0️⃣9️⃣

106 11 0
                                    

                      Katara
Obudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Dziwnie w nim pachniało. Tak jakby się coś paliło.
Czułam że coś spływa mi po skroni. Dotknęłam się w bolące miejsce. Nie widziałam ale domyślam się że to krew. Pewnie w coś uderzyłam.W jednej chwili światło się zapaliło a do pokoju wszedł avatar. Ale nie taki jak Neteyam lub Jake. Ten był wyższy.
-Ona żyje jeszcze?- zapytał, gdy do pokoju wszedł kolejny avatar.
-Nie wiem, zobacz.- udawałam że śpię. Może się nie domyślą.
Jeden z avatarów mnie tyknął bronią.
      -Chyba żyje. Patrz oddycha.
      -Co z nią teraz zrobimy? Bierzemy ją?
      -Nie wiem. A co kazał generał?
      -Nie słuchałem.
      -Ja tez nie.
      -Dobra, bierzemy ją.-powiedział jeden z obcych mi avatarów i przerzucił mnie sobie na ramie.
Doszliśmy na dziedziniec statku. Lekko otwierając oczy mogłam ujrzeć chyba ich generała. Był troszkę wyższy od nich.
-Przypnijcie ją do barierki.- powiedział i pokazał palcem na barierkę za nami. Gdy obróciliśmy się zobaczyłam Reyę, Loak'a i Tuk.
-Puście ją!- krzyknęła Tuk mając łzy w oczach a Loak zaczął ją uspokajać. Mimo iż szliśmy w ich stronę to przypięli mnie po drugiej stronie.
Gdy tylko moje stopy miały dostęp do podłogi otworzyłam szeroko oczy.
-Puszczaj! To boli!- zaczęłam się wyrywać.
-Współpracuj to nie będzie bolało.- rzucił twardo jednak nie odpuściłam. Kopnęłam w jego lewe wyprostowane kolano. Avatar mnie puścił i się za nie złapał. Gdy był na wysokości mojej twarzy zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam zaciśniętą pięścią w prawy policzek avatara. Może nie stracił przytomności ale wylądował na podłodze.
Reya i Loak starali się wydostać z pasków, którymi byliśmy przypięci. Przypomniało mi się że nie zabrali mi noża, który miałam przy biodrze. Debile.
        Było trudno ale dałam radę. Dosięgnęłam ręką do biodra i nie zauważalnie wyciągnęłam nóż ze schowka. Obejrzałam się czy nikt nie patrzy na to co robię. Zobaczyłam jedyne tego ich generała i Loak'a. Generał trzymał pistolet przy jego głowie i mówił do tego komunikatora. Nie interesowało mnie co mówi, bardziej skupiłam się na wydostaniu się i powaleniu na ziemię generała. Mimo iż Loak jest tylko moim przyjacielem i znamy się krótko to jest dla mnie tak samo ważny jak Reya.
Wydostałam się, nie myślałam co robię i jak skończą się moje czyny. Po prostu działałam. Po cichu podeszłam i skoczyłam na szyję generałowi. Zacisnęłam na jego szyi ręce i owinęłam nogi na jego biodrach. Broń, którą miał upadła na podłogę a bronie innych avatarów były skierowane w moją stronę. No i chuj. Przynajmniej zginę robiąc to co mogłam.
Nie dawałam mu litości. Nie zasłużył na nią. Zaciskałam ręce coraz mocniej, generał odklepywał. Oprócz mnie, Reyi, Loak'a, Tuk i generała było jeszcze dwóch avatarów. Padli na podłogę z nie wiadomego mi pochodzenia. Po
chwili zobaczyłam strzały.
     Loak wydostał się i pomagał dziewczynom. Gdy generał nie stawiał już oporu, puściłam i zeszłam z niego. Upadł na podłogę.
-Jeden zero, szmato.- rzuciłam i podeszłam do nich. Loak praktycznie zrobił wszystko za mnie. W przejściu pojawił się kolejny avatar.
-Idźcie!- krzyknęłam.
-Nie zostaniesz tu sama!- odpowiedziała mi Reya.
-Dam sobie radę.-Uśmiechnęłam się słabo i odwróciłam się do dziewczyny tyłem.-Loak, zabierz je do domu.- chłopak posłuchał mnie i pokiwał głową.
A ja zabrałam się za kolejnego avatara. Po drodze sięgnęłam po nóż i działałam. Ten akurat nie miał broni. Jednak zdecydowałam nie używać noża. Wykorzystałam sytuacje i z martwego ciała avatara wyciągnęłam strzałę. Trochę obrzydliwe ale jeśli ma mi to pomóc to opłacało się. Rzuciłam strzałą. Trawiła w miejsce koło serca. Padł na podłogę. Nie dawał oznak życia a więc odeszłam od (martwego) ciała.
       Sama nawet nie wiem gdzie szlam. Szukałam wyjścia z tego piekła i nie ukrywając tęsknię trochę za Neteyam'em. Nie widziałam go jeden dzień, to i tak długo. Pewnie teraz odchodzi od zmysłów. Albo wcale o mnie nie myśli.. Może nie zauważył że zniknęłam?
     Szlam dalej a żadne drzwi nie rzucały mi się w oczy. Tylko długi korytarz z ledwo działającym światłem. Gdy zauważyłam światełko w tunelu, popędzona nadzieją ruszyłam trochę szybciej.. Jednak coś mi przeszkodziło. Usłyszałam hałas na przeciwnym końcu korytarza.
      -Halo? Jest ktoś tutaj?- zapytałam, oczywiście nikt mi nie odpowiedział. Nie przejmując się, zrobiłam krok to przodu gdy w pewnym momencie  poczułam czyjeś silne ręce zaciskające się na mojej szyi. Ta osoba była ewidentne wyższa ode mnie.
       -To co? Robimy jakąś dogrywkę?-głos brzmiał znajomo. To ten sam generał, którego jeszcze wcześniej ja dusiłam. Jakim cudem on jeszcze żyje?
Zaczęłam się bronić. Dopiero wtedy zauważyłam że nie mam przy sobie żadnej broni..
       Byłam bezbronna. Tylko czekałam na najgorsze. Nagle czyjś głos rozbrzmiał na korytarzu.
      -Puszczaj ją!- to był Neteyam. Jednak się martwił.
      -Chłopcze, przestań żartować i odejść stąd. To ona mnie zaatakowała a nie ty.- powiedział.
      -Weź mnie. Ona nic mie zrobiła. Przecież polujesz na mojego ojca. A nie na bezbronną dziewczynę.- Neteyam odezwał się po chwili. Mimo całego zamieszania chłopak zachował spokój. Podziwiałam go za to.
        Avatar w odpowiedzi tylko prychnął jednak przestał aż tak trzymać moją szyję. Co prawda dalej nie mogłam złapać oddechu ale chociaż nie bolało aż tak mocno.
       -Słuchaj, wiem jak to wygląda ale proszę puść ją. Nic nie zrobiła. Już lepiej jak weźmiesz mnie.- mówiąc to zaczął gestykulować rękami. Widać nie odpuszczał.
       -Jasne, już spełniałam twoje życzenie.- mówiąc to uśmiechnął się sarkastycznie i rzeczywiście puścił mnie. Tyle że upadłam na podłogę. Próbowałam czołgać się do chłopaka ale generał postanowił mi to utrudnić. Stanął mi na ogon. Fuknęłam na niego. Jednak duszący kaszel nie minął odrazu, to nie wyszło mi to za dobrze. Zabrzmiałam jak kogut z anginą.
      -Dobra, w takim razie, mój ojciec już to idzie!- krzyknął Neteyam. Avatar chyba nieco się przestraszył bo złapał mnie za warkocz i podniósł do góry. Następnie przyłożył do mojej już obolałej i czerwonej szyi nóż.
       -Nie! Stój!- Neteyam dalej stał w miejscu. Na widok noża przy mojej szyi chłopak aż się wyprostował i momentalnie spoważniał.
       -Przyprowadź tu swojego ojca.-powiedział avatar. Neteyam tylko posłał mi spojrzenie mówiące abym się nie bała.-Już!
       -Dobrze, tylko musisz iść za mną.- powiedział Neteyam. A ten co znowu wymyślił? Jak widać posłuchał go bo razem ze mną zaczął iść w stronę chłopaka. Neteyam mówił coś do komunikatora. Pewnie gadał z tatą.
        Zaprowadził nas na dziedziniec. Nikogo na nim nie było. Nawet tych dwóch umarłych typów, którzy padli od magicznej strzały.
      -A więc, gdzie się podziewa twój tatuś?- zapytał i mocnej przycisnął nóż.
      -Już tu płynie. Zaraz tu będzie.
   Nie minęła może nawet minuta a Jake zjawił się na statku.
      -Witaj, przyjacielu.- przywitał się z generałem.
      -Nie przypominam sobie abyśmy byli przyjaciółmi.- powiedział avatar.
      -Słuchaj, aktualnie przykładasz nóż do szyi nie letniej osobie. Dziewczyna nawet nie skończyła 16 lat. I już chcesz zabrać jej frajdę z życia? Nie zdążyła pożegnać się z rodzicami, nawet nie poznała drugiej połówki a już chcesz zaprzepaścić jej szansę na poznanie tego kogoś?- mówił Jake. Czy ja wiem głos miał przekonujący. Generał nie odpuścił. I chyba nie miał w planie. Jestem ciekawa czy z tego wszystkiego wyjdę cało.
      Jake przestał mówić i tylko wpatrywał się w avatara. A Neteyam stał jak słup soli i patrzał na cały obraz z przechyloną głową.
      W jednej chwili strzała, która leciała w stronę generała, co zauważył bo nóż, który jeszcze minutę temu był przy mojej szyi teraz znalazł się w moim brzuchu a strzała trafiła mu idealnie w klatkę piersiową.
      Potem tylko czułam ból w całym ciele i słyszałam krzyki.




———————————————————-
Hej, ogólnie to strasznie przepraszam za przerwę miedzy rozdziałami jednak zabrakło mi czasu, byłam na wyjeździe z rodzicami i troszkę ( nie oszukując) mi się nie chciało. Liczę że zrozumiecie. I strasznie chciałabym podziękować za pierwsze miejsce pod #avatarthewayofwater i aż 100 wyświetleń!! Mega się ciesze i szczerze nie sądziłam że tak nudna książka jest w stanie coś osiągnąć. Akcja się rozwija a ja postaram się nadrobić zaległości. Następny rozdział prawdopodobnie pojawi się jutro. A zatem widzimy się w następnym rozdziale,

Lov yall💋
   i dobranoc jeśli czytasz to w nocy. Czas już spać. 😴

Trees Between Us  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz