Neteyam
Patrzyłem na to wszystko z boku. Katara wyglądała na spanikowaną. Cały czas posyłałem jej spojrzenia mówiące by się nie bała. Jednak gdy nóż wylądował w brzuchu dziewczyny, a dokładniej pod żebrami z lewej strony, zamarłem. Ona i generał upadli ma podłogę.
Podbiegłem do dziewczyny z łzami w oczach.
-Tara!- krzyknąłem. Z jej brzucha lała się krew. Zacząłem a bynajmniej próbowałem ją zatamować. Trochę się udało.
-Neteyam, zabierz ją stąd! Szybko!- powiedział mój ojciec, rozglądając się czy nikogo oprócz nas nie ma ma statku. Wydawało by się że nie ma nikogo. Jednak kawałek blachy sam by nie spadł z góry.
-Wyłaź z tamtąd!- krzyknął mój tata. Wyciągając swój sztylet i mierząc nim w stronę z której dochodził hałas. Nikt się nie odezwał.- Jeśli tu jesteś, pokaż się.
Nagle zza ściany wyszedł chyba pająk. Nie wiem. Łzy w moich oczach uniemożliwiały mi widzenie obrazu przede mną.
-Neteyam? Co ty tutaj robisz?- zapytał. Tak to był pająk. Poznałem go po głosie. Nie odpowiedziałem mu, co chyba zrozumiał. Podszedł do mnie i próbował pocieszyć.
-Nic jej nie będzie. Rana nie jest tak poważna.
-Wcale nie leży w kałuży krwi.-powiedziałem zły sam na siebie. Gdybym nie poszedł do domu napewno nic by jej się nie stało.
-Słuchaj,-położył dłonie na moje ramiona chcąc bym na niego spojrzał.-będzie dobrze. Twarda jest, wytrzyma to. A teraz odpłyń stąd jak najszybciej możesz. Uciekłem im, i najprawdopodobniej za chwile tu przyjdą. Jeśli nie chcesz pogorszyć sytuacji, zmykaj stąd.-mimo iż był młodszy to napewno lepiej wiedział co i jak.
Nie czekałem, wezwałem swojego ikrana. Od razu znalazł się przy moim boku. Delikatnie podniosłem dziewczynę, starając się nie ruszyć noża. On w tej chwili tamował krwawienie. Siedząc już na zwierzęciu, spojrzałem na tatę co odwzajemnił. Widziałem w nich strach o siebie ale i o dziewczynę. Nie mieszkamy tutaj długo ale tata już wie o niej wszystko. Traktujemy się jak kumple. Wzbiłem się w powietrze szukając najbliższej skały lub czegokolwiek aby położyć dziewczynę i jej pomóc. Przez całą drogę coś majaczyła, sam nie wiedziałem co mówi.
-Neteyam wyglądasz jak mój tata.
-Co?
-Wyglądasz jak mój tata.
-Ja? Jak twój tata?
-Tak.
-Ale przecież jestem bardziej niebieski niż twój tata.
-No robisz tak jak on.
-Co takiego zrobiłem?
-Nie wiem. Ale przypominasz mi go.-cały czas coś gadała. Nie za bardzo wyraźnie.
-Gdzie mnie zabierasz przystojniaku?-zapytała po chwili. Mówiąc to złapała za mój policzek.Nie zareagowałem. Po prostu skupiłem się na szukaniu jednej jebanej skały lub brzegu. Nic. Sama woda. Mają oni coś innego oprócz wody?
Dziewczyna po chwili przestała w ogóle mówić. Myślałem że zasnęła.
-Tara?-zapytałem potrząsając ją jedną ręką. Nie odpowiedziała.-Kurwa!
Spanikowałem. Ona umierała na moich rękach. Nagle jak na zawołanie zauważyłem skałę. Nie była za duża. Ale żeby położyć dziewczynę była idealna.
Odrazu skierowałem zwierzę w jej stronę. A ja zacząłem mówić do komunikatora.
-Loak, gdzie jesteś?
-Na jakieś skale i chyba cię widzę.
-To dobrze to ja. Już cię widzę. Jest z tobą Reya?
-Tak. A co?
Wylądowałem za Loakiem. Wziąłem dziewczynę i ostrożnie ją odłożyłem na kawał kamienia.
-Co się st..-nie skończyła Reya, gdy zobaczyła przyjaciółkę w takim stanie, łzy w jej oczach zaczęły się pojawiać. Coraz szybciej i szybciej. Tara leżała płasko na skale. Reya odrazu próbowała ją budzić.
-Jak to się stało?- zapytał mnie brat. Pewnie widok płaczącej dziewczyny nie był zbyt łatwy do zaakceptowania.
-Sam nie wiem.- naprawdę nie wiedziałem. Cały czas przed oczami miałem tamten obraz. Katarę leżącą na pokładzie statku z nożem wbitym w brzuch.
-Czemu nie zabrałeś ją do wioski? Do Norma?
Wtedy mnie olśniło. Norm Spellman to lekarz i najlepszy przyjaciel mojego taty. Pewnie by jej pomógł. Jednak obawiałem się że jest już za późno. Tata uczył mnie radzić sobie z innymi rzeczami. Na przykład obsługa łuku czy broni nie była tak ciężka jak utrata kogoś tak bliskiego. Ja wiem że znamy się z Katarą krótko ale już zdążyła namieszać w moim życiu. Czy powiem że ją kocham? Tak, może nie od pierwszego wrażenia. Ale myśle że ta dziewczyna jest idealna. Jej oczy, śmiech czy rumieniec to najpiękniejsze rzeczy jakie w życiu widziałem.
Dalej klęcząc nad ciałem dziewczyny usłyszałem głos jednak dochodził on z mojej głowy. A potem moje oczy same się zamknęły.
-Witaj Neteyamie, dzielny wojowniku.
-Yyy kim jesteś i czemu gadasz do mnie akurat teraz? Akurat teraz gdy ważna osoba dla mnie może umrzeć?- już nic nie rozumiałem.
-Próbuję ci pomóc. Zabierz tę dziewczynę do wioski.-powiedział głos z mojej głowy. Przez chwile myślałem że to Eywa. I to chyba była ona.
-Ale.. ona straciła dużo krwi, jest szansa że jeszcze się obudzi? Nie chce robić sobie zbędnej nadziei.- nie to że się poddałem ale stan dziewczyny się pogarszał a ja gadam z głosem w mojej głowie. Zajebiście, lepiej być nie mogło.
-Zabierz ją do wioski. Byle szybko.- powiedział i momentalnie przestałem go słyszeć. Zniknął.
Zerwałem się na równe nogi i otworzyłem oczy. Loak i Reya spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem. Przez to zamieszanie trudno było mi cokolwiek zrobić. Jednak musiałem działać i myśleć racjonalnie. Dla Katary.
-Loak, płyń z Reyą do wioski. Ja lecę z Katarą do Norma.- powiedziałem do brata. Posłuchał mnie, spojrzał na Tsireyę i pomógł jej wstać. Coś do niej powiedział a potem oboje wskoczyli do wody.
Nie musiałem wołać mojego zwierzęcia, bo było cały czas obok. Ponowie delikatnie podniosłem dziewczynę ze skały. Szczególnie uważając na jej głowę i ostrze wbite w jej brzuch. Złapałem ją w talii i lekko położyłem na ikranie. Cały czas trzymając dziewczynę leciałem w stronę wioski.🐚🐚🐚
Gdy widziałem już ląd zacząłem się trochę uspokajać. Dziewczyna dalej krwawiła jednak nie tak mocno jak chwilę wcześniej. Jakby magiczny głos z mojej głowy cały czas trzymał jej ranę. Nie ruszała się ale oddychała.
Wbiegłem do namiotu Norma. Ten tylko na mnie spojrzał i rzucił:
-Połóż ją tutaj.- pokazał palcem na jakby łóżko. Coś w stylu szpitalnego łóżka. Zrobiłem to co kazał.- Ile jest nie przytomna?
-Nie wiem, może jakieś 15 minut.- nie mam pojęcia ile nie jest przytomna. Maksymalnie 20 minut. Ale wszystko działo się tak szybko że sam już nie wiem. Płacz Reyi, Loak przytulający ją i moje ręce pokryte krwią dziewczyny. Miałem dość dzisiejszego dnia. Za dużo emocji. I myśli.
-Jeśli nie chcesz na to patrzeć to lepiej wyjdź. Będzie trochę obrzydliwe.- powiedział Norm. Posłuchałem go i wyszedłem.
Postanowiłem się przejść po brzegu. Reyi i Loaka jeszcze nie ma. Pewnie randkują gdzieś w wodzie czy coś. Od kiedy mieszany tutaj Loak wydaje się bardziej szczęśliwy. Wstaje z uśmiechem na ustach lub cały czas gada, co do niego nie podobne. Znaczy Loak jak to Loak. Gada i gada ale teraz gada jakby o radośniejszych rzeczach. Co wieczór przychodzi do mnie do pokoju i opowiada jaka to Tsireya jest wspaniała. Pewnie to samo mówił bym o Tarze.
Byłem wykończony. Jednak przypomniałem sobie o Maeve. Może gdzieś pływa szukając Katary. Musiałem sprawdzić co u niej i wskoczyłem do wody wołając zwierzę. Zjawiło się odrazu, gdy tylko na nią wsiadłem zaczęła pędzić coraz głębiej. W oddali zauważyłem jakby roztrzaskany statek? Postanowiłem się rozejrzeć. Może znajdę coś ciekawego? A może to pułapka? Nie ważne, ciekawość dała górę i popłynąłem bliżej statku.
Maeve nie odstąpiła mnie nawet na krok. Cały czas przy mnie była. Ilu to kochane zwierzęta. A mój Duster pewnie gdzieś pływa. Duster to moje ilu. Czemu Duster? Nie wiem. Tak mi się podobało i Tuk to wymyśliła. A więc Duster się przyjęło.
Wpłynąłem do środka przez dziurę w ścianie. Statek nie był duży. Ani nie wyglądał jak ten od ludzi z nieba. Ten był drewniany i miał połamany maszt. Obejrzałem się za siebie i zauważyłem że nie ma Maeve. Może popłynęła do brzegu czy coś. Starałem się być czujny. Nigdy nie wiadomo. Statek był cały w glonach i innych widnych roślinek.
Postanowiłem że podpłynę do steru. Złapałem za drewniane duże koło i zakryłem dłonią jedno oko udając pirata.
-Ahoj!- pomyślałem a potem przypomniałem sobie ile mam lat. Stary już jestem. Smutne to trochę.
Coś z tym sterem było nie tak. Był jakby krzewy. Dopiero po moim udawaniu pirata zauważyłem że koło nie ma kształtu koła. Nie było symetryczne. Kręciłem za nie a ono się otworzyło. Z środka wypadło małe drewniane pudełeczko. Wziąłem je ze sobą jednakże moje płuca nie są zbytnio pojemne, to zabrakło mi powietrza. Obróciłem się szukając wyjścia gdy nagle zza moich pleców wyskoczyła Maeve. Nie co się przestraszyłem co na pewno musiało śmiesznie wyglądać. Maeve wydała z siebie dźwięk coś w stylu śmiechu. Słysząc to uśmiech na moich ustach sam się pojawił. Zwierze podało mi jakby świecącego motyla? Założyłem go na plecy i okazało się że mogę z tym oddychać pod wodą. Przytuliłem ją dziękując za to że prawdopodobnie uratowała mi życie. A potem dalej wpłynąłem w inne pomieszczenia statku.——————————————————
Hej, rozdział miałam wstawić „jutro" a wstawiłam z chyba tygodniowym opóźnieniem. Bardzo przepraszam i już idę nadrabiać! Widzimy się w następnym rozdziale, który pojawi się jeszcze dzisiaj. Przepraszam za wszystkie błędy,Lov yall🫧💗
CZYTASZ
Trees Between Us
Teen FictionKatara to 15-letnia dziewczyna z klanu Metkayna, która mimo zjednoczenia z wodą czuje duchowe związanie z drzewami. Pewnego dnia gdy do jej wioski przylatują „dziwni" ludzie, Katara skupia całą swoją uwagę na jednym z chłopców. 🧻przekleństwa🧻 Mił...