową i poczekał dopóki ja nie usiądę na ilu. Popędziliśmy do wioski. Na brzegu tylko pogłaskałam ilu co zrobił też chłopak.
Doszliśmy pod mój dom. Neteyam przytulił mnie i czule pocałował w środek czoła.
-Jeszcze raz, bardzo cię przepraszam.
-Spokojnie, nic się nie stało.
-Dobranoc Tara.- powiedział i zaczął powoli odchodzić.
-Dobranoc Teyam.- powiedziałam.
Pobiegł w stronę swojego domu, nie sądziłam że Neteyam umie tak szybko biegać, chociaż w sumie tam w lesie. Weszłam do domu i poszłam prosto spać. Jednak nie do końca mogłam zasnąć. Strasznie dużo myśli krążyło po mojej głowie..


———————————————
Mamy już 6 rozdział a akcja pędzi jak rozpędzony pociąg na szynach. Widzimy się w następnym,

Lov yall 💐💙

Trees Between Us  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz